Nie ma autostrady, nie ma rozwoju

Nie ma autostrady, nie ma rozwoju

Kiedy kierowca z Białej Podlaskiej czy okolicznych miejscowości dotrze już do Warszawy, może poczuć się, jakby uwolniony został z sideł fatalnej infrastruktury drogowej. Na dalszą jazdę, w zależności od potrzeb, ma do wyboru wcale niezłe, choć już z symptomami zatykania się, autostrady w kierunku południowym, na zachód i na północ. 

 

Tymczasem droga do samej stolicy jest gehenną. W miarę sprawnie jedzie się do Siedlec, potem do Mińska Mazowieckiego, gdzie obwodnica, forpoczta przyszłej autostrady, wywołuje przypływ optymizmu. Ale po niemal 21 kilometrach wszystko się kończy, mikroskopijna autostrada i radość z jazdy nią. Dalej zakorkowana E30 irytuje. Jest to odcinek o fatalnej przepustowości, znacznie hamujący jakiś przyzwoity czas jazdy. Kolejno przez Dębe Wielkie, Stary i Nowy Konik, poprzez Zakręt trzeba się przedzierać. A wszystko pod okiem radiowozów i radarów, z odcinkami kontroli prędkości.

Takie odczucia towarzyszą siedzącym za kierownicami samochodów osobowych, ciężarowych, autobusów i ich pasażerom. Ale oprócz irytacji jadących, są też znacznie poważniejsze skutki. – Brak A2 na wschód od Warszawy blokuje rozwój Polski wschodniej – twierdzi prof. Jacek Brdulak z Katedry Geografii Szkoły Głównej Handlowej. Profesor i jego doktorant, Cezary Krysiuk z Instytutu Transportowego w Warszawie, zabrali głos na seminarium zorganizowanym przez wydawany w Białej Podlaskiej „Kwartalnik Celny”.

– Problemem jest koszt, jaki generuje brak A2 na wschód od Warszawy. To są dziesiątki dodatkowych milionów złotych, rubli i dolarów w obsłudze międzynarodowych obrotów handlowych. To się zaczyna przenosić wraz z narastającą motoryzacją indywidualną na zatykającą się A2 między Warszawą i Łodzią. Obliczyliśmy, że koszty roczne kongestii na tym odcinku to 900 mln zł, a przecież partycypuje w nich ruch w relacjach ze wschodem – precyzuje profesor Brdulak. Jego zdaniem nie ma wyjścia: autostradę A2 w kierunku zachodnim od Warszawy trzeba poszerzać, a odcinek w kierunku wschodnim jak najszybciej wybudować.

Problem widzi też rząd. – Dostępność transportowa i komunikacyjna to jeden z kluczowych warunków dla przedsiębiorstw szukających dogodnych lokalizacji do uruchomienia inwestycji i prowadzenia biznesu – podkreślił niedawno minister inwestycji i rozwoju Jerzy Kwieciński w kontekście A2.

Reasumując, zadaniem A2, od Świecka aż do Kukuryk, noszącej symboliczną nazwę „Autostrady Wolności”, jest połączenie różnorodnych ośrodków gospodarzach w regionach – zyskają te słabsze. Specjaliści mówią o roli tej autostrady, jako „osi rozwoju” dla obszarów, przez które dalej ma biec.

Zanim A2 dobiegnie do Białej Podlaskiej i dalej do Kukuryk, do pokonania pozostaje wiele wyzwań projektowych, administracyjnych i inżynierskich. Jeżeli chcemy mieć komfort komunikacji drogowej z całą Polską, muszą być spełnione wcześniejsze warunki.

Po pierwsze, musi zostać dokończona południowa obwodnica Warszawy. Chodzi tu o skomplikowany odcinek od ul. Puławskiej, miejsca, które fachowo nazywane jest Węzłem Puławska, po Węzeł Lubelska, czyli tam, gdzie po wyjeździe ze stolicy na wschód od E30 odchodzi w prawo droga na Lublin. Autostrada pobiegnie po Skarpie Ursynowskiej. A jej odcinkiem będzie najdłuższy w Polsce tunel drogowy, mający 2,3 km, poprowadzony m.in. pod pierwszą linią metra. Dalej, i to jeszcze w 2020 r., autostrada zostanie dociągnięta do obwodnicy Mińska Mazowieckiego. Odcinek do Siedlec ma być zrealizowany do 2023 r. Z kolei budowę odcinka Siedlce-Biała Podlaska przewidziano zakończyć w 2024 r.

Potem przyjdzie czas na przedłużenie autostrady do wschodniej granicy, gdzie zostanie „wpięta” w system drogowy Białorusi. Za dziesięć lat powinniśmy zapomnieć, że autostrady kiedyś nie było.          

Dodaj komentarz

Komentarze

    Brak komentarzy