Kącik książkowy: Bo kochać trzeba umieć...
Tym razem Wydawnictwo Replika proponuje naszym czytelnikom, a właściwie czytelniczkom, dwie nowe powieści: „Miłosną loterię” Anny Rybkowskiej i „Jeszcze jeden raz” Karoliny Janetty.
Kołobrzeg, Poznań, Warszawa. Marek, Zuzanna, Michał, Weronika i tajemniczy kot.
Grupa przyjaciółek spotyka się i wspiera po klęskach swoich kolejnych związków z facetami.
Jedna z nich, Zuzanna, jest pisarką, która kiepsko sobie radzi z życiem i pisaniem. Przeżywa rozstanie z facetem, który ją oczarował i szybko ostygł. Za radą przyjaciółki, równie jak ona nieszczęśliwej w miłości, postanawia zapłacić podejrzanemu wróżbicie za rytuał, dzięki któremu ukochany do niej wróci.
Nieszczęśliwy splot niesamowitych wydarzeń sprawia, że nie wszystko układa się tak, jak zainteresowani sobie wyobrażali. Na szczęście wszystko kończy się dobrze, a bohaterowie uświadamiają sobie, że chociaż miłość jest esencją życia, to jeszcze ważniejsza od niej jest przyjaźń.
Opinie o książce:
Anna Rybkowska pisze świetnie, o czym mogłam się przekonać nie raz i nie dwa. W tym wypadku uległa pokusie zwrócenia się ku żartowi literackiemu. Całkiem zgrabnie tę historię zagmatwała, odczarowała i doprawiła dowcipem w dobrym stylu. To książka, która was zaskoczy! (Iwona Banach, autorka wielu komedii z suspensem).
Bo kochać trzeba umieć.
Nina, pomimo dobrej pracy i kochającego męża, chce na nowo poczuć swoją wartość.
W pogoni za szczęściem wikła się w romans z Emilem. Jednocześnie zaczyna odbierać głuche telefony, czuje się prześladowana. Dodatkowo w pracy szef stosuje wobec niej mobbing.
Nie radząc sobie z problemami, postanawia poszukać pomocy u specjalisty. Podczas pierwszej wizyty dochodzi do zbliżenia między nią a terapeutą.
Co takiego wydarzyło się w przeszłości, że codzienne życie Niny stanęło na głowie, a podejmowane przez nią decyzje jeszcze bardziej wszystko komplikują?
Czytaj fragment:
Ten spokojny, jesienny wieczór nie wyróżniał się niczym szczególnym. Był dokładnie taki, jak wiele poprzednich, które spędziła z kochankiem. Na zegarze właśnie dochodziła dziewiętnasta. Pierwsze krople deszczu, które zwiastowały, że niedługo nadciągnie większa nawałnica, opadały swobodnie na złotawo-brunatne liście drzew. Półmrok, który panował w pokoju, przecinały promienie światła wpadające zza okna. Latarnie po drugiej stronie ulicy świeciły żółtym blaskiem.
Nina mocniej owinęła się kocem i odłożyła książkę na stolik. Spojrzała przez okno, w którym dostrzegła swoje odbicie. Smutne oczy wodziły za kroplami spływającymi po szkle. Rozpadało się na dobre. Przelotny uśmiech pojawił się na jej twarzy. Zupełnie jakby przeczuwała nadchodzącą ulewę. Zmarznięte stopy wsunęła pod koc i sięgnęła po telefon.
Ekran rzucił ostre światło, a grymas niezadowolenia przemknął po jej twarzy. Dostała wiadomość od Wiktora. Nie była zaskoczona, że kolejny wieczór spędzi bez niego. Musiał dłużej zostać w pracy. Westchnęła przeciągle i jeszcze raz spojrzała przez okno. Wiedziała doskonale, jak wykorzystać ten czas. Nie lubiła samotności. Pragnęła poczuć ciepło i bliskość drugiej osoby. Czekała tylko na znak.
Nie miała ochoty nigdzie wychodzić, ale książka, którą właśnie czytała, wcale jej nie porwała. Ko¬lejny wieczór spędzony przy butelce wina wydawał się torturą. Telefon zgasł i w pokoju znów zapanował mrok. Nina przymknęła powieki, wsłuchując się w kojący odgłos deszczu. Krople przyjemnie uderzały o parapet. Nastrój stał się melancholijny, a ona tak bardzo chciała od niego uciec.
Minął prawie rok od ślubu z Wiktorem. Coraz częściej w głowie Niny pojawiała się zdradziecka myśl: Ucieczka. Czuła, że ją oszukał. Inaczej wyobrażała sobie ich wspólne życie. To nie była obiecana idylla. Już nawet nie czuła, że żyje. To on zabijał ją od środka każdego dnia.
Zacisnęła powieki, żeby powstrzymać łzy, które same cisnęły się do oczu. Nie pamiętała już, ile nocy przepłakała. Wszystko się sypało. Popełniła błąd, zwodzona jego słodkimi obietnicami, skutecznie spijając je od pierwszego spotkania. Obiecywał nowy dom.
Prychnęła ze złości i gwałtownie podniosła się z kanapy.
Stała zupełnie sama w małym salonie. Dusiła się. Nadal tkwili w jej rodzinnym domu. Na dole mieszkała zrzędliwa matka, której Nina nienawidziła z całego serca. Negatywne emocje wzbierały już od jakiegoś czasu, a ona usilnie szukała dla nich ujścia. Ostatnio, gdy jeszcze bardziej przybrały na sile, nie wiedziała, jak długo zdoła się powstrzymywać.
Sygnał SMS-a powstrzymał niekontrolowany wybuch złości. Sięgnęła po telefon z nadzieją w sercu i szybko odczytała treść wiadomości.
To był SMS od Emila. Iskierki podniecenia za¬lśniły w błękitnych tęczówkach Niny. Miała nieodparte wrażenie, że przyciągnęła go do siebie myślami. Ta krótka wiadomość rozbudziła w niej coś, czego dawno już nie doświadczyła. Nie wiedzieć czemu płonęła na twarzy.
Wizja wieczoru zaczęła napawać ją optymizmem. Jeszcze kilkanaście minut wcześniej zupełnie nic na to nie wskazywało. Nina znów zaczęła emanować podnieceniem, którego brakowało jej od kilku dni. Baterie, w jednej chwili, zostały naładowane do maksimum, a przecież jeszcze nawet nie wyszła z domu! To Emil wprawił ją w to przyjemne uniesienie. Spowodował, że znów poczuła pożądanie. Na samą myśl robiło jej się cieplej tam na dole.
Zerwała się i pobiegła do łazienki, by spojrzeć w lustro. Poprawiła długie brązowe włosy teraz swobodnie opadające na ramiona. Usta pomalowała szminką w kolorze krwistej czerwieni, a potem spryskała się perfumami, które już dawno dostała od Wiktora. Nigdy jakoś nie zwróciła uwagi, że zapamiętał jej ulubiony zapach i obdarzył ją flakonem perfum na ostatnie urodziny. Nie przypominała sobie nawet, żeby ten prezent jakoś szczególnie ją ucieszył. To oczywiste, przecież była jego żoną. Za każdym razem powinien jej sprawiać przyjemność i obdarowywać podarunkami. Jej zdaniem nie było w tym nic szczególnego.
Ponownie spryskała się wonią słodkich perfum, jednak kwiatowy zapach nie był w stanie zamaskować poczucia winy. Nigdy nie malowała się ani nie stroiła dla Wiktora. Nie miała nawet ochoty dla niego pachnieć. Nie zasługiwał na to, ponieważ ją oszukał.
źródło: Replika.eu
Komentarze
Brak komentarzy