Zastrzelił Lunę na oczach właścicielki

Zastrzelił Lunę na oczach właścicielki

GMINA WISZNICE - Usłyszałam głośny huk i zobaczyłam, jak mój pies padł martwy na ziemię - opowiada Anna Czeczot z Dubicy. Tak dramatyczną chwilę kobieta przeżyła, spacerując w sobotę ze swoimi czworonogami. Jej ukochanego owczarka niemieckiego z zimną krwią zastrzelił prawdopodobnie myśliwy, który w popłochu uciekł z miejsca zdarzenia. Teraz policja ustala kto to był i dlaczego zabił Lunę.

Pani Anna Czeczot jest wielką miłośniczką zwierząt. - Mam trzy psy. Lunę, owczarka niemieckiego z rodowodem, dostałam dwa lata temu na urodziny i była moim ukochanym pupilem. Czuję się, jakbym straciła członka rodziny. Mam dzieci, wnuki, wszyscy bardzo ją kochaliśmy - płacze kobieta.

Pani Anna regularnie zabierała swoich czworonożnych przyjaciół na znajdujące się kilkaset metrów od domu pola i łąki, żeby się wybiegały. Tak też było w ostatnią sobotę, kiedy wyszła z psami około godz. 20. Lunę początkowo prowadziła na smyczy. - Dopiero, gdy weszliśmy na łąkę, puściłam ją luzem. Psy ruszyły na pole. Gdy przebiegły przez znajdujący się tam rów, usłyszałam głośny huk a Luna upadła na ziemię. Odwróciłam się i w odległości stu metrów ode mnie zobaczyłam stojącego człowieka. Chyba był zaskoczony, gdy mnie zobaczył. Widziałam zawahanie u niego. Zaczął się wycofywać do zagajnika, gdzie miał zaparkowany samochód. Wsiadł do niego i odjechał - relacjonuje właścicielka zabitego psa.

Gdy kobieta zorientowała się, co się wydarzyło, próbowała zatrzymać mężczyznę. Zdążyła jedynie zapamiętać fragment numeru z tablicy rejestracyjnej oraz że samochód był koloru białego. - Biegłam za nim, krzyczałam, machałam, ale nie zwracał uwagi. Pojechał do głównej drogi i z piskiem opon odjechał w kierunku Wisznic. Wiem, że w samochodzie siedziały dwie osoby. Samochód był stary i brudny, może volkswagen golf, bo taki kanciasty. Co mnie zaskoczyło, to to, że rejestracja nie była nasza, czyli typu LBI. O ile dobrze widziałam, to chyba były tam litery SX, choć nie wiem tego na sto procent. Wszystko działo się tak szybko. Myślałam, że ten człowiek się zatrzyma i coś mi powie, jakoś wytłumaczy - mówi.

Właścicielka uważa, że człowiek, który strzelił do Luny, zwłaszcza gdyby przypuszczenia się sprawdziły, że jest doświadczonym myśliwym, nie mógł pomylić dużego psa z lisem, sarną czy dzikiem. Wezwana policja zabezpieczyła na miejscu zdarzenia ślady.

Czytaj więcej w papierowym i cyfrowym wydaniu tygodnika "Podlasiak" nr 19 od 7 maja

Monika Pawluk

Dodaj komentarz

Komentarze

    Brak komentarzy