Sylwia walczy o powrót do zdrowia

Sylwia walczy o powrót do zdrowia

BIAŁA PODLASKA Serce ściska, gdy widzi się tak heroiczną walkę o życie i powrót do zdrowia. Sylwia Parafiniuk ma dopiero 38 lat, ma dla kogo żyć i walczy ze wszystkich sił. By zwyciężyć, potrzebuje jednak naszego wsparcia.

Bialczanka jest mamą trójki dzieci: Bartosza, Mai i Aurelii. W marcu tego roku, podczas kąpieli, wyczuła w lewej piersi guza. Zaniepokojona udała się więc do ginekologa na wykonanie badania USG piersi.

– Lekarz stwierdził, że nic mi nie dolega, zwykłe zapalenie piersi, zalecił jedynie lepsze odżywianie, suplementację witaminą D i tyle! Nie dawało mi to jednak spokoju, bo guz był nadal, zaczęłam więc szukać pomocy u kogo innego. Zadzwoniłam do lekarza rodzinnego, który po informacji o moich objawach od razu wręczył mi Kartę Dilo. Po wykonaniu w szpitalu szeregu badań pod kątem onkologicznym nadal jednak nie wiedziałam, co mi dolega. Krótko mówiąc, zrezygnowałam z leczenia w moim mieście – opowiada kobieta.

Zaczęła szukać pomocy poza Białą. Przeszła biopsję cienkoigłową i gruboigłową, a potem usłyszała jednoznaczną diagnozę – rak inwazyjny bez specjalnego typu G2 z przerzutami do węzła pachowego.

– Świat się załamał w jednej sekundzie. Jednak nie miałam czasu na płacze i żale. Szybko się ogarnęłam, natychmiastowe konsylium, plan leczenia i do dzieła! Zaproponowano mi 4 czerwone chemie i 12 białych, następnie operacja, radioterapia, rehabilitacja i hormonoterapia. W lipcu tego roku podano mi pierwszą chemię i tak co trzy tygodnie, a potem co tydzień jeździłam na kolejne, aż do chwili obecnej. Jestem po 3 AC i po 9 białych. W międzyczasie, równo dwa tygodnie po podaniu pierwszej dawki AC, zaczęły wypadać mi włosy, resztę zgolił mi mąż – wspomina ciężkie chwile kobieta, której historię można przeczytać na portalu Zrzutka.pl.

To tam trwa właśnie akcja zbierana pieniędzy na dalsze leczenie i rehabilitację. „Koszt mojego leczenia jest dość spory. Do kliniki od mojego miejsca zamieszkania mam 150 km, gdzie na wlew muszę jeździć obecnie co tydzień. Jako osoba bezrobotna, posiadająca orzeczenie o niepełnosprawności ze stopniem znacznym, po otrzymaniu chemii i nie tylko wymagam pomocy osób trzecich. Ponadto za każdy dojazd do kliniki związany z badaniem kontrolnym czy wlewem również muszę ponosić koszty z własnej kieszeni. Nie ukrywam, że jest to dla mnie dosyć ciężka sytuacja. Po operacji czeka mnie jeszcze radioterapia i rehabilitacja, co wiąże się z kolejnymi wyjazdami i kosztami” – opisuje na stronie Zrzutka.pl.

I prosi o pomoc. Każda, nawet drobna kwota jest na wagę złota. Na portalu, na którym organizowane są różne zbiórki, wystarczy wpisać: „Pomóż mi wygrać walkę z rakiem” i wybrać kwotę wsparcia. 6 grudnia na koncie było już ponad 35 tys. zł z zakładanych 40 tys. zł. Brakuje więc już bardzo niewiele.

Dodaj komentarz

Komentarze

    Brak komentarzy