Zabytkowe szybowce zleciały się do Białej Podlaskiej

Zabytkowe szybowce zleciały się do Białej Podlaskiej

Szybowiec Seibe SF 27 A wyprodukowany w 1965 r. Właściciel Jaroslaw Kadesz z Ołomuńca (na zdjęciu) nadał mu własne imię „Sefinka”.

Na „realny pomysł” na zagospodarowanie bialskiego lotniska wciąż pozostaje czekać. Na szczęście są ludzie lotnictwa, którzy lotnisko ożywiają. Wykonują tu na co dzień loty szkoleniowe i rekreacyjne dwa ośrodki: szkoła lotnicza BB Aero i Aeroklub Lotu. Ale lotnisko zostało też dostrzeżone z zagranicy. W Białej Podlaskiej odbył się zlot zabytkowych szybowców.

Inspiracją było spotkanie przed rokiem, w Chorwacji w Aeroklubie Split na imprezie pn. „Latanie na żaglu na zabytkowych szybowcach”.

Znalazł się tam, na zaproszenie przyjaciela, lotnika Borysa Kožuha, pilot instruktor szybowcowy z BB Aero Roman Kiełpikowski. Do dyspozycji były cztery zabytkowe szybowce. Startowały ze zbocza góry. Na koniec spotkania żona pana Romana zaproponowała, że może by tak za rok w Polsce...? Pomysł bardzo spodobał się Borysowi Kožuhowi, który na co dzień jest profesorem pedagogiki, wykłada m.in. w Krakowie, a bywając w Polsce często lata na lotnisku w Bielsku Białej, skąd wywodzi się BB Aero. Jest on poza tym wielkim propagatorem starych szybowców i tak jak bywało dawniej, startów na linie ciągniętej przez samochód. Rozległe bialskie lotnisko daje tu znakomite możliwości.

Do Białej na tydzień zjechali goście z wiezionymi na specjalistycznych wózkach szybowcami. Na lotnisku odwiedziłem ich na dzień przed odjazdem. Zostały już tylko dwa zabytkowe szybowce. Goście z przyjemnością latali na akrobację na maszynach współczesnych, natomiast gospodarze nie bez emocji dosiadali tych zabytkowych. Tym razem starty odbywały się wyłącznie za wyciągarką.

Jak wyjaśnia Roman Kiełpikowski, start za samochodem jest dość podobny. Tyle tylko, że w tym przypadku lina nie nawija się na bęben, a zachowuje stałą długość. Dynamika startu jest też mniejsza. Na początku szybowiec wolniej się rozpędza. To ze względu na bliskość ziemi wymaga od pilota większej uwagi. Z liny o długości tysiąca metrów udaje się „wyciągnąć” wysokość 700 m.

Szybowiec Olimpia 2 b. Konstrukcja zaprojektowana jeszcze przed wojną w Niemczech. Była szykowana na olimpiadę w Helsinkach w 1940 r., która ze względu na wojnę się nie odbyła. Ten egzemplarz, będący własnością prof. Borysa Kožuha, został wyprodukowany w Anglii w latach 50. ub. wieku. Z kabiny wysiada Roman Kiełpikowski. Przy ogonie profesor już przygotowany odciągnięcia szybowca z pola lądowań.

Lotnicy już planują, by w przyszłym roku pokusić się o pobicie rekordu świata w wysokości osiągniętej przez szybowiec ciągnięty na linie za samochodem. Oczywiście w Białej Podlaskiej. Już cieszą się miłośnicy szybownictwa, którzy uwielbiają szum powietrza.

Jerzy Trudzik

Dodaj komentarz

Komentarze

    Brak komentarzy