Spod Białej do Dywizjonu 303

Spod Białej do Dywizjonu 303

Na ekrany kin weszły dwa filmy opowiadające o polskich pilotach z Dywizjonu 303, uważanego za jedną z najlepszych jednostek myśliwskich w czasie II wojny światowej. Jednym z pilotów był pochodzący z Grabanowa w gminie Biała Podlaska Tadeusz Koc.

Dywizjon Myśliwski Warszawski im. Tadeusza Kościuszki sformowano w Wielkiej Brytanii 2 sierpnia 1940 r. Polscy piloci, jako żołnierze przegranej armii, początkowo nie cieszyli się zaufaniem brytyjskiego dowództwa, jednak już 30 sierpnia udowodnili, że są gotowi do walki. „Kościuszkowcy” wsławili się m.in. w Bitwie o Anglię, brali też udział w inwazji na Francję. Dywizjon został rozwiązany 11 grudnia 1946 r. Dowodziło nim wielu polskich pilotów. Trzynastym dowódcą był pilot z Podlasia, Tadeusz Koc (po wojnie zmienił nazwisko na Kotz).

Korzenie i skrzydła

Tadeusz Koc urodził się 9 sierpnia 1913 r. w Grabanowie koło Białej Podlaskiej, w rodzinie niezbyt zamożnych rolników. Jego rodzice uprawiali własny kawałek ziemi we wsi Kłoda. Tadeusz chyba nigdy nie zamierzał zostać rolnikiem, bo już jako gimnazjalista zapisał się do Klubu Lotniczego przy Podlaskiej Wytwórni Samolotów. W maju 1934 r. zdał maturę w Gimnazjum im. J.I. Kraszewskiego, a już latem odbył szkolenie na hanriotach w ramach Przysposobienia Wojskowego Lotniczego w Lublinku pod Łodzią. Jesienią tego roku wstąpił do Szkoły Podchorążych Rezerwy Lotnictwa w Dęblinie, a następnie do Szkoły Podchorążych Lotnictwa dla przyszłych oficerów zawodowych. 15 października 1937 r. w randze podporucznika pilota dostał przydział do 161. eskadry we Lwowie.

Kampania wrześniowa                                                                                            

W wschodniej Polsce Koc służył do wybuchu wojny. Jego udział w wojnie obronnej nie trwał długo, ale na pewno młody pilot zaznaczył swoją obecność podczas tej nierównej walki. 2 września Koc, należący do III/6 Dywizjonu Myśliwskiego wspierającego walki Armii „Łódź”, wraz z dwoma innymi pilotami zestrzelił niemiecki bombowiec. Jakiś czas później miał już na swoim koncie zniszczenie messerschmitta Bf 110.

Ponadto Podlasianin, jako jeden z niewielu polskich pilotów w tym okresie, uczestniczył w walce z sowietami. 17 września został wysłany na rozpoznanie rejonu Lwów-Stanisławów-Nadwórna i tam zniszczył radziecki samolot rozpoznawczy polikarpow R-5, biorąc go początkowo za niemiecką jednostkę.

Niestety, udział podporucznika w kampanii wrześniowej zakończył się tego samego dnia. Wieczorem 17 września Tadeusz Koc odleciał na jednym z ocalałych samolotów 161. eskadry do Rumunii. Tam podzielił los wielu polskich żołnierzy i został internowany. Jednak Koc nie zamierzał bezczynnie czekać na zakończenie wojny. Udało mu się uciec i przez Jugosławię przedostał się do Grecji, a stamtąd polskim statkiem Pułaski do Marsylii.

Na obcym niebie

Niewiele wiadomo o służbie Tadeusza Koca we Francji. Na pewno od 29 maja 1940 r. przebywał w polskiej bazie Lyon-Bron, gdzie, tak jak inni polscy piloci, głównie odbywał szkolenia. W tym czasie Francja skapitulowała. Bialczanin już dwa dni po kapitulacji, tj. 2 czerwca 1940 r., wypłynął do Anglii. Tutaj młody podporucznik rozpoczął szkolenie na samolotach brytyjskich i 12 października został przydzielony do Dywizjonu 303 jako pilot nieoperacyjny.

