Szymanderski: Martwi mnie próba przywrócenia władzy jednej partii

Szymanderski: Martwi mnie próba przywrócenia władzy jednej partii

W ubiegłym roku Jacek Szymanderski apelował do byłych parlamentarzystów o aktywne włączenie się w walkę o demokrację i praworządność

Jacek Szymanderski miał w 1989 r. 44 lata i był już w Polsce znanym działaczem opozycji solidarnościowej. Z wykształcenia socjolog, pracował w Instytucie Historii PAN. Jak charakteryzowała go „Gazeta Wyborcza” w swoim pierwszym numerze, jako kandydata Komitetu Obywatelskiego do Sejmu, w latach 1980-1981 był członkiem władz „Solidarności” Regionu Mazowsze i delegatem na I Krajowy Zjazd „S”. W stanie wojennym internowany i więziony.

W 1989 r. znów był członkiem władz Regionu Mazowsze i rzecznikiem prasowym „Solidarności” Rolników Indywidualnych. M.in. dlatego w wyborach 4 czerwca kandydował z rolniczego województwa bialskopodlaskiego i bez problemu został posłem. Oto jego wypowiedź, w której wspomina czas rozpoczynających się wtedy w Polsce przemian ustrojowych, dokonuje oceny ich przebiegu oraz obecnej sytuacji politycznej w naszym kraju.

- Trzeba pamiętać, że kraj był wtedy w fatalnym stanie – gospodarka w absolutnej ruinie, inflacja galopowała, do niebotycznych rozmiarów urósł dług państwowy. Temu trzeba było się przeciwstawić. Najważniejszym celem stało się odsunięcie od władzy monopartii, czyli PZPR. Wiedzieliśmy, że żeby ratować gospodarkę, trzeba wprowadzić porządek zachodni, oparty na własności prywatnej przedsiębiorstw. Wielkie znaczenie miało to dla rolników indywidualnych, którzy w czasach PRL zawsze bali się, że ich prywatna własność ziemi zostanie ograniczona. W tym patrzeniu na Zachód nie było jeszcze mowy o przystępowaniu do Unii Europejskiej.

Jeśli chodzi o walkę z inflacją uważałem, że muszą być wprowadzone porządki kapitalistyczne. Nie używałem tego terminu, mówiłem o własności prywatnej i o swobodzie działalności gospodarczej. Uważałem, że pojęcie kapitalizm, ze względu na silną propagandę w PRL, może być odbierane jako pejoratywne. Z fatalnej sytuacji gospodarczej udało nam się wybrnąć perfekcyjnie. Już w momencie wstępowania do Unii Europejskiej, a potem w ciągu paru lat członkostwa, sytuacja materialna ludzi znacznie się poprawiła. To prawda, że nie wszystkim równo, co doprowadziło do konfliktów społecznych. Nie mieliśmy na początku, ja nie miałem, świadomości jak ewentualnie nierówności społeczne wywołane zmianami gospodarczymi mogą przyczynić się do podziałów, do niepokoju, wręcz nienawiści.

Ważna była sprawa świadomości moralnej naszego społeczeństwa, która na progu przemian gwałtownie rosła. Jako człowiek interesujący się historią, rozumiałem, że po drugiej wojnie światowej nasz naród był jakby w proszku. W bilansie do przedwojnia, brakowało 11 milionów ludzi. Miasta leżały w gruzach. Znaczna część ludzi musiała zamieszkać w nowym, często bardzo odległym miejscu. Ogromne ich ilości zostały przeniesione na tereny poniemieckie. Na spotkaniach wyborczych widziałem jak ten naród kompletnie rozbity, poddany władzy komunistycznej, po 40 mniej więcej latach odbudowuje swoją świadomość i chce obalenia niedemokratycznej i opresyjnej władzy. Pojawiały się dyskusje o potrzebie obudzenia dumy narodowej.

Cały artykuł w papierowym i cyfrowym wydaniu tygodnika "Podlasiak" nr 25 od 18 czerwca

Roman Laszuk

 

Dodaj komentarz

Komentarze

    Brak komentarzy