Kto chce zniszczyć Podlasiaka?

Kto chce zniszczyć Podlasiaka?

W najbliższą sobotę minie 19 miesięcy od dnia, w którym dzięki współpracy z licznym gronem uczciwych bialskich przedsiębiorców, na prasowym rynku Południowego Podlasia ukazał się nowy tygodnik „Podlasiak”. Utworzyły go osoby, które we wcześniejszych latach związane były ze „Słowem Podlasia”.

Wszyscy chcieliśmy kontynuować pracę w dotychczasowym zawodzie, lecz bez ogromu stresów, jakie spotykały nas w redakcji, w której pojęcie informacja rzetelna i bez nacisków właściciela – lub powołanego od września 2016 r. nowego redaktora naczelnego – coraz bardziej odchodziła do lamusa. A że raził też nas brak osobistej kultury drugiego z nich, uznaliśmy, że jedynym wyjściem będzie praca w gronie osób rozumiejących pojęcie etyki dziennikarskiej, czyli m.in. bez nacisków, o kim trzeba pisać dobrze, a o kim źle.

Niestety, wydawca „Słowa Podlasia”, posiadający, dzięki naszej wieloletniej dla niego pracy, o wiele solidniejsze od naszych ekonomiczne podstawy, nie podjął próby rywalizacji z nami na prasowym rynku, tylko postanowił znaleźć takie rozwiązanie, by nas z niego wyeliminować. Dwanaście dni po tym, jak 2 lutego 2018 r. do regionalnych przedsiębiorców trafiła nasza ulotka zachęcająca do współpracy z mającym ukazywać się od marca tygodnikiem „Podlasiak”, do Urzędu Patentowego trafiło zgłoszenie Grupy Wydawniczej Słowo (GWS) o uzyskanie prawa ochronnego na słowo „Podlasiak” w rejestrze dzienników i czasopism. Dowiedzieliśmy się o tym w połowie sierpnia 2018 r., kiedy niemal jednocześnie do naszej redakcji trafiło pismo od GWS nakazujące zaprzestania używania przez nas tytułu „Podlasiak”, a na sklepowe lady trafił bezpłatny tygodnik „Super Podlasiak”, którego szata graficzna oraz tytuł łudząco przypomina „Podlasiaka”. Jak sądzimy, po to, by m.in. zamieszać w Państwa głowach, o czym świadczyły Wasze stwierdzenia typu: po co wydajecie bezpłatną gazetę, skoro macie już płatną.

Po konsultacjach z Izbą Wydawców Prasy oraz specjalistami z zakresu prawa mediów i prawa konkurencji, usłyszeliśmy dokładną diagnozę – to jest działanie w tzw. złej wierze. Dlaczego? Ponieważ GWS, choć posiada prawo ochronne do nazwy „Podlasiak”, nie może wydać ani jednego numeru czasopisma o tym tytule, gdyż 30 listopada 2017 r. redaktor naczelny „Podlasiaka” złożył wniosek o rejestrację tego tytułu w sądowym rejestrze dzienników i czasopism. Na dodatek postanowieniem z 5 stycznia 2018 r. Sąd Okręgowy w Lublinie wpisał tygodnik do rejestru.

– Zacząłem od sądowego rejestru, ponieważ wiedziałem, że „Podlasiak” ukazywał się przed wojną i musiałem dowiedzieć się, czy nikt nie ma do niego prawa – mówi Roman Laszuk, redaktor naczelny „Podlasiaka”, w latach 1990-2004 (z krótkimi przerwami) pełniący tę funkcję w „Słowie Podlasia”. – Nawet wiedząc, że GWS nie ma prawa ochronnego do tytułu „Słowo Podlasia”, a tak do niedawna było, to wyznając uczciwość w biznesie nie złożyłbym wniosku do Urzędu Patentowego na ten tytuł. Działam bowiem na zasadach opartych na innych niż w GWS standardach, stąd nasze drogi musiały się w 2017 r. rozejść – dodaje.

Złożyliśmy więc do Urzędu Patentowego wniosek o unieważnienie udzielonemu wydawcy „Słowa Podlasia” prawa ochronnego na znak towarowy „Podlasiak”. Zadecydować o tym ma Kolegium ds. Spornych. Odbyły się już dwa posiedzenia, podczas których my staramy się udokumentować złą wiarę GWS, a strona przeciwna koncentruje się głównie na tym, czy będący na wypowiedzeniu w GWS pracownicy wiedzieli o nowym tytule, czy też nie. Jedną z linii obrony GWS jest bowiem twierdzenie, że od pewnego czasu znali oni plany wydawania „Podlasiaka” przez GWS, więc postanowili uprzedzić ten ruch i odeszli. W tym miejscu oświadczamy, że jest to KŁAMSTWO! Do momentu ukazania się stworzonego przez nas cennika ogłoszeń „Podlasiaka”, nigdy w redakcji „Słowa Podlasia” nawet nie padło to słowo. Kolejne posiedzenie Komisji odbędzie się 15 listopada.