Jednak bardzo szybko przeniesiono go do 245. squadronu RAF, a 22 lutego 1941 r. dostał przydział do formującego się 317. Dywizjonu Myśliwskiego „Wileńskiego”. To tutaj, już jako pilot operacyjny, dowiódł swoich umiejętności, biorąc udział w wielu lotach nad Francję. Jego odwaga i umiejętności zostały docenione. W czerwcu 1942 r. został dowódcą eskadry „A” 308. Dywizjonu „Krakowskiego”.

W 18 dni do Anglii

„Trzynasty dzień miesiąca wypadający w piątek jest bez wątpienia feralny – tak twierdzą przesądni. Dla mnie ta­kim dniem okazała się środa, 3 lutego 1943 roku” (fragment książki Tadeusza Kotza „303. Mój Dywizjon”).

To była kolejna wyprawa nad terytorium okupowanej Francji. Koc, atakując dostrzeżonego focke-wulfa 190, nie zauważył na swoim ogonie drugiego f-w 190. Jego samolot został zestrzelony, a Koc, ratując się skokiem ze spadochronu, wylądował na francuskiej ziemi, dosłownie parę kilometrów od niemieckiego lotniska w St. Omer. Jednak pilot miał wiele szczęścia. Dzięki sprawnej pomocy francuskiego ruchu oporu, własnej determinacji i potrzebie walki o wolność, podporucznik przez Paryż, Pireneje, San Sebastian i Madryt przedostał się do Gibraltaru, skąd odleciał do Anglii. Już po osiemnastu dniach od zestrzelenia Koc zameldował się w Northolt gotowy do służby.

Hangar Klubu Lotniczego Podlaskiej Wytwórni Samolotów w Białej Podlaskiej, od którego zaczęła się pasja lotnicza Tadeusza Koca

Urodzony dowódca

W lipcu 1943 r. Tadeusz Koc w randze kapitana został przeniesiony do Dywizjonu 303, a 20 listopada został mianowany jego dowódcą. Do 25 września 1944 r. dywizjon pod wodzą Koca podejmował się niezwykle ryzykownych misji, niebezpiecznych lotów na niedużych wysokościach. To Koc zabiegał w dowództwie, by Polacy walczyli na pierwszej linii, sam prowadził większość wypraw. W tym okresie Dywizjon 303 brał udział w inwazji na Francję i osłaniał z powietrza największą operację w historii wojen: desant morski na plażach w Normandii.

Tadeusz Koc dosłużył się stopnia pułkownika. Jego dorobek wojenny jest imponujący: około 200 lotów na terenie nieprzyjaciela, osłona konwojów morskich, udział w poszukiwaniach rozbitków na morzu. Bialczanin służył nie tylko w Polskich Siłach Powietrznych w Wielkiej Brytanii, ale też w Grupie Myśliwskiej RAF. Tadeusz Koc zdemobilizował się w 1948 r. Po wojnie był rozgoryczony postawą rządu brytyjskiego. Pytał wprost: „Waszą wolność już macie, coście zrobili z naszą?”

Zaraz po zakończeniu służby wyjechał do Kanady i tam mieszkał do końca życia. Zmarł 3 czerwca 2008 r. Za swoje zasługi Koc został odznaczony Krzyżem Srebrnym Orderu Wojennego Virtuti Militari nr 8495, brytyjskim Distinguished Flying Cross i czterokrotnie Krzyżem Walecznych.

W 2005 r. w Polsce ukazała się jego książka „Błękitne niebo i prawdziwe kule”, a 23 sierpnia tego roku – jego wspomnienia „303. Mój Dywizjon”.

Edyta Tyszkiewicz

Komentarze

    Brak komentarzy

Zobacz także: