ZNP chce dymisji minister edukacji

ZNP chce dymisji minister edukacji

O zmianach w oświacie, oczekiwaniach nauczycieli i rodziców oraz postulatach skierowanych niedawno do premiera polskiego rządu, z Teresą Sidoruk, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego w Białej Podlaskiej, rozmawia Justyna Dragan.

Nie wszystkie poczynania minister edukacji podobają się Związkowi Nauczycielstwa Polskiego. Na waszym budynku wisi plakat dotyczący godnych płac dla nauczycieli. Jakie działania w związku z tym są podejmowane?

– Jestem po posiedzeniu zarządu głównego ZNP, które odbyło się 27 marca. Podjęto na nim uchwałę w sprawie wotum nieufności dla minister Anny Zalewskiej i w związku z tym skierowaliśmy pismo do premiera w sprawie dymisji pani minister. Stwierdziliśmy, że przez okres jej rządów oświata ma się coraz gorzej. Tę trudną sytuację odczuwają rodzice i uczniowie, ale też sami nauczyciele. Duża ich grupa straciła pracę, inni stracili godziny i pracują w niepełnym wymiarze.

Jakie są więc największe minusy wspomnianej przez panią reformy oświatowej?

– Naukowcy, profesorowie wyższych uczelni wypowiadają się, że pomysł likwidacji gimnazjów po 16 latach nie jest dobry. Nauka podstawowa będzie teraz trwała 8 lat, wcześniej było to 9 lat. Uczniowie tracą przez to rok edukacji. Trzy lata gimnazjum wciśnięto w dwa lata szkoły podstawowej. W związku z tym program klasy siódmej obejmuje 1,5 roku programu gimnazjum. Dlatego też uczniowie często narzekają na przeładowany program, a rodzice narzekają, że ich dzieci są obciążone zbyt dużą ilością nauki. To zrozumiałe. Nie pomyślano, aby inaczej skonstruować podstawę programową klasy siódmej, a potem ósmej.

Szkołom ciężko sobie z tym poradzić, a jak wiadomo nauczyciele muszą sobie z tym poradzić. Wiedza jest przekazywana w zdecydowanie szybszym tempie niż wcześniej, nie wraca się do wcześniejszego materiału, bo nie ma na to czasu. Zdolniejsi uczniowie sobie poradzą, pozostałym będzie trudniej.

Minusem jest też dwuzmianowość w szkołach, której udało się unikać dzięki gimnazjom. Mamy u nas szkoły, w których zajęcia kończą się nawet po godzinie 17. Poza tym samorządowcy mają problem z wygospodarowaniem pomieszczeń w szkołach podstawowych, wygospodarowaniem nowych gabinetów. Do tej pory nie mieliśmy przecież chemii i fizyki, a teraz trzeba było utworzyć specjalne klasy. To powoduje duże koszty, szczególnie w szkołach, które są oddalone, a nie są częścią zespołów.

Jakie są plany co do budynków gimnazjów, których w naszym regionie przecież nie brakuje? Chociażby w Ciciborze Dużym stoi spory obiekt, wybudowany specjalnie na potrzeby gimnazjum.

– Samorządy wydały duże pieniądze na wybudowanie gimnazjów. Nie wiem, jaki jest pomysł wójta gminy Biała Podlaska na zagospodarowanie budynku gimnazjum w Ciciborze. Przypuszczam, że zostanie tam przeniesiona szkoła podstawowa, w końcu jest to kompleks. Mamy natomiast oddzielne gimnazja, które zlokalizowane są w różnych miejscowościach. I tu pomysły samorządów są różne, od tworzenia domów opieki, po oddanie ich wsi na zagospodarowanie chociażby na dom kultury.

Co zatem ze szkołami podstawowymi, które muszą przyjąć teraz większą liczbę uczniów? Wcześniej problem ten rozwiązywały właśnie gimnazja...

16 lat temu, przed wprowadzeniem gimnazjów, w szkołach też była dwuzmianowość. Szkoły były za małe, nie wytrzymywały dużego obciążenia. W Białej mieliśmy nawet sytuację z trzyzmianowością, dzieci kończyły lekcje po godzinie 18, bo brakowało sal. Gimnazja tę sytuację rozładowały. W gminie Międzyrzec Podlaski mamy sytuację, gdzie w Misiach jest szkoła podstawowa, a w Jelnicy gimnazjum. Misie przejęły gimnazjum w Jelnicy, gdzie jeszcze uczniowie kończą drugą i trzecią klasę gimnazjum. Robi się tam ciasto, a dyrektor mówi, że miejsca jest za mało. Budynek w Jelnicy gmina przeznaczy na coś innego.

Najgorzej jest w gimnazjach, które nie zostały włączone do zespołów szkół, bo nauczyciele przestaną pracować. Taką sytuację mamy w Wisznicach, Sosnówce, Rossoszu. Najgorzej, że subwencja oświatowa jest okrojona. Nie wiadomo jeszcze, jak realizowana będzie sprawa podwyżek.

No właśnie, niedawno padła obietnica podwyżek dla nauczycieli.

– Tak, przed świętami padła propozycja 5-procentowej podwyżki dla nauczycieli. My, jako ZNP, wnioskowaliśmy, aby od 1 stycznia podwyżki wyniosły 10 procent. Pani minister z panią premier Szydło zastosowały elegancki zabieg i 2 września ogłosiły, że nauczyciele otrzymają 15-procentową podwyżkę. Dopiero w rozwinięciu padła informacja, że będzie to się odbywało w cyklu trzyletnim. Oczekiwaliśmy, żeby od 1 stycznia było do jednak 10 procent. Dowiedzieliśmy się, że środki pojawią się dopiero w kwietniowych przesunięciach finansowych.

W niektórych samorządach, na przykład w Konstantynowie, wypłacono podwyżki. W Białej, z tego, co wiem, jeszcze nie. Pani minister powiedziała, że środki na podwyżki powinny wygospodarować samorządy z pieniędzy, które zostały odebrane nauczycielom na dodatki mieszkaniowe. Tyle że tych dodatków od dawna nauczyciele już nie mają. Był to symboliczny zapis w Karcie Nauczyciela. Teraz oczywiście nie ma już zapisu o dodatkach mieszkaniowych dla miejscowości poniżej 5 tysięcy mieszkańców, a w związku z tym, że nie ma dodatków, samorządy powinny mieć teraz pieniądze. To jest oczywiście nieprawdą.

Dodaj komentarz

Komentarze

    Brak komentarzy