Sąd przywrócił bialskiemu kryminalnemu drastycznie obniżoną przez rząd rentę

Sąd przywrócił bialskiemu kryminalnemu drastycznie obniżoną przez rząd rentę

Wojciech Raczuk (w środku) liczył na korzystny wyrok sądu

W Sądzie Okręgowym w Lublinie 15 maja zapadł wyrok, na który Wojciech Raczuk czekał od prawie 1,5 roku. W wyniku ustawy dezubekizacyjnej znacznie obniżono mu rentę, choć nie przepracował ani minuty na rzecz państwa totalitarnego. W przyjętym przez rząd okresie dochodził bowiem do zdrowia po wypadku, do którego doszło podczas pełnienia służby. Postrzelił go podczas obławy groźny przestępca.

69-letni dziś bialczanin Wojciech Raczuk był zatrudniony w Komendzie Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej w Białej Podlaskiej, w wydziale kryminalnym. Jego codzienność naznaczona była udziałem w wielu trudnych akcjach, często tych najwyższego kalibru. Choć było ciężko, kochał swoją pracę.

6 celnych strzałów

8 lutego 1982 roku zapamięta na długo. Był poniedziałek. Dzień