Dlaczego do zasłabnięcia przyjechali strażacy?

Dlaczego do zasłabnięcia przyjechali strażacy?
fot. archiwum /Monika Pawluk/

Strażacy i ratownicy medyczni na co dzień współpracują przy wielu akcjach. Zdarza się, że czasami zastępują zespoły ratownictwa medycznego w tylko z pozoru nietypowych dla nich wezwaniach, jak np. zasłabnięcia

BIAŁA PODLASKA Młoda kobieta zemdlała na przejściu dla pieszych. Pomocy zaczęli udzielać jej kierowcy, a następnie strażacy, którzy już po kilku minutach przyjechali na miejsce zdarzenia. Dopiero na końcu zjawiła się karetka. Nasi czytelnicy pytają, dlaczego to wóz strażacki przyjechał do zasłabnięcia.

Była środa 28 kwietnia około godz. 10.30. Ruch na skrzyżowaniu ul. Francuskiej z al. Jana Pawła II w Białej Podlaskiej dosyć duży, jak na tę porę dnia. Na wysokości myjni samochodowej około 20-letnia kobieta próbowała przedostać się na drugą stronę ulicy. Samochody zaczęły się zatrzymywać i dziewczyna ruszyła przez przejście dla pieszych. Ale gdy była mniej więcej na środku pasów, stojący w korku kierowcy zauważyli, że coś jest nie tak. Kobieta zatrzymała się na jezdni i przewróciła na plecy. Zasłabła. Świadkowie zdarzenia zaczęli udzielać jej pomocy. Ułożyli w bezpiecznej pozycji i sprawdzali funkcje życiowe. Pilnowali też, aby nie najechał na nią żaden samochód, bo niestety nie wszyscy kierowcy wykazali się cierpliwością i niektórzy zaczęli omijać leżącą na jezdni kobietę. Od razu została wezwana pomoc.

Po chwili z daleka słychać było już sygnały, wszyscy myśleli, że to karetka. Tymczasem ku zaskoczeniu osób udzielających pomocy, przyjechali strażacy. Zajęli się kobietą, ustawili na jezdni pachołki, a następnie przenieśli ją z ulicy na trawnik. Tam dziewczyna odzyskała przytomność, ale na krótko, bo po chwili znowu zasłabła i osunęła się na ziemię. W międzyczasie słychać było kolejne syreny. Tym razem zebrani na miejscu ludzie byli już pewni, że jedzie pogotowie, ale okazało się, że to kolejny wóz strażacki, który popędził w kierunku ul. Janowskiej. – Karetka przyjechała na końcu, po kilku minutach od telefonu. Zaczęliśmy się zastanawiać, dlaczego do wezwania, które dotyczyło zasłabnięcia, przyjechali strażacy. Czy nie było wolnego ambulansu i wysłali straż pożarną? – mówi nam jedna z osób, która była na miejscu.

Dlatego zapytaliśmy Stację Pogotowia Ratunkowego SPZOZ w Białej Podlaskiej, skąd i ile czasu jechała karetka do tego wezwania. – Odnośnie czasu dotarcia ZRM na miejsce wezwania, informuje, że karetka wyjechała ze Stacji Pogotowia Ratunkowego w Białej Podlaskiej przy ul. Warszawskiej 20. Z dostępnej w Stacji dokumentacji wynika, że czas dotarcia zespołu na miejsce zdarzenia wyniósł 5 minut – mówi Artur Kozioł, dyrektor SPR SPZOZ w Białej Podlaskiej.

Ale z pytaniami o wysyłanie karetek kazał nam się zwrócić do Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Lublinie. Bo od końca marca, decyzją wojewody lubelskiego, to ta jednostka zarządza dyspozytornią medyczną (powstała ona w Lublinie z połączenia czterech dyspozytorni, które dotychczas działały w Białej Podlaskiej, Chełmie, Zamościu i Lublinie). Tam odbierane są obecnie zgłoszenia z numerów alarmowych 999 i 112 z całego województwa.

W Lublinie otrzymujemy informację, że strażacy po prostu przyjechali do zasłabnięcia przypadkiem. – Dyspozytor medyczny nie dysponował straży pożarnej. Zespół straży jadąc do innego zdarzenia najechał na tę sytuację, wobec tego zatrzymał się, aby ją ocenić. W chwili wystąpienia zdarzenia były dostępne wolne zespoły ratownictwa medycznego. Zgodnie z danymi systemu elektronicznego SWD PRM, zgłoszenie zostało przyjęte o godz. 10.29, zespół ratownictwa medycznego został zadysponowany o godz. 10.30, do miejsca zdarzenia dotarł o godz. 10.35 – informuje Zdzisław Kulesza, dyrektor Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego SPZOZ w Lublinie.

Cały artykuł przeczytać można w papierowym i cyfrowym wydaniu „Podlasianina” na: eprasa.pl

Monika Pawluk

Dodaj komentarz

Komentarze

    Brak komentarzy