Kącik książkowy: Gdy życie sześcioosobowej rodziny nagle zmienia się w koszmar

Kącik książkowy: Gdy życie sześcioosobowej rodziny nagle zmienia się w koszmar

Wydawnictwo Replika proponuje czytelnikom „Podlasianina” najnowszą powieść – premiera miała miejsce we wrześniu – Grzegorza Kopca pt. „Plon”. Mamy do czynienia z pochłaniającą bez reszty historią z pogranicza thrillera i grozy.

Spokojne życie sześcioosobowej rodziny nagle zmienia się w koszmar.

Wraz z wkroczeniem w pełnoletność, Krzysztof, najstarsze z dzieci Wojtalów, umiera w niejasnych okolicznościach. Nikt początkowo nie dostrzega w tym zdarzeniu wiszącego nad rodziną fatum, jednakże kiedy rok później ginie kolejne dziecko, i to również w dniu swoich osiemnastych urodzin, nie ma już wątpliwości, że ktoś celowo pozbawia życia członków tej rodziny. Co więcej, okazuje się, że morderstwa w jakiś sposób przypominają okoliczności, w jakich ojciec rodzeństwa, Jerzy Wojtala, otarł się o śmierć.

Lecz pozostała jeszcze dwójka dzieci i Jerzy wie, że musi rozliczyć się z przeszłością, jeśli chce je ocalić. Tymczasem wydaje się, że pojawiające się znaki świadczą o tym, że zbrodnia, którą popełnił w młodości, nie uległa przedawnieniu, a jej ofiara postanowiła ukarać Wojtalę i zebrać śmiertelny plon.

 

Recenzja książki:

(…) Historia rodziny Wojtalów, dotkniętych stratą dwojga ukochanych dzieci, początkowo idealnie wpisuje się w kreację klasycznego dramatu, podszytego kryminalną nutką. Nie ma tu miejsca na to, co niewyjaśnione. Nie ma przestrzeni na paranormalne zjawiska, na tanie straszaki, ograne jumpscary, ani także na banalne zagrywki fabularne. Wręcz przeciwnie.

Autor skupia się na wszystkich istotnych aspektach, które towarzyszą podobnym wydarzeniom. Kreśli sugestywny obraz domostwa pogrążonego w głębokiej żałobie; szkicuje unikatowe portrety jednostek dotkniętych tragedią – ludzi splecionych ze sobą nie tylko przez więzy krwi, ale również przez tożsame uczucia wtórujące przeżywaniu wspólnego bólu; odzwierciedla emocje, opisuje wewnętrzne rozterki i konflikty; buduje doskonałe charaktery postaci w oparciu o ich osobiste przeżycia. To doskonały punkt wyjścia dla powieści mocno osadzonej w okowach psychologicznych zagadnień.⁣

Bo właśnie tym stoi ,,Plon’’. ⁣Owszem, straszy, lecz w sposób niepozorny i nie nazbyt jednoznaczny. Grzegorz Kopiec dociera do istoty tego, czego boimy się my sami: do strachu, który zna każdy z nas, do lęku gnieżdżącego się głęboko w środku, obecnego na co dzień, znanego i w jakimś stopniu… oswojonego. ⁣

Łatwo więc przeoczyć moment, gdy dramat przeradza się w makabryczny horror. Akcja, choć początkowo powolna i ospała, nabiera zaskakującego tempa. Napięcie rośnie, klimat się zagęszcza, liczba nieprawdopodobnych wypadków znacznie wzrasta, mnożą się też pytania. Czytelnik zostaje rzucony w wir niedopowiedzeń i chaotycznych tropów: spirala szaleństwa rusza ze zdwojoną siłą. Na tym etapie niezwykle trudno domyślić się rozwiązania zagadki, ale również kierunku, w którym ostatecznie podąży powieść. Bo pomimo tego, że ,,Plonowi’’ doprawdy daleko do historii sensacyjnej, to jednak zbliżonych wrażeń ona dostarcza. Finałowe sceny stanowią punkt kulminacyjny, prawdziwy rollercoaster emocji. Do ostatnich stron, ba!, do ostatnich akapitów (!) jesteśmy trzymani w niepewności. A gdy już wiemy… Oczywistość zakończenia poraża kompletnie. ⁣

Niesamowicie angażująca groza!

@dziwakliteracki

 

O autorze:

Grzegorz Kopiec – Szczęśliwy mąż Arletty i dumny ojciec Kordiana i Cypriana. Urodzony w 1982 roku, wychowany i nadal mieszkający w Lublińcu na Śląsku. Absolwent Politechniki Częstochowskiej – Wydziału Inżynierii Mechanicznej i Informatyki. Pracuje w zawodzie, zajmując się szeroko pojętą informatyką. Miłośnik prozy Edgara Allana Poe, Stephena Kinga i Jacka Ketchuma. W wolnym czasie wsłuchuje się w brzmienia dobrego polskiego hip-hopu. Pisze od ośmiu lat. Autor wydanego w 2015 roku zbioru „Fałszywy dekret. Opowiadania zakazane”. Współautor kilku antologii. W 2019 powstała pierwsza jego powieść „Czas pokuty”, a w 2021 roku – „Eksperyment”.

