Galeria w cieniu ludzkich dramatów?

Galeria w cieniu ludzkich dramatów?

BIAŁA PODLASKA Niebawem ruszyć ma budowa galerii Karuzela między ulicami Łomaską, Sportową i Stodolną, jednak wokół inwestycji pojawia się coraz więcej kontrowersji. Choćby takich, że zamienne pozwolenie na budowę, wydane przez prezydenta miasta w grudniu 2017 roku, mogło zostać udzielone z naruszeniem prawa. Skierowano w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury, która ostatecznie to rozstrzygnie. Poza tym w tle urzędniczo-prawniczych bojów rozgrywają się dramaty rodzin sąsiadujących z inwestycją.

Galeria Bialska na 10 hektarach gruntów w miejscu dawnej Bialskiej Fabryki Mebli miała zacząć się budować już w 2011 roku. Inwestor – spółka Zielona Galeria – uzyskał wszystkie wymaga przepisami pozwolenia, m.in. decyzję o środowiskowych uwarunkowaniach dla przedsięwzięcia, jak i pozwolenie na budowę, po czym zabrał się do rozbiórki budynków BFM. Szkopuł w tym, że rok później, w 2012 r., ogłoszono upadłość generalnego wykonawcy inwestycji. Prace stanęły, od tamtej pory na działce po BFM nic kompletnie się nie dzieje.

Do planów budowy galerii handlowej w Białej Podlaskiej – tym razem mającej się nazywać Karuzela – oraz salonu Agata Meble, spółka Zielona Galeria (już z innymi udziałowcami) powróciła w 2017 r. Sąsiedzi potężnej inwestycji dowiedzieli się o tym z... mediów.

Walczą o wywłaszczoną działkę

Maria Kowalczyk* uważa, że podczas przygotowań do rozpoczęcia inwestycji popełniono wiele istotnych błędów. – Nikt nas o nic nie pytał, dzielą działki i nas, mieszkańców, nie wołają. Urząd nie rozmawia z graniczącymi właścicielami, nie ma woli naprawienia błędów popełnionych przez poprzednią i obecną władzę. Wydając pozwolenie na budowę, nikt nie uznał nas za stronę – wylicza kobieta. – Ma tu powstać wielka galeria handlowa, a nikt nie patrzy na zdrowie dzieci, przecież obok jest szkoła. Ta cała inwestycja ma dziennie przyjmować... 5 tysięcy samochodów osobowych i 27 tirów. To przecież tyle spalin, ołowiu do wdychania. Nikt nawet nie zbadał, jakie to będzie miało oddziaływanie na zdrowie. My, mieszkańcy, będziemy się o to upominać – zapowiada twardo pani Maria. Tuż przed jej domem przy ulicy Stodolnej, według planów, do których dotarła, ma stanąć 130-metrowy budynek o wysokości 7 metrów, który całkowicie zasłoni jej dom.

Wcześniej, w latach 90., wraz z rodziną przez 8 lat walczyła o dom i działkę, na której obecnie mieszka. – Ten dom postawił mój dziadek dla mojego ojca. Wyremontowaliśmy go, bo był bardzo zniszczony przez Skarb Państwa, który oddał to miejsce na rzecz Bialskiej Fabryki Mebli. Ta upadła, a Urząd Miasta podczas procesu mnie wywłaszczył, nie powiadamiając o tym nikogo. Sprzedali mnie razem z działką i domem – żali się bialczanka.

Tak na prawdę już w latach 60. rozpoczęła się walka o działkę, na której mieszka dziś wraz z rodziną. Tamte chwile wspomina ze łzami w oczach, nie kryjąc rozżalenia wobec władzy. – Państwo wysiedliło nas. Zabrali nam za komuny całą posiadłość, zostawili bez dachu nad głową. Miałam wtedy czternaście lat. Nim nam to zabrali, moja mama i inni, głównie starsi mieszkańcy, bronili się przez siedem lat. Upominaliśmy się o coś, co było nasze. Proces wysiedleńczy toczył się siedem lat, od 1972 roku – wspomina Kowalczyk. I pokazuje dokumenty, m.in. wzywające do dobrowolnego opuszczenia nieruchomości, czy propozycje miejsca do przekwaterowania (mieszkania miała zapewnić Fabryka Mebli).

