Położna z Międzyrzeca walczy z rakiem

Położna z Międzyrzeca walczy z rakiem

Miała dużo marzeń i planów na przyszłość. Pewnego dnia poukładane życie Beaty Kołodziejczuk, położnej ze Szpitala Powiatowego w Międzyrzecu Podlaskim, legło w gruzach. Zdiagnozowano u niej złośliwego guza mózgu. Wieloletnia pracownica służby zdrowia, która niosła pomoc innym, teraz sama potrzebuje wsparcia.

Pani Beata ma 50 lat. Przed chorobą pracowała jako położna w Szpitalu Powiatowym ZOZ w Międzyrzecu Podlaskim, prowadziła też szkołę rodzenia. Kochała swoją pracę i kontakt z pacjentkami. Gdy w maju 2015 roku wykryto u niej złośliwy nowotwór mózgu – glejaka wielopostaciowego – diagnoza brzmiała dla niej jak wyrok.

– Czułam się źle. Początkowo myślałam, że to przemęczenie, może przesilenie wiosenne, ale bóle głowy nasilały się z każdym dniem. Pewnego dnia zemdlałam. Pogotowie przewiozło mnie do międzyrzeckiego szpitala, później trafiłam na oddział neurologii udarowej bialskiego szpitala, tam wykonano mi tomografię. Badanie nie dało jednak pewnego wyniku. Za dwa dni zrobiono kontrolną tomografię i wyszło, że mam w głowie pięciocentymetrowego guza – opowiada Beata Kołodziejczuk.

Pielęgniarki podłączały kroplówki i płakały

Lekarze działali szybko, rozpoczęła się walka o zdrowie i życie pani Beaty. W Centralnym Szpitalu Klinicznym MSWiA w Warszawie międzyrzeczanka przeszła skomplikowaną operację.  – Zoperowano mi guza, ale nie w całości, dlatego że był rozlany na struktury mózgu i lekarz zrobił to tylko tak, żeby nie było powikłań. Zresztą ja go też o to prosiłam. Groził mi niedosłuch lub zanik widzenia. Gdy wycięto mi guza, później czekałam na wynik, ale wiedziałam, że coś jest nie tak, że jest źle, bo panie pielęgniarki, które do mnie przychodziły i podłączały mi kroplówki, płakały. Od samego początku jednak się nie poddawałam. Przemyślałam sobie wszystko i pozbierałam się. Stwierdziłam, że przecież w Polsce tyle ludzi choruje na nowotwory i jest bardzo wiele przypadków, że udaje się przezwyciężyć chorobę – mówi międzyrzeczanka.

[...]

Beata Kołodziejczuk od trzech lat zmaga się ze złośliwym guzem mózgu. Nie traci jednak nadziei na wyzdrowienie

Motywację do dalszej walki pani Beata czerpała od najbliższej rodziny i przyjaciół. ogromna pasja do zawodu oraz chęć niesienia pomocy innym spowodowała, że mimo choroby pani Kołodziejczuk postanowiła wrócić do pracy. – Każdy sugerował mi, żebym starała się o rentę. Ja powiedziałam, że gdy mi się skończy po roku zasiłek pielęgnacyjny, wracam do pracy. Ja siebie nie widzę na rencie. I od 1 lutego po wykorzystaniu urlopu pracuję, z tym że nie bezpośrednio już w szpitalu, a w przychodni rejonowej, w poradni dla kobiet. Ale szkołę rodzenia prowadzę nadal. Zrezygnowałam tylko z pracy jako położna środowiskowa. Wciąż jednak mogę być pomocna! – cieszy się.

Jedyną szansą drogie leczenie za granicą

Dostępne w Polsce metody leczenia nowotworu w przypadku pani Beaty zostały wyczerpane. Jedyną nadzieją na jej wyleczenie może być eksperymentalna terapia za granicą. W pomoc pani Beacie od początku włączyli się przyjaciele oraz mieszkańcy Międzyrzeca Podlaskiego i okolic. W parafiach i szkołach przeprowadzane były zbiórki pieniędzy na leczenie. Organizowano też koncerty i turnieje charytatywne. Darowiznę na leczenie kobiety można przekazać też wchodząc na stronę Fundacji Alivia: www.skarbonka.alivia.org.pl/beata-kolodziejczuk. A także przekazując 1 procent podatku.

Więcej o walce pani Beaty z chorobą przeczytasz w 4 numerze (wydanie od 3 kwietnia) tygodnika Podlasiak.

Jak pomóc?

Włączyć się w pomoc pani Beacie można poprzez wpłaty na konto: Fundacja Alivia, ul. Zaruby 9 lok. 131, 02-796 Warszawa, nr 24 2490 0005 0000 4600 5154 7831 z dopiskiem: „Darowizna dla Beaty Kołodziejczuk 110187″

Poza tym można przekazać 1 procent podatku: KRS nr 0000358654 z dopiskiem „Program Skarbonka – Beata Kołodziejczuk 110187″.

Monika Pawluk

 

Dodaj komentarz

Komentarze

    Brak komentarzy