Jestem pewny, że się utrzymamy [WYWIAD]

Jestem pewny, że się utrzymamy [WYWIAD]

Z Przemysławem Sałańskim, trenerem piłkarzy Podlasia Biała Podlaska, rozmawia Roman Laszuk.

Zanim Jarosław Makarewicz zaproponował Panu, by mu od początku 2016 roku asystował w prowadzeniu Podlasia, przez wiele lat zajmował się Pan w TOP-54 szkoleniem młodzieży. Kierowała Panem chęć pomocy koledze, czy też pragnienie spróbowania swoich sił w piłce seniorowskiej?

– Nie ukrywam, że i jedno, i drugie. Swoje pierwsze szkoleniowe kroki stawiałem bowiem, jako student pierwszego roku AWF, w Orliku-2, pomagając Jarkowi. W klubie tym pracowałem zresztą przez trzy lata, by następnie trafić do Gimnazjum nr 4 i klubu TOP-54, z którym nadal się utożsamiam, ponieważ w szkole nadal prowadzę klasę sportową rocznika 2007 i współpracuję z klubowym trenerem Tomaszem Jakubcem. A gdy Jarek poprosił mnie, bym mu asystował w występującym w czwartej lidze Podlasiu, postanowiłem z tego skorzystać.

Ponad dwa i pół roku asystowania w tym klubie kolejnym trzem trenerom zakończyła nagła rezygnacja Tomasza Złomańczuka we wrześniu ubiegłego roku. Zaskoczyło to Pana?

– Początek mieliśmy bardzo dobry, bo wygraliśmy w Połańcu. Gdy jednak kolejne mecze kończyły się naszymi porażkami, zaczął przebąkiwać, że jeżeli to się nie zmieni, to zaistnieje potrzeba pewnych zmian. Później okazało się, że chodziło mu m.in. o możliwą dymisję, która ostatecznie nastąpiła po pięciu porażkach z rzędu.

Jakie widzi Pan przyczyny słabego startu Podlasia?

– Główną było nagłe odejście podstawowych zawodników, stanowiących o obliczu zespołu, na dodatek pochodzących z Białej Podlaskiej, czego mało się kto spodziewał. Mam tu na myśli przede wszystkim Kamila Kocoła, związanego do tego momentu z klubem zarówno kibicowsko, jak i sportowo. Gdy do tego dodamy Macieja Wojczuka, który znacznie pomógł nam w utrzymaniu, Kamila Pajnowskiego, niezwykle utalentowanego bramkarza Lukę Gugeshashvili, ponadto Mateusza Maciaka, Karola Buzuna i Przemysława Grajka, to zastąpienie aż takiej ilości podstawowych zawodników było niezwykle trudne. Tym bardziej, że musieli ich zastąpić tacy, którzy dopiero uczą się tej ligi i mało zgrani z pozostałymi.

Pojawił się też problem z młodzieżowcami…

– Tak, nigdy przez lata w Białej Podlaskiej nie praktykowany. Niestety, w szkoleniu piłkarzy w naszym mieście jest dziura, co latem minionego roku miało duży wpływ na kadrę Podlasia, w której większość zaczęły stanowić osoby z zewnątrz. Na wysoką piłkarską jakość będziemy mogli dopiero liczyć w przypadku wychowanków Tomasza Buraczewskiego, występujących aktualnie w centralnej lidze piętnastolatków. Niektórych z nich zechcę wkrótce zaprosić na nasze treningi, by zaczęli poznawać dorosłą piłkę.

A gdzie są zawodnicy z roczników 1997 i 1998, tak udanie występujący niedawno w CLJ?

– W podstawowej jedenastce mamy tylko bardzo perspektywicznego Tomasza Andrzejuka, który jednak wypadł już z wieku młodzieżowca. Pozostali wybrali inne kluby, zdecydowali się na naukę w większych ośrodkach, bądź wybrali grę w niższych klasach rozgrywkowych.

Obejmował Pan zespół po pięciu porażkach z rzędu. Co w takim momencie jest najważniejsze?

– Zawodników znałem bardzo dobrze i wiedziałem, że w przygotowaniach nie popełniono błędu, ale też i to, że kadra do samego startu ligi ciągle ulegała zmianie. Na spotkaniu z drużyną powiedziałem, że musi nadejść kres utraty dużej ilości bramek i zacząłem przestawiać na grę nie czterema a pięcioma obrońcami, z których dwóch bocznych wchodziło w ofensywie w miejsce skrzydłowych, a ci stawali się napastnikami. Dziś uważam tą decyzję za bardzo dobrą, dzięki której zdobyliśmy później dziesięć punktów. Ktoś może powiedzieć, że mało, ale to tylko o trzy mniej niż równo rok temu. Poza tym dopisaliśmy je po dołującym psychicznie początku rundy. Obecnie musimy wzmocnić się kadrowo, dobrze przepracować zimę i jestem pewny, że się utrzymamy.

Nawet nadal grając w roli gospodarza mecze na stadionie w Piszczacu?

– My do tego miejsca naprawdę nic nie mamy. Co więcej, działaczom Lutni oraz władzom gminy dziękujemy za gościnność i życzliwość. Ale nikogo nie powinno dziwić, że bardzo chcemy grać wiosną w swoim mieście – jak nie na stadionie PSW, to na boisku ze sztuczną nawierzchnią, oczywiście, gdy nie będzie gorąco.

Gdzie w zespole Podlasia tkwią rezerwy?

– W grze obronnej, gdzie potrzebna jest poprawa komunikacji między zawodnikami oraz gra bramkarzy na przedpolu. Poprawić też musimy skuteczność w ofensywie. Bo najbardziej kuriozalne spotkanie rozegraliśmy z radzyńskimi Orlętami. Przegraliśmy je bardzo wysoko, nie będąc gorszym zespołem.

Nie uważa Pan, że największym wówczas błędem była obsada bramki i zastąpienie Macieja Wrzoska Maciejem Zagórskim?

– To prawda. W tygodniu poprzedzającym ten mecz ten drugi prezentował się naprawdę dobrze i orzekłem, że powinien powrócić między słupki. Niestety, popełnił dwa duże błędy i gdyby nie one, to uważam, że z Radzyniem wygralibyśmy.

Mówił Pan wcześniej o wzmocnieniu kadry, a tymczasem już wiadomo, że do Chełmianki odchodzi Patryk Czułowski…

– W jego kontrakcie znajdowała się kwota odstępnego i działacze Chełmianki zdecydowali się ją zapłacić. Szkoda, że tak się dzieje, ale widziałem, iż coraz bardziej kłopotliwe są dla niego codzienne dojazdy do Białej Podlaskiej z Lublina, gdzie mieszka. Z powodu bliższej odległości od stolicy województwa łatwiej też pozyskiwać dobrych piłkarzy radzyńskim Orlętom i Chełmiance, która zresztą, co mało kto wie, trenuje w Lublinie i okolicy a nie w Chełmie. U nas Czułowskiego godnie powinien zastąpić Kamil Dmowski.

Pozostali zawodnicy zostają?

– Tak.

A pojawią się nowi?

– Do drużyny powrócą Adrian Hołownia i Jakub Magier, ostatnio występujący w Granicy Terespol, trenuje też z nami inny dawny zawodnik Podlasia a jesienią grający w międzyrzeckim Huraganie Jacek Mielnik. Zainteresowany grą w Podlasiu jest też Mychajło Kaznocha, środkowy pomocnik z Ukrainy, który grał m.in. w Hetmanie Zamość oraz Świcie Nowy Dwór Mazowiecki i jest trenerem. Przybyć też może z MKS Zdrój Busko Filip Rogoziński, ale zainteresowane również nim jest ostrowieckie KSZO.

Aby gromadzić punkty, należy zdobywać gole. Kto to będzie robił?

– Jakub Syryjczyk, Marcin Kruczyk, Kamil Dmowski, Olaf Martynek, Bartłomiej Tkaczuk, Jarosław Kosieradzki. Naprawdę, wierzę w nich.

Z czego wynika pański optymizm, że Podlasie utrzyma się w trzeciej lidze?

– Z ostatnich sześciu meczów rundy jesiennej. Naprawdę wypadliśmy w nich dobrze i nie tylko w trzech z nich, ale również w pozostałych mogliśmy punktować.

Kiedy po raz pierwszy zobaczymy Podlasie w akcji?

– W sobotę 26 stycznia na naszym boisku ze sztuczną nawierzchnią w sparingu z Orlętami-Spomlek Radzyń Podlaski.

Dodaj komentarz

Komentarze

    Brak komentarzy