Ostatecznie żadna z sześciu rodzin z ulicy Stodolnej nie zastosowała się do pism i wszyscy pozostali w swoich domach, czekając na to, co będzie. – Wiedzieliśmy, że to oszustwo. Nikt nie zgodził się na wyprowadzenie się. Nikt nie chciał oddać swojego domu. Nie patyczkowali się, nie mając prawomocnych decyzji zajmowali nieruchomości. I to samo, co za komuny, dzieje się teraz! – denerwuje się kobieta.

Skąd takie mocne słowa? Bo choć jej działkę z domem udało się w 1998 roku w końcu odzyskać, to do dziś toczy się jeszcze walka o sąsiadującą z nią działkę, należącą do rodziny Kowalczyk, na której miały się pobudować jej dzieci. Działka ta jest jej współwłasnością. – Nie chcemy za nią pieniędzy ani od właściciela galerii, ani od Urzędu Miasta! Chcemy tylko odzyskać to, co nasze. A miasto, nie mając jeszcze decyzji sądu w tej sprawie, zdecydowało o udzieleniu zgody na budowę galerii. To niedorzeczne! – uważa mieszkanka ulicy Stodolnej. I pokazuje nam, w którym miejscu za jej działką miałby powstać wielki budynek zasłaniający cały dom na terenie wywłaszczonym jej rodzinie. A co z wiekową topolą, która pamięta zabawy dzieci wielu pokoleń...

Pójdą na bruk?

Renata Nowak*, inna mieszkanka ulicy Stodolnej, opowiedziała nam z kolei o swojej trudnej sytuacji. Dom, w którym od ponad 30 lat mieszka wraz z rodziną, w tym niepełnosprawnym synem poruszającym się na wózku inwalidzkim, znajduje się nie w sąsiedztwie, jak w przypadku Marii Kowalczyk, ale dokładnie... na tej samej nieruchomości, na której zaplanowano budowę galerii. Jak to możliwe, że inwestor dostał pozwolenie na budowę w miejscu, gdzie stoi dom Nowaków?! Problemem jest nieustalony przed laty status ich, jako lokatorów.

–€“ Ten dom był własnością dwóch rodzin, które zostały wywłaszczone 30 lat temu przez Fabrykę Mebli pod dalszą rozbudowę przedsiębiorstwa. Mimo że do rozbudowy nie doszło, działka wraz z domem nie wróciła do poprzedniego właściciela. My z mężem jako długoletni pracownicy Fabryki mogliśmy się starać o przydział mieszkania zakładowego. Ubiegaliśmy się i je otrzymaliśmy –€“ opowiada Nowak.

– Za ogrodzeniem domu była Fabryka Mebli, w każdej chwili byliśmy do dyspozycji kierownictwa. Gdy trzeba było pracować po 12-14 godzin, to pracowaliśmy. Mąż jako kierowca, ja na tapicerni. Później dyrekcja Bialskiej Fabryk Mebli podczas prywatyzacji nie unormowała z nami kwestii własności domu. Była możliwość wykupu zakładowych mieszkań z bonifikatą, i wiele osób z tego skorzystało, ale nam nie dano takiej możliwości. Mam o to ogromny żal. Zostawili nas, mimo że chodziłam za tą sprawą, ciągle o to pytałam –€“ wspomina pani Renata.

Potem nowa firma działająca w tym miejscu (Bialskie Meble) również do tej kwestii nie wróciła. Natomiast w 2011 roku rodzina Nowaków dostała pismo od nowego właściciela, który w miejscu po dawnym zakładzie chce zbudować galerię handlową. Widniała tam informacja, że w marcu 2017 roku prawo użytkowania wieczystego zostało przeniesione aktem notarialnym ze spółki Bialskie Meble na spółkę Galeria Zielona i że to im teraz ma płacić czynsz.

Co więc ma zrobić rodzina, gdy inwestor rzeczywiście rozpocznie budowę i będzie chciał przejąć działkę z domem? Nowakowie nie dostali żadnej propozycji innego lokum. A przecież zawsze zapewniano ich, że tu zostaną i że nikt nie będzie ich nigdzie wysiedlał.

