Wołyń oczami bialskiego artysty fotografika Tadeusza Żaczka
Tadeusz Żaczek podczas Foto Art Festivalu w Bielsku-Białej
Z Tadeuszem Żaczkiem z Białej Podlaskiej rozmawia Istvan Grabowski
Znalazłeś się w gronie 53 wybitnych fotografików, eksponujących swoje prace podczas 10. edycji Foto Art Festival im. Andrzeja Batury w Bielsku-Białej. Jaki charakter ma ta impreza?
– Od swojego debiutu w 2005 roku festiwal nie traci impetu. Ma już szeroki międzynarodowy charakter. Wystawy prezentowane są w profesjonalnych warunkach, w kilkunastu galeriach najważniejszych instytucji kultury w Bielsku-Białej, zamieniając miasto na ten czas w prawdziwą stolicę fotografii. Jak głosi festiwalowe hasło, jest to impreza dla ludzi i o ludziach. Można tam znaleźć fotografie dokumentalne, pejzaż, reportaż i eksperyment. Ja prezentuję w Bielsku-Białej zdjęcia pochodzące z Wołynia. Ciekaw byłem, czy życie tamtejszych mieszkańców odbiega mocno od naszego. Przekonałem się, że niezbyt wiele, choć realia ukraińskie są nieco inne. Pokazuję tamtejszych mieszkańców w plenerach, ale też we wnętrzach mieszkań.
Jako jeden z nielicznych autorów z Południowego Podlasia, od 20 lat należysz to Związku Polskich Artystów Fotografików. Co oznacza dla ciebie obecność w takiej organizacji?
– Niewątpliwie nobilitację. Kiedy otrzymałem pozytywną opinię o członkostwie, czułem się wyróżniony, że znalazłem się w elitarnym towarzystwie i że ktoś docenił starania autora z niedużego miasta. Do związku przyjmowane są osoby z niebagatelnym dorobkiem i stażem. Niezbędna jest też opinia dwóch artystów wprowadzających kandydata. Członkostwo w związku daje mi możliwość uczestnictwa w ciekawych plenerach i ogólnopolskich wystawach i festiwalach, jak choćby ten z Bielska-Białej.
Jak długo zajmujesz się fotografowaniem?
– 43 lata. Sam nie wiem, kiedy minęło tyle czasu. Pamiętam jednak swoje pierwsze kroki, stawiane w Młodzieżowym Domu Kultury w Białej Podlaskiej. Patrzę na te początki z rozrzewnieniem, uświadamiając sobie, ile się od tamtej pory nauczyłem.
Fotografia to dla ciebie hobby, pasja czy zawód?
– Wszystko po trosze. Bez fotografii nie potrafiłbym pewnie żyć. Jak bardzo wciągające jest to zajęcie, najlepiej wiedzą ludzie, którzy zajmują się nią na serio co najmniej kilka lat.
Wiem, że od dawna specjalizujesz się w fotografowaniu prawosławia. Co cię w nim urzekło?
– Chyba duchowość i symbolika. I choć cerkwie prawosławne są szalenie barwne, wykonuję głównie zdjęcia czarno-białe, lepiej oddające nastrój tajemnicy towarzyszącej prawosławnym obrzędom i zwyczajom.
Z czego czujesz się dumny?
– To bardzo trudne pytanie. Sukcesu w tej dziedzinie nie mierzy się liczbą przygotowanych wystaw, choć mają one znaczenie. Dla mnie istotny jest fakt, że mimo upływu lat wciąż fotografuję i znajduję powody, aby to robić.
Zauważyłem wzmożone zainteresowanie fotografią ze strony młodych ludzi. Jakie cechy powinien mieć kandydat na dobrego fotografika?
– Przede wszystkim wytrwałość, dobre oko i wyczucie smaku, które wyrabia się latami. Do dobrej fotografii nie najważniejszy jest profesjonalny sprzęt, który teraz można zakupić bez problemu, ale wiedza i własny rozpoznawalny styl. Fotografuje dziś mnóstwo osób zrzeszonych w klubach entuzjastów tej sztuki, ale widz zapamiętuje tylko niektórych, artystów wrażliwych i świadomych tego, co chcieliby pokazać. Ci, którzy nie poddają się po pierwszych niepowodzeniach, doskonalą umiejętności w studium fotograficznym istniejącym przy Związku Polskich Artystów Fotografików. Wykładają w nim wyjątkowi fachowcy, którzy wiedzą o fotografii prawie wszystko.
Komentarze
Brak komentarzy