Emocje przez sędziów sięgnęły zenitu

Emocje przez sędziów sięgnęły zenitu

Gola na 22:17 dla AZS-AWF zdobywa Patryk Niedzielenko

W meczu na szczycie pierwszej ligi dziewiąte zwycięstwo odnieśli bialscy akademicy i umocnili się na pozycji lidera. Gra dzięki sędziom dostarczyła jednak tak dużo emocji, że do ostatniej sekundy nie było wiadome, co w hali przy ul. Marusarza może się wydarzyć.

AZS-AWF Biała Podlaska – PADWA Zamość  31:30  (17:14).

AZS-AWF: Kozłowski, Adamiuk, Sętowski – Maksymczuk (6), Łazarczyk (6), Urbaniak (1), Nowicki, Niedzielenko (2), Stefaniec (5), Mazur (2), Kozycz, Bekisz (6), Banaś (2), Kandora (1).

Padwa: Plaszczak, Wnuk – Adamczuk (2), Sałach (2), Gałaszkiewicz, Puszkarski (5), Szymański (3), Sz. Fugiel (2), T. Fugiel, Misalski, Orlich (3), Obydź (10), Proć, Skiba (3).

Sędziowie: A. Jarzynka (Klementowice) i I. Siedlarz (Kraśnik).

Kary: AZS-AWF – 16 min., Padwa – 16 min.

Lepiej zaczęli goście, którzy po rzutach Pawła Puszkarskiego wygrywali 2:0, choć przy pierwszym Krzysztof Kozłowski obronił karnego, ale skapitulował przy dobitce. Bialczanie szybko odrobili stratę i w 8. minucie, po golu Bartłomieja Mazura, wyszli na prowadzenie (4:3), którego nie oddali już do końcowej syreny, mimo że sędziowie co chwilę podnosili zarówno im, jak też rywalom, ciśnienie. W jaki sposób? Otóż co chwilę unosząc dwa palce w górę i odsyłając kolejnych zawodników na dwuminutowe kary. W sumie w samej pierwszej połowie schodzili oni w ten sposób z parkietu aż dwanaście razy, co jest chyba rekordem ostatnich lat. Przy czym należy w tym miejscu dodać, że gra daleka była od brutalności.

Oba zespoły, grając co chwilę w osłabieniu, popełniały mnóstwo błędów, przez co jedni nie potrafili uzyskać większej przewagi, zaś drudzy dogonić rywali. Wspierani przez sporą grupę kibiców zawodnicy Padwy dodatkowo nie wykorzystali w tym okresie aż trzech karnych (po przerwie jeszcze jednego), w czym oczywiście duża zasługa wspomnianego Kozłowskiego (w sumie 11 obron w sytuacjach sam na sam) oraz Łukasza Adamiuka. Wygrana AZS-AWF wydawała się być zatem coraz bardziej realna, tym bardziej, że w 39. minucie akademicy prowadzili 22:17.

Tymczasem na wyżyny swoich możliwości zaczął wspinać się Patryk Plaszczak, vi-a-vis bialskich bramkarzy. Obronił karne Marcina Stefańca i Michała Bekisza, wskutek czego różnica zmalała do dwóch goli (28:26). W końcówce zamościanie nie wytrzymali jednak presji, notując kilka strat i oddając niecelne rzuty. I choć od wyniku 31:28 dwa gole z siedmiu metrów zdobył Hubert Obydź, to gospodarze nie dali się dogonić i z kompletem punktów, przed bardzo trudnymi meczami z Czuwajem i zaległym z KPR Legionowo, zajmują pozycję lidera.

Roman Laszuk

Dodaj komentarz

Komentarze

    Brak komentarzy