 

Czytaj fragment:

Z karetki wyszła wpierw lekarka, a za nią mężczyzna, wyglądający na wystraszonego całą sytuacją, do którego kobieta zwracała się: „panie Tadeuszu”. Rafałowi nie umknęło jednak, że w wyrazie jego twarzy było coś niezdrowego, jakby cierpiał na jakąś chorobę psychiczną. Wtem z ust mężczyzny rozległ się bełkotliwy okrzyk, który choć wybrzmiał w radosnym tonie, sprawiał wrażenie, jakby jego autor był zalany w trupa. Mimo to Rafał zrozumiał słowa, nie zrozumiał jednak ich przesłania.
– Niebieski! – krzyknął mężczyzna, po czym dodał nieco ciszej: – Jesteś ze snu, ze snu, niebieski?
Rafała zaskoczyła ta nagła reakcja na jego osobę i przez moment nie wiedział, jak się zachować. Widząc jego zmieszanie, lekarka poprosiła, aby się tym nie przejmował, i zaproponowała, że usiądzie razem z pacjentem z tyłu.
W samochodzie nie rozmawiali. Rafał uznał, że nie wypada, zwłaszcza że lekarka z zainteresowaniem przyglądała się Tadeuszowi i notowała coś w telefonie. Jednakże po kilku minutach jazdy rozbrzmiało chrapnięcie, co skłoniło Rafała do tego, aby się obejrzeć. Mężczyzna z tyłu spał. Miał głowę opartą o szybę i lekko rozchylone usta, którymi poruszał, lecz nie wypowiadał przy tym żadnych słów. Zwrócił też uwagę, że jego prawe ramię pracuje, jakby się drapał, ale nie sposób było zobaczyć jego dłoni, bardziej się nie wychylając. Spojrzał więc przed siebie na majaczący w oddali budynek szpitala. Przed nimi ostatnie trzysta metrów wspólnej podróży.
– Umarła. Ona. Ona dzisiaj umrze, mówię umrze dzisiaj – powiedział niespodziewanie Tadeusz.
Słowa te zmroziły Rafałowi krew w żyłach. Miał wrażenie, jakby jego kręgosłup zamienił się w gruby sopel lodu. Wypowiedź bowiem w jakiś niepojęty sposób odniósł do obaw Moniki i gdyby nie obecność lekarki, wdusiłby hamulec i domagał się wyjaśnienia. Jednakże w tych okolicznościach zacisnął mocniej ręce na kierownicy i odwrócił się przez ramię, zwracając się do lekarki.
– Co on powiedział? – Był zdenerwowany, zdradzał to jego drżący głos.
– Wczoraj zmarła jego mama…
– Ale on nie mówi o wczoraj, a o dziś – przerwał jej.
Lekarka spojrzała na Tadeusza, a upewniwszy się, że ten ma zamknięte oczy, odparła:
– To chory człowiek, a do tego majaczy przez sen. – Wyjrzała przez okno i spojrzała na szary budynek szpitala, który właśnie mijali po lewej. – Niech pan zjedzie, bo przejedziemy.
Rafał zreflektował się i przyhamował w ostatniej chwili, aby wjechać w drogę wewnętrzną szpitala. Nagła zmiana pędu pojazdu sprawiła, że Tadeusz zaczął się przebudzać.
– Dlaczego tak to pana zdenerwowało? – Rafał usłyszał pytanie lekarki, zatrzymując się przed wejściem na izbę przyjęć.
– Długa historia – odparł i wyszedł z samochodu, nie gasząc silnika. Wraz z lekarką podeszli pod drzwi, przy których siedział Tadeusz, a gdy je otworzył, mężczyzna siedzący na tylnej kanapie samochodu spojrzał na niego obojętnym wzrokiem. Uwadze Rafała nie umknęło, że Tadeusz trzyma w dłoni długopis z czerwoną nasadką, choć nie przypominał sobie, aby miał go wcześniej. Z pewnością nie był to jednak długopis Rafała. Uznał zatem, że tamten musiał trzymać go w którejś kieszeni spodni lub bluzy i wyciągnął tylko dlatego, że uwierał go podczas jazdy.
– Bardzo panu dziękuję – powiedziała lekarka, pomagając wyjść pacjentowi z samochodu i poniekąd odrywając uwagę Rafała od długopisu. – Pewnie jeszcze kwitlibyśmy tam i czekali na transport. Tak czy inaczej dalej już sobie poradzimy. Dziękuję raz jeszcze.
– Służę – odparł z nikłym uśmiechem.
Odprowadzając ich wzrokiem, odtworzył w pamięci słowa Tadeusza: „umrze dzisiaj”. I mimo że lekarka próbowała usprawiedliwić tę wypowiedź, tłumacząc, że chodzi o zmarłą w nocy matkę pacjenta, to Rafał nie mógł pozbyć się wrażenia, że wcale nie o nią chodzi. Słowa te zbyt mocno współgrały z obawami Moniki.

Fragment rozdziału 6

źródło: Replika.eu

 

 

Dodaj komentarz

Komentarze

    Brak komentarzy