Równolegle z tą sprawą przed Sądem Okręgowym w Lublinie toczą się inne, z powództwa GWS, o „zakazanie naruszania prawa do znaku towarowego oraz zaniechania nieuczciwej konkurencji”. Na rozprawie 1 października br. słusznie postanowiono „zawiesić postępowanie do czasu prawomocnego zakończenia postępowania toczącego się przed Urzędem Patentowym RP oraz do czasu prawomocnego zakończenia postępowania toczącego się przed Sądem Okręgowym w Warszawie w przedmiocie ustalenia istnienia prawa Centrum Wydawniczo-Medialnego Podlasiak, jako używacza uprzedniego, do znaku towarowego słownego „Podlasiak”.” W uzasadnieniu postanowienia czytamy ponadto: „Kierując się więc zgodnym wnioskiem stron Sąd zawiesił niniejsze postępowanie, co należy odnieść również do wniosku o udzielenie zabezpieczenia, będącego częścią postępowania jako całości” (wytłuszczenie redakcji).

Bo chcielibyśmy, abyście Drodzy Czytelnicy wiedzieli, że GWS już w sierpniu 2018 r. domagała się m.in. nakazania nam zapłaty na jej rzecz kwoty 5000 zł za każdy dzień używania oznaczenia „Podlasiak” w tytule i reklamie. Kwoty horrendalnej (150 tys. zł miesięcznie), ustalonej na podstawie nie wiadomo jakich obliczeń. W pierwszej instancji wniosek został przez SO oddalony, na co GWS złożyło w Sądzie Apelacyjnym w Lublinie zażalenie, a ten uchylił decyzję SO i nakazał mu ponowne rozpoznanie sprawy. Niestety, tym razem sąd, z tym samym co poprzednio przewodniczącym składu, postanowił 4 grudnia 2018 r. udzielić zabezpieczenia w ww. kwocie. Zaraz po tym my złożyliśmy zażalenie do Sądu Apelacyjnego, lecz ten je oddalił. Wszystkie postanowienia zapadały na posiedzeniach niejawnych, bez naszego udziału.

To nie wszystko. Podsumowaniem ostatnich działań jest postanowienie wydane dzień po cytowanym wyżej postanowieniu SO w Lublinie, a więc 2 października br., (jak zwykle na posiedzeniu niejawnym) referendarza sądowego w tymże sądzie o stwierdzeniu… prawomocności postanowienia z 4 grudnia 2018 r. Co zatem z postanowieniem SO z 1 października, które – co w państwie prawa jest całkiem logiczne – zawiesiło wszelkie roszczenia, w tym zabezpieczenie, do czasu rozstrzygnięcia sporu w Urzędzie Patentowym? Dlaczego „zabezpiecza się” znak towarowy „Podlasiak” jako tytuł czasopisma, które nigdy w takiej postaci nie zostało przez wydawcę „Słowa Podlasia” użyte i nie może być użyte? Wreszcie – jak zwykły uczciwy obywatel ma to wszystko zrozumieć? Sprawą zainteresowaliśmy już ogólnopolskie media. Bo wkrótce może się okazać, że w obecnej rzeczywistości w podobny sposób, bez rozstrzygnięcia podstawy jakiegoś sporu, zostaną wyeliminowane kolejne tytuły.

Na zakończenie odcinamy się od głośno wyrażanych twierdzeń innych znających powyższą sprawę uczciwych ludzi, że nasze problemy i sądowe decyzje, uprzedzające rozstrzygnięcie przez Urząd Patentowy i warszawski SO, mają związek z publikowanymi od kilku tygodni w „Słowie Podlasia” artykułami i reklamami wyborczymi z wiceministrem sprawiedliwości w roli głównej, jak też ze znajdującym się na stronie internetowej tego tygodnika spocie reklamowym Ministerstwa Sprawiedliwości.

Bo my tylko chcieliśmy uwolnić się od osób zarządzających w „Słowie Podlasia”. Nie wiedzieliśmy jednak, że dziennikarsko czują się na tyle słabi, że nie zechcą na uczciwych zasadach rywalizować na prasowym rynku, tylko postanowią nas zniszczyć. Dlatego nie obiecujemy, że ukażemy się za tydzień. Za to życzymy Wam, Czytelnikom, mądrej i szeroko przemyślanej w niedzielę decyzji przy urnie, bo wkrótce na naszym miejscu, jak w PRL-u, może być każdy z Was.

A że ciągle wierzymy, że Komisja ds. Spornych Urzędu Patentowego dostrzeże naszą prawdomówność, mówimy: Do zobaczenia! Natomiast do decydentów w GWS kierujemy proste pytanie: Dlaczego nie chcecie poczekać na ostateczną decyzję Urzędu Patentowego?

Dodaj komentarz

Komentarze

    Brak komentarzy