Cech świętował 100-lecie działalności

Cech świętował 100-lecie działalności

W ubiegłym tygodniu rzemieślnicy świętowali 100-lecie reaktywowania bialskiego Cechu. – Rzemiosło jest nierozerwalnie związane z tym miastem i z tym regionem. Były różne zawirowania polityczne i nie tylko, które nie zniszczyły rzemiosła, i mam nadzieję, że to rzemiosło, które przetrwało czasy okupacyjne i komunistyczne, będzie dalej się rozwijało – mówił na otwarciu Mirosław Sawczuk, starszy Cechu.

To duże święto bialskiego Cechu zorganizowano 19 marca w Domu Rzemiosła przy ul. Moniuszki. – Zaprosiliśmy mnóstwo gości, którzy od lat związani są z rzemiosłem, rodziny rzemieślników, których już nie ma. Są starsi Cechu, pracownicy Cechu, pracownicy rzemiosła i szkół rzemieślniczych. Zorganizowanie tego wydarzenia to ich zasługa – mówiła dyrektor Cechu Rzemieślników i Przedsiębiorców Anna Rudowska-Śledź. I dodaje, że jest to dopiero początek hucznego jubileuszu, a jego obchodzenie potrwa do jesieni.

Sto lat, różne koleje losu

Rzemieślnicy 19 marca świętowali 100-lecie reaktywowania bialskiego Cechu

Po przywitaniu gości opowiedziała historię bialskiego Cechu. Reaktywacja jego bialskich struktur miała miejsce w 1918 roku. – W okresie zaborów rzemiosło bialskie przeżywało okres stagnacji, ale później, w odrodzonej Polsce, powstał pierwszy samorząd rzemiosła. Kierowało nim koło starszych i podstarszych, pod przewodnictwem mistrza Władysława Iwanickiego. Cech zajmował się działalnością taką jak dziś, czyli sprawowaniem kontroli nad kształceniem młodocianych adeptów rzemiosła, przeprowadzaniem egzaminów czeladniczych, ale była także zorganizowana kasa pożyczkowa, aby rzemieślnicy mogli pozyskiwać pieniądze i bronić się przed konkurencyjnym przemysłem – opowiadała Rudowska-Śledź.

Ważnym wydarzeniem dla miasta i dla rzemiosła było powstanie Podlaskiej Wytwórni Samolotów. Kadry tej wytwórni zasilali głównie rzemieślnicy: spawacze i ślusarze. Również czasy drugiej wojny światowej odcisnęły piętno na historii Cechu, kiedy powołano Cech Rzemieślników Chrześcijan, a biuro mieściło się na placu Wolności. Starszym był wtedy Piotr Krasucki, kowal, którego znakiem rozpoznawczym była przepaska na oku. – Zaczęła się legalizacja rzemiosła – wspominała dyrektor.

W 1942 roku doszło do reorganizacji i powstał wtedy Powiatowy Związek Cechów oraz Powiatowa Grupa Rzemiosł. Przeniesiono się z placu Wolności na ul. Reformacką, później na ul. Grabanowską (czyli obecną Moniuszki). Rok później powstała wieczorowa szkoła zawodowa i miesiła się przy ul. 1 Maja (obecna Janowska).

Po wojnie rozpoczęła się szeroka działalność rzemiosła, ale czasy komunizmu i PRL-u nieco ten rozkwit zahamowały. – Realizowano program kolektywizacji, tworzyły się spółdzielnie pracy. Rzemieślnicy, którzy nie chcieli wejść w struktury, byli szykanowani – wspomniała dyrektor.

W 1957 roku zawiązał się w Białej Podlaskiej komitet budowy przy ul. Moniuszki pawilonów rzemieślniczych i budowy Domu Rzemiosła, który obecnie w części został zaadaptowany na pomieszczenia dydaktyczne i izbę pamięci. Tam podczas jubileuszu można było obejrzeć kroniki szkoły i powspominać dawne czasy.

