Tenorzy spierali się przed sądem

Tenorzy spierali się przed sądem

Każdy z tenorów miał coś do powiedzenia na temat swojego wynagrodzenia. Matulka (z lewej) nie dostał go w terminie, bo pieniądze - jak utrzymuje BCK - przez pomyłkę trafiły do Torzewskiego (z prawej). Ten pieniędzy nie zwrócił

BIAŁA PODLASKA Przed Sądem Rejonowym w Białej Podlaskiej toczy się postępowanie przeciwko znanemu tenorowi Markowi Torzewskiemu, który zdaniem BCK nie oddał pieniędzy, które przelano mu omyłkowo. Zeznawał dyrektor placówki Zbigniew Kapela oraz inny tenor Witold Matulka, który miał otrzymać wynagrodzenie za występ, a trafiło ono do... Torzewskiego.

Koncert Marka Torzewskiego, którego dotyczy powstępowanie, odbył się w 2017 roku. Wystąpił przed bialską publicznością z okazji Dnia Matki. Wynagrodzenie wyniosło ponad 16 tys. zł. Negocjacje w sprawie honorarium rozpoczęły się już w grudniu 2016 roku. Ich efektem był projekt umowy, z którym zarówno BCK jak i menadżer artysty się zapoznali. Koncert się odbył, wynagrodzenie zostało przelane, kontakt się urwał. Do czasu.

Nieświadoma pomyłka

Temat wrócił, gdy inny muzyk, Witold Matulka, przybył z koncertem 21 stycznia 2018 r. do Białej Podlaskiej, na podstawie umowy zawartej w grudniu 2017 r. Opiewała ona na 4550 zł. Zaśpiewał przed bialską publicznością, jednak nie otrzymał przelewu. Skontaktował się więc z BCK, by dopytać o szczegóły. – Nikt nie umiał wyjaśnić, jak do tego doszło i że nie mają pojęcia, jak to się mogło stać. To się długo ciągnęło. Monitowałem z prośbą o przesłanie mojej zaległej gaży. Dopiero dzięki mojemu mecenasowi, w kwietniu 2019 r. dostałem pieniądze w odpowiedzi na pismo zaskarżające – powiedział podczas rozprawy świadek Witold Matulka.

O okolicznościach zdarzenia mówiła zeznająca na lipcowej rozprawie pracownica BCK Marta Cholewińska: – Zdziwiłam się, przecież przelew był przygotowany i oddany księgowej do realizacji. Postanowiłam sprawdzić, jak do tego doszło, szukałam jaki numer konta został wpisany w umowie i okazało się, że był on błędny. Skorzystałam bowiem z wzoru umowy z panem Markiem Torzewskim, który wcześniej występował w Białej Podlaskiej, zmieniłam wszystkie dane, jednak został numer konta. Nie zrobiłam tego świadomie, to pomyłka z mojej strony.

Zwrot kosztów dojazdu?

Torzewski jednak oraz jego menadżerka - Barbara Romanowicz - podtrzymują, że pieniądze w wysokości dokładnie 4550 zł, które dostali (kilka miesięcy po swoim występie), to zwrot kosztów dojazdu do Białej Podlaskiej. Kwota ta nie była jednak wpisana w umowie, a zdaniem artysty umówili się na taką kwotę i przelanie jej w późniejszym terminie.

24 września przed bialskim sądem zeznawał dyrektor BCK Zbigniew Kapela i zaprzeczył, aby takie praktyki były stosowane. Koncerty są bowiem rozliczane od razu, w tym przypadku po sfinalizowaniu umowy przelano 8 tys. zł przedpłaty w styczniu, a resztę zapłacono przed koncertem a więc w maju 2017 r.

– Artyści mają dość szczegółowe żądania w kwestii realizacji koncertów i wpisywane są one w umowach lub załącznikach. W przypadku tej umowy o dzieło żądania zawarte były w trzech punktach i dotyczyły samego koncertu: profesjonalne oświetlenie i nagłośnienie, możliwość przeprowadzenia próby i zapewnienie hotelu po koncercie o wysokim standardzie. I te trzy żądania zostały zrealizowane. Do tego honorarium za występ – mówił przed sądem Kapela, który w sprawie pomyłki związanej z przelewem nie kontaktował się z artystą ani menadżerem, bowiem robiła to pracownica BCK Marta Cholewińska.

Cały artykuł dostępny w papierowym i cyfrowym wydaniu tygodnika Podlasiak nr 40

Justyna Dragan

Dodaj komentarz

Komentarze

    Brak komentarzy