Pacjent zaatakował ratowników

Pacjent zaatakował ratowników
fot. Monika Pawluk

BIAŁA PODLASKA Wyzywał, opluwał, groził ratownikom medycznym, a na koniec uderzył jednego z nich w twarz. Takie sceny rozegrały się w karetce, po tym jak pacjent wyswobodził się z pasów, którymi był przypięty do noszy. Na wypadek takich ataków bialscy ratownicy w ubiegłym roku zostali wyposażeni w tzw. „przycisk alarmowy”, którego uruchomienie automatycznie wzywa pomoc. Czy system zadziałał?

Ratownicy medyczni, mimo że udzielają pomocy, nie zawsze mogą liczyć na szacunek społeczeństwa. W swojej pracy niejednokrotnie natrafiają na agresywne zachowania pacjentów lub osób postronnych. Z takim niespodziewanym atakiem gniewu ze strony pacjenta mieli do czynienia niedawno ratownicy z bialskiej Stacji Pogotowia Ratunkowego SPZOZ.
Odpowie za napaść

Do zdarzenia doszło w sobotę 11 lipca i jak nieoficjalnie ustaliliśmy – pod bialskim szpitalem. 50-letni mieszkaniec gminy Terespol leżał w karetce na noszach transportowych. W pewnym momencie wyswobodził się z pasów, którymi był przypięty do noszy i…

– Mężczyzna podjął agresywne zachowania wobec zespołu ratowników medycznych, których znieważał słowami uznanymi powszechnie za obelżywe, groził im popełnieniem przestępstwa na ich szkodę – relacjonuje Beata Miszczuk z Komendy Miejskiej Policji w Białej Podlaskiej.

Na groźbach się jednak nie skończyło. Bo nie kontrolujący swojego zachowania mężczyzna dopuścił się również naruszenia nietykalności jednego z medyków, uderzając go otwartą dłonią w twarz. Dodatkowo sprawca opluwał ratowników i przez cały czas utrudniał im czynności ratownicze. Na miejscu interweniowała policja, która obecnie prowadzi postępowanie w sprawie napaści na medyków.
Dyrektor odmawia, bo nie ma zgody

O zdarzenie oraz kwestię zabezpieczenia przed takimi atakami zespołów ratownictwa medycznego pracujących na terenie działania bialskiej Stacji Pogotowia Ratunkowego SPZOZ i jej filii zapytaliśmy dyrektora.

– W odpowiedzi na zadane pytania, informuję, że ze względu na tajemnice postępowania przygotowawczego nie mam zgody na przekazywanie jakichkolwiek informacji dotyczącej interwencji ZRM – ucina Artur Kozioł, dyrektor Stacji Pogotowia Ratunkowego SPZOZ w Białej Podlaskiej.

Dyrektor, zasłaniając się tajemnicą, nie udzielił nam również ogólnych, bo niedotyczących przecież tego konkretnego zdarzenia informacji. Chociażby na pytanie – jak często na terenie działania bialskiej Stacji dochodzi do niebezpiecznych sytuacji, m.in. takich, kiedy ratownicy podczas wyjazdów mają do czynienia z agresją osób, którym udzielają pomocy. Nie dowiedzieliśmy się również, czy w kryzysowych sytuacjach sprawdza się uruchomiony w ubiegłym roku „przycisk alarmowy”, którym w razie niebezpieczeństwa dysponują bialskie ZRM-y.

Przypomnijmy, że to właśnie z pomysłu Artura Kozioła (wówczas zastępcy dyrektora SPR SPZOZ) w lipcu 2019 r. każdy zespół wyjazdowy wyposażony został w nasobny (przenośny) system alarmowy oparty o nadajnik GPS. Po wciśnięciu przycisku sygnał przesyłany jest do dyspozytorni, a następnie o tym, że ktoś zaatakował medyków, alarmowana jest policja. Dzięki temu służby mogą szybko pojawić się na miejscu zdarzenia i podjąć interwencję wobec agresora.

13 sygnalizatorów osobistych i wyposażenie operacyjne zainstalowane w siedzibie pogotowia kosztowały 12 tys. zł. Pierwszy w Polsce tego typu projekt podnoszący bezpieczeństwo ratowników był dopiero testowany w bialskim pogotowiu. Zapowiadano wtedy, że gdyby się sprawdził, rozwiązanie to miałyby wdrożyć również inne pogotowia w województwie, a projektem zainteresowane było nawet Ministerstwo Zdrowia.

Niestety, nie wiemy w ilu przypadkach „przycisk alarmowy” przez ratowników został już użyty i czy pomógł w opisanym przypadku. Bo na te pytania również nie otrzymaliśmy odpowiedzi od dyrektora Kozioła.
Biją, kopią, wyzywają i kradną

Z jakimi sytuacjami z lokalnego podwórka niejednokrotnie muszą mierzyć się członkowie zespołów karetek? Zmorą, głównie w weekendy i święta, są pacjenci lub ich towarzysze pod wpływem alkoholu, bo nie dość, że potrafią uderzyć i zwyzywać medyka, to jeszcze taka szarpanina z podpitym osobnikiem w karetce może zakończyć się uszkodzeniem drogiego sprzętu, za który ratownicy przecież odpowiadają.

Zdarzają się też kradzieże. We wrześniu 2019 r. bialscy ratownicy zostali wezwani do udzielenia pomocy jednemu z mieszkańców Piszczaca. Gdy weszli do domu chorego, nietrzeźwy mężczyzna, który przebywał wtedy na posesji, wykorzystał chwilę nieuwagi i ukradł będący na wyposażeniu załogi tablet. Ratownicy o kradzieży dowiedzieli się podczas powrotu na bazę. Gdy wrócili na miejsce i zapukali do domu mężczyzny, który w czasie interwencji kręcił się po wspomnianej posesji, ten na początku nie chciał wpuścić ich do środka, co już wydało się podejrzane. Musieli interweniować policjanci i to oni odnaleźli skradziony tablet – leżał na piecu w kotłowni.

Inna sytuacja miała miejsce w grudniu 2019 r. w Tłuśćcu, gdzie 25-latek z gminy Międzyrzec Podlaski podczas udzielania mu pomocy medycznej przez ratowników był bardzo agresywny i w pewnym momencie kopnął w będący na wyposażeniu załogi tablet, niszcząc go. Z kolei w sierpniu 2018 r. bialscy ratownicy zostali wezwani do mężczyzny, który chwilę wcześniej zaatakował aptekarkę. Gdy kobieta odmówiła mu sprzedania leku, podbiegł do niej i ukłuł igłą strzykawki, twierdząc, że „za karę” zakaził ją WZW. Młody mężczyzna po zatrzymaniu zachowywał się mocno nielogicznie, więc policja wezwała pogotowie. Podczas transportu pacjent ponownie stał się agresywny, groził ratownikom i kopnął w nogę lekarza.

Powyższe zdarzenia to tylko, jak się dowiadujemy, wierzchołek góry niebezpieczeństw czyhających na medyków. O wielu atakach na nich podczas pracy policja ani dyrekcja stacji po prostu nie informują.
Potrzebne zmiany w prawie

Dlatego warto wiedzieć, że ratownicy medyczni podlegają pod ochronę przewidzianą w kodeksie karnym dla funkcjonariuszy publicznych, a za napaść na nich grozi kara pozbawienia wolności do 10 lat. Prokurator Generalny w ubiegłym roku zapowiedział, że postępowania w sprawie ukarania sprawców ataków na ratowników, lekarzy i pielęgniarki będą rozstrzygane szybciej, a kary będą surowe. Choć, jak pokazują przykłady z kraju, nie zawsze to działa. W marcu doszło do dramatycznej sytuacji na autostradzie A4 w Złotoryi. Mężczyzna w karetce dźgnął kilka razy nożem ratownika medycznego, lecz nie odpowie za swój czyn, bo, według biegłych, w chwili zdarzenia był niepoczytalny. Prokuratura Rejonowa w Złotoryi już w czerwcu umorzyła śledztwo w sprawie usiłowania dokonania zabójstwa.

Agresja wobec personelu medycznego jest coraz większa, dlatego związki zawodowe ratowników medycznych zwracają uwagę, że należy wprowadzić zmiany w prawie.

Cały artykuł dostępny w aktualnym – papierowym i cyfrowym wydaniu „Podlasianina” od 21 lipca na: https://eprasa.pl/news/podlasianin.

Monika Pawluk

Dodaj komentarz

Komentarze

    Brak komentarzy