W schronisku psy dostają wsparcie, ale celem jest adopcja

W schronisku psy dostają wsparcie, ale celem jest adopcja
fot. J. Dragan

BIAŁA PODLASKA Lato, szczególnie gdy występują ogromne upały, bywa uciążliwe dla czworonogów. A tych w schronisku Azyl jest już ponad 200. Stąd liczne apele o zgłaszanie się wolontariuszy, którzy będą wyprowadzać pieski, oraz niezmiennie ważne zachęcanie do adopcji. W kochającej rodzinie zwierzakom jest po prostu najbezpieczniej.

Schronisko odwiedziliśmy w lipcowy poranek. Psy były już po śniadaniu i radosnym szczekaniem przywitały nas, gdy tylko przekroczyliśmy bramę obiektu przy ul. Olszowej 4 w Białej Podlaskiej. To tu swój tymczasowy dom znalazło 238 psów. Każdy z nich ma za sobą historię, mniej lub bardziej przykrą.

Jest chociażby pies, którego wyrzucono z samochodu wraz z drugim, który od razu wpadł pod koła pędzącego auta i niestety tego nie przeżył. Jest też taki, który po zgłoszeniach został odebrany rodzinie zamieszkującej w jednym z mieszkań komunalnych, bo jeden z członków rodziny poszedł do więzienia, a pozostali nie udźwignęli opieki nad zwierzęciem. Jest też niewidomy pies znaleziony, gdy był przywiązany do drzewa pod amboną strzelniczą. – Bardzo tęsknił, wył. Teraz już wie, że tu żyje, dostaje smakołyki i jest bardziej pogody – mówi Ewa Pawłowicz-Sosnowska, prezes Stowarzyszenia Przyjaciół Zwierząt Azyl, które prowadzi schronisko.

Krecia, Disney, Bajka, Oslo, Dżekuś – każdy z piesków ma swoją historię, przyzwyczajenia, ulubione formy zabawy i spędzania czasu z opiekunami. Wolontariusze, których spotykamy w schronisku, z czułością i empatią opowiadają nam o każdym z nich. Także o tym, jaką drogę przeszli, by ze zlęknionego zwierzęcia, obawiającego się ludzi, zmienić się w wiernego towarzysza spacerów po pięknej, leśnej okolicy schroniska.

Bo są i trudne przypadki. Chociażby Pimpuś, który po wypadku musiał na nowo uczyć się poruszania. Wraz z wolontariuszką Weroniką uczył się tzw. chodu rdzeniowego. – Jest pełen miłości, lubi jeść, ale nie może jeść wszystkiego, żeby nie przytyć, bo jego mięśnie nie poradzą sobie z poruszaniem. Weronika spędzała z nim każdą wolną chwilę, rehabilitowała go, ćwiczyła z nim tylne nogi. Mamy też basen zrealizowany z projektu w ramach Budżetu Obywatelskiego – mówi pani Ewa.

Więcej w wydaniu papierowym „Podlasianina” z 19 lipca i na www.eprasa.pl.

Dodaj komentarz

Komentarze

    Brak komentarzy