MOSiR Huragan z Orlętami-Spomlek w finale bialskopodlaskiego Pucharu Polski

MOSiR Huragan z Orlętami-Spomlek w finale bialskopodlaskiego Pucharu Polski
fot. Roman Laszuk

Jakub Łęcki (nr 7) zdobywa efektownego gola na 3:0 dla MOSiR Huragan

Rozegrane 24 kwietnia mecze wyłoniły drużyny, które zmierzą się w bialskopodlaskim finale piłkarskiego Pucharu Polski. 15 maja naprzeciwko czwartoligowców MOSiR Huraganu Międzyrzec Podlaski staną trzecioligowcy z Orląt-Spomlek Radzyń Podlaski. Pierwsi walczyć będą o drugi triumf w 47-letniej historii bialskopodlaskich rozgrywek pucharowych, drudzy zechcą zwyciężyć w nich po raz trzynasty.

Międzyrzeczanie w półfinale zagrali na własnym stadionie z ligowym rywalem – Gromem Kąkolewnica. W pierwszej połowie niespodziewanie o wiele lepiej prezentowali się goście, stwarzając sobie kilka sytuacji do zdobycia gola. Najbliżsi umieszczenia piłki w siatce byli: Jacek Mielnik, który ładnym uderzeniem z woleja minimalnie się pomylił, a także Mateusz Urbański, który dośrodkowaną przez Jakuba Bancerza piłkę uderzył głową tuż obok bramki Huraganu. Gdy wydawało się, że do przerwy kibice z obu miejscowości już gola nie zobaczą, w ostatniej akcji zagraną z wolnego piłkę celnie skierował do siatki głową Bartłomiej Semeniuk.

Gdy niedługo po wznowieniu gry Aliaksandr Syczew trafił w słupek, a celną dobitką popisał się Paweł Radziszewski i Huragan wygrywał już 2:0, inicjatywę przejęli gospodarze. Efektem tego były kolejne okazje, z których wykorzystali jeszcze dwie. W 65. minucie cudowny strzał z wolnego w okienko oddał Jakub Łęcki (patrz foto) i było 3:0, a w 71. minucie dwójkową akcję z Mateuszem Panasiukiem sfinalizował Dionata Tonin. W samej końcówce honorowego gola dla kąkolewniczan mógł zdobyć głową Karol Grochowski, ale jego strzał obronił Michał Nowosz.

Drugi półfinał rozegrano w Żabikowie, gdzie występująca w klasie okręgowej miejscowa Unia gościła zdziesiątkowane przez kontuzje radzyńskie Orlęta-Spomlek. Pierwsi na prowadzenie mogli wyjść gospodarze, ale okazji po błędzie Borysa Piotrowskiego nie wykorzystał Dariusz Ptaszyński. Za chwilę po drugiej stronie boiska z kilku metrów uderzył Przemysław Koszel, lecz znakomicie między słupkami spisał się 44-letni bramkarz Unii Krzysztof Stężała, jak się później okazało zdecydowanie najjaśniejszy punkt swojego zespołu. Ostatecznie skapitulował tylko raz, gdy w 38. minucie karnego wykorzystał Marcel Obroślak, i to trzecioligowcy z Radzynia, po zwycięstwie 1:0, wystąpią w połowie maja w finale.

 

Roman Laszuk

 

 

 

 

 

 

Dodaj komentarz

Komentarze

    Brak komentarzy