Po reformie administracyjnej kraju i powstaniu województwa bialskopodlaskiego, w 1975 roku Bialski Cech Rzemiosł Różnych zrzeszał 615 zakładów rzemieślniczych. Do 1989 roku odnotowywano powolny, lecz systematyczny wzrost liczby zakładów zarejestrowanych w Cechu. Jednak z powodu wejścia w życie nowej ustawy o działalności gospodarczej, która wprowadziła dobrowolność zrzeszania się rzemieślników, liczba zarejestrowanych w Cechu zakładów systematycznie malała. W roku 2000 liczba zakładów rzemieślniczych wynosiła 169 – głownie mistrzów szkolących uczniów.

Wsparcie samorządu na wagę złota

Stanisław Edward Czech związał się z bialskim rzemiosłem w 1978 roku. – O historii można mówić. Co innego jest ją przeżyć, podejmować decyzje w czasach, kiedy były nam sprzyjające. Była wolność gospodarcza, ustawa o rzemiośle, później powstała ustawa o działalności gospodarczej, w której rzemiosło przestało istnieć. Ale dzięki działaczom samorządowym, dzięki upartości, zaangażowaniu i wariackim decyzjom, jesteśmy tu, gdzie jesteśmy – wspomina Czech.

Cech bialski nie zamyka się na współpracę międzynarodową. W latach 1997-1998 nawiązano partnerskie kontakty z podobnymi placówkami we Francji i w Niemczech. Na zagraniczny staż zawodowy w latach 1999-2007 z Rzemieślniczej ZSZ wyjechało do Niort (Francja) i Heine (Niemcy) 108 uczniów.

Wartym odnotowania jest rok 2003, kiedy to powstało Gimnazjum Rzemieślnicze, jako jedno z pierwszych w kraju. W zakładach rzemieślniczych należących do bialskiego Cechu kształciło się wówczas, w formach szkolnych i pozaszkolnych, corocznie około 280 uczniów. Największą popularnością cieszyły się i nadal cieszą się zawody: kucharz, mechanik pojazdów samochodowych, piekarz i fryzjer.

Z kolei w 2006 roku przy bialskim Cechu zaczęły funkcjonować dwie kolejne szkoły rzemieślnicze dla dorosłych: Rzemieślnicze Liceum Uzupełniające i Rzemieślnicze Technikum Uzupełniające. Podjęło w nich naukę 70 uczniów, w przeważającej mierze absolwentów Rzemieślniczej Zasadniczej Szkoły Zawodowej.

Kształcenie ogólnokształcące odbywa się w pełni przygotowanym do tego lokalu przy ul. Warszawskiej 14, zaadaptowanym przez bialskich rzemieślników. Naukę praktyczną uczniowie pobierają w zakładach rzemieślniczych. Kursy z przedmiotów zawodowych prowadzi samodzielnie Cech, po uzyskaniu zezwolenia z Ministerstwa Edukacji Narodowej i Sportu.

Z państwowej firmy do rzemiosła

Stanisław Czech (z lewej) i Edward Czapski opowiedzieli o swoich wspomnieniach związanych z najnowszą historią Cechu

Na spotkaniu z okazji 100-lecia reaktywowania bialskiego Cechu spotkały się osoby przez lata związane z tą placówką. Jednym z uczestników jubileuszu był Edward Czapski, związany z rzemiosłem od 1973 roku. Jak tu trafił? – Pracowałem w państwowej firmie, byłem kierownikiem grupy elektryków. W 1973 roku ze względu na nieporozumienia z dyrektorem zwolniłem się na własne życzenie. Wyszedłem i zastanawiałem się, co dalej robić. Kolega zabrał mnie ze sobą do rzemiosła, prowadziłem zakład instalatorstwa elektrycznego – wspomina rzemieślnik.

Dziś tej decyzji nie żałuje. Po kilku latach został wybrany na członka zarządu Cechu, a potem był drugim podstarszym, pierwszym podstarszym i po śmierci Andrzeja Szmitko, do 2014 roku, był starszym Cechu. – Wyszkoliłem około trzydziestu uczniów. Mam wiele pięknych wspomnień. Pracy było sporo, dziś rzemieślnicy mają mniej do roboty, bo zużyte rzeczy się wyrzuca, a nie naprawia. Młodzież przychodziła i z Białej, i z okolic. Było takie powiedzenie: jak nie dostaniesz się do lepszej szkoły, to idź do rzemiosła. Dziś już to podejście się zmieniło – opowiada Czapski. Obecnie ma 82 lata i jest na emeryturze, ale chętnie odwiedza Cech przy okazjach takich, jak chociażby 100-lecie.

W rozmowie z "Podlasiakiem" opowiada, że rzemiosło w latach, kiedy on rozpoczął w nim działalność, było niezwykle aktywne, a zgromadzenia członków ledwo mieściła wyznaczona do tego celu sala. – Były zabawy sylwestrowe, noworoczne, ale wtedy cateringu nie było. Braliśmy prosiaka, robiliśmy wędliny, żony gotowały bigos – mówi. Zapytany o zainteresowanie młodych ludzi nauką zawodów, odpowiada, że dużym powodzeniem cieszyły się zawody motoryzacyjne i spożywcze. – Dużo było fryzjerów, krawców, szewców, stolarzy, rymarzy, galanterii – wylicza.

Trzeba dać coś z siebie

Ponad 30 lat z bialskim rzemiosłem związana jest Jadwiga Turuta. – Cały czas szkolę, trzeba młodzieży dać coś z siebie i przekazać rzeczy, które my wiemy i znamy, tak żeby coś po nas zostało. Nie każdy chce się uczyć, czasem trzeba młodzież pokierować, tłumaczyć, rozmawiać – uważa przedstawicielka branży gastronomicznej. Przyznaje też, że szkolenie zawodów gastronomicznych zmieniło się na przestrzeni tych lat. – Trzydzieści lat temu gastronomia kulała, dziś mamy takie możliwości, produkty, asortyment, urządzenia, że człowiek powinien tylko wszystkim dobrze kierować, smakować i doprawiać. Wykonujemy dania artystyczne, nie ma dwóch takich sam dań – mówi Turuta.

Wspomnień czar. Pomogły w tym ilustrowane kroniki Cechu

Branżę fotograficzną od lat 70. reprezentuje natomiast Bogumiła Rogowska, która z mężem prowadziła zakład fotograficzny przy ul. Janowskiej. – Młodzież chętnie uczyła się zawodu. Ale czasy były zupełnie inne, nie było aparatów. A teraz sprzętu jest szeroka gama. Kiedyś z Rosji przywoziliśmy takie aparaty z migawką. Robiliśmy zdjęcia na ślubach, w Urzędzie Stanu Cywilnego, ludzie dbali o to, aby takie wydarzenia były fotografowane. Teraz robimy zdjęcia głównie do dowodów – opowiada. – Wszystko się zmieniło, poszło do przodu. Dziś trzeba pokazywać młodym adeptom, jak wyglądała praca w ciemni, czym były suszarki płytowe. Teraz jest znacznie łatwiej, choć praca wciąż jest stresująca. Każdy widzi siebie inaczej w lustrze, a co innego może wyjść na zdjęciu – przyznaje Rogowska. Teraz biznes przejęła córka.

Po spotkaniu w budynku przy ul. Moniuszki zorganizowano uroczysty przemarsz pod tablicę straconych rzemieślników i następnie do kościoła Narodzenia NMP, gdzie odprawiona została msza w intencji osób związanych z bialskim rzemiosłem. Na koniec uczestnicy spotkania wspólnie biesiadowali przy stołach zastawionych, rzecz jasna, przez fachowców w swoich dziedzinach.

Dodaj komentarz

Komentarze

    Brak komentarzy