Na dodatek nigdy nie zostali poinformowani o toczącym się postępowaniu o pozwolenie na budowę, ani przez Urząd Miasta, który to postępowanie prowadzi, ani przez obecnego właściciela nieruchomości, mimo że dom, w którym mieszkają, zaliczono do obszaru objętego inwestycją. – O budowie galerii dowiedziałam się z gazety –€“ mówi kobieta. – Sama zabiegałam w Urzędzie Miasta o przedstawienie planów oraz odpowiedź, co stanie się z moim domem. Ale urzędnicy odsyłali mnie do inwestora, a od momentu wydania decyzji o pozwoleniu na budowę, w ogóle nie chcą udzielać żadnych informacji, mówiąc, że nie jestem stroną postępowania.

Ostatnią deską ratunku dla Nowaków jest walka w sądzie o uznanie zasiedzenia, ponieważ mieszkają przy Stodolnej już ponad 30 lat. Miejsce to kojarzy im się ze spokojem, na dobre się tam zadomowili i ani myślą wraz z rodziną o wyprowadzce. Pomysł budowy galerii w tym miejscu pani Renata uważa za bardzo nietrafiony, krytykując zbyt bliską odległość od szkoły, przychodni i innych zabudowań. –€“ Takie wielkie galerie powinno się budować na obrzeżach, a nie w środku miasta –€“€“ mówi.

Zapytaliśmy dyrektor Szkoły Podstawowej nr 3, niedaleko której planowana jest budowa galerii, czy sąsiedztwo wielkiej galerii handlowej będzie dla placówki odpowiednie. W rozmowie z "Podlasiakiem" Marta Cybulska-Demczuk stwierdziła, że budowa, a potem funkcjonowanie galerii nie wpłynie na zmniejszenie bezpieczeństwa uczniów. – Do tej pory nie było uwag ze strony rodziców ani żadnych negatywnych opinii w sprawie tej inwestycji. Wręcz są pozytywne opinie, bo inwestor zrobił drogę dojazdową do szkoły od ulicy Witorskiej – informuje.

Inwestor: Mamy pozwolenie na budowę

Zapytaliśmy inwestora, na jakim etapie są prace związane z budową galerii. – Pomiędzy ulicami Łomaską i Witoroską, na zdegradowanym, poprzemysłowym terenie, powstaje galeria handlowa Karuzela. Projekt już dawno uzyskał zarówno decyzję środowiskową, jak i pozwolenie na budowę. W ramach projektu inwestor zrealizował w zeszłym roku drogę łączącą ulicą Witoroską ze Szkołą Podstawową nr 3, a w planach są jeszcze dwa ronda, przy ulicy Sportowej i ulicy Kolejowej – zapowiada Grzegorz Pękalski, prezes zarządu Retail Concept, firmy realizującej inwestycję.

Gdy dopytujemy o termin wydania decyzji środowiskowej, wyjaśnia, że było to 17 października 2011 roku. Z kolei pozwolenie na budowę prezydent miasta wydał 16 grudnia 2011 r. Uważa, że powstanie w Białej Podlaskiej takiego obiektu zmieniłoby postrzeganie miasta zarówno w oczach mieszkańców, jak i innych inwestorów.

Czy jednak liczy się tylko biznes? Zapytany o sporne działki i o przyszłość rodzin tam zamieszkałych, sugeruje, że nie ma woli pozbawienia ich gruntów czy domów. Ale z drugiej strony przyznaje, że nikt z firmy nie spotkał się z okolicznymi mieszkańcami, by porozmawiać w tej sprawie. – Jedna z tych rodzin mieszka na działce, którą dzierżawi, i nie ma zagrożenia dla kontynuowania tej umowy, bo inwestycja nie będzie realizowana na tej działce. Natomiast nie może działki zasiedzieć, bo użytkuje ją na podstawie umowy, z tytułu której wnosi zresztą miesięczne opłaty. Muszę przyznać, że warunki socjalne, w jakich te osoby mieszkają, są bardzo, bardzo złe. Dlatego rozważamy możliwość zakupienia dla tych osób samodzielnego mieszkania – słyszymy od prezesa Pękalskiego.

Z tym z kolei nie zgadza się zamieszkująca tam rodzina, która o pozostanie w domu przy Stodolnej walczy głównie ze względu na niepełnosprawnego syna. –€“ On nie chce mieszkać w bloku. Tutaj latem może wyjechać wózkiem na podwórko, ma tu ogród, sad. I ma tu nisko. Ten dom przez lata, naszym skromnym budżetem, został wyremontowany, przykryliśmy dach, wymieniliśmy okna. Dzięki kawałkowi podwórka uprawiamy ogród, mamy szklarnię, drzewa owocowe, mieliśmy nawet zwierzęta: świnie, kury i króliki –€“ opowiada Renata Nowak.

Co z drugą opisywaną rodziną? – Nie mieszka ona na działce, co do której ma roszczenia (działka niezabudowana). Roszczenia te nie są wobec obecnego właściciela, ale wobec Skarbu Państwa, który dokonywał wywłaszczenia. Tak mówią przepisy – precyzje Pękalski.

Miasto: Nie mieliśmy negatywnych sygnałów

Rzecznik prezydenta miasta Dariusza Stefaniuka utrzymuje, że do dziś do Urzędu Miasta nie dotarły negatywne głosy mieszkańców w związku z planowaną inwestycją. – Wszystkie inwestycje wywołują zainteresowanie, a czasem pewne obawy związane z ich realizacją czy późniejszym funkcjonowaniem. Teren prywatnego inwestora, na którym zaplanowano inwestycję, jest od kilkunastu lat przeznaczony pod obiekty wielkopowierzchniowe i mieszkańcy okolicznych terenów mieli tego świadomość – utrzymuje Radosław Plandowski.

Dodaje, że pozwolenie na budowę zostało wydane na podstawie opinii środowiskowej, która była wydana już wcześniej. – Oczywiście mamy informację o sprawie rozstrzyganej w sądzie, dotyczącej zwrotu działki wywłaszczonej kiedyś przez Bialskie Fabryki Mebli, oraz działaniach kancelarii prawnej, która występuje w imieniu kilku protestujących osób, w tym osób niemieszkających w Białej Podlaskiej – dodaje rzecznik.

Wątpliwości zbada prokurator

Podnoszony przez rzecznika brak "negatywnych głosów mieszkańców" może wynikać stąd, że... okoliczni mieszkańcy nic o inwestycji nie wiedzieli, bo nie zostali uznani za strony w postępowaniu administracyjnym toczącym się w sprawie wydania pozwolenia na budowę. To raczej dziwna praktyka. Gdy spytaliśmy o to bialskich przedsiębiorców, budujących różne obiekty w całej Polsce, byli zdumieni takim podejściem Urzędu Miasta do osób mieszkających w najbliższym sąsiedztwie 10-hektarowej inwestycji.

No i jest jeszcze kwestia ważności pozwoleń, o których mówią inwestor i rzecznik prezydenta. Marcin Kozłowski*, mieszkaniec interesujący się tą sprawą i mający na jej temat sporą wiedzę, zawiadomił Prokuraturę Okręgową w Lublinie o podejrzeniu popełnienia przez pracowników inwestora przestępstwa ściganego z urzędu. Według niego prezydent Białej Podlaskiej nie mógł wydać w grudniu 2017 roku tzw. zamiennego pozwolenia na budowę (niejako przedłużającego ważność wspomnianego na wstępie pozwolenia z 2011 r.), ponieważ zgodnie z prawem pozwolenie wygasa, jeśli w ciągu trzech lat nie są podejmowane żadne prace budowlane. A według niego, jak i okolicznych mieszkańców, z którymi rozmawiał "Podlasiak", na placu budowy nie działo się nic od pięciu lat. W tej sytuacji całą procedurę należałoby przeprowadzić od początku, tj. łącznie z przeprowadzeniem oceny oddziaływania na środowisko, uzyskaniem decyzji środowiskowej, no i dopiero wtedy – pozwolenia na budowę.

Czy te perypetie wstrzymają budowę Karuzeli? Czas pokaże.

Dodaj komentarz

Komentarze

    Brak komentarzy