Chciał odjechać samochodem znajomego, który wcześniej naprawiał

Chciał odjechać samochodem znajomego, który wcześniej naprawiał

I pewnie by odjechał, gdyby nie to, że wyjeżdżając z hali uszkodził auto. Wtedy porzucił je i wziął nogi za pas. Na szczęście policja nie miała problemu, żeby go namierzyć.

W ubiegłym tygodniu dyżurny bialskiej Komendy Miejskiej Policji otrzymał zgłoszenie o tzw. krótkotrwałym użyciu pojazdu, czyli – mówiąc językiem niepolicyjnym – ktoś ukradł auto, żeby się przejechać.

Z relacji właściciela wynikało, że sprawca wyjechał osobową kią z hali, w której była ona remontowana. Ponieważ jednak uszkodził pojazd podczas wyjeżdżania z budynku, porzucił je na terenie posesji i uciekł. Właściciel dodał, że podejrzewa o ten czyn 35-latka bez stałego miejsca zamieszkania, który dzień wcześniej razem z nim naprawiał samochód.

– Sprawą zajęli się policjanci zwalczający przestępczość przeciwko mieniu bialskiej komendy. Funkcjonariusze potwierdzili przypuszczenia osoby zgłaszającej. W trakcie rozmowy z policjantami 35-latek przyznał się do wszystkiego. Oświadczył, że żałuje tego, co się stało, i że chce zwrócić koszty naprawy samochodu – poinformowała 5 września rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Białej Podlaskiej komisarz Barbara Salczyńska-Pyrchla.

Powodem jego zachowania miała być awantura z partnerką. Twierdził, że po niej – aby się „odstresować” – chciał przejechać się autem i chwilę w nim posiedzieć. Ponieważ na jego koncie figuruje zakaz prowadzenia pojazdów, twierdził, że nie zamierzał wyjeżdżać poza teren posesji…

Wiedział, że kia stoi w niezabezpieczonej hali, a w stacyjce pozostały kluczyki. Jednak wyjeżdżając z budynku niefortunnie zahaczył o jedną ze stojących tam maszyn, wgniatając lewy błotnik. Przestraszony porzucił samochód i uciekł, obawiając się konsekwencji.

– Mężczyzna usłyszał już zarzuty i przyznał się do winy. O jego dalszym losie zadecyduje sąd. Zgodnie z obowiązującymi przepisami grozi mu kara do ośmiu lat pozbawienia wolności – dodaje rzeczniczka policji.

 

 

Dodaj komentarz

Komentarze

    Brak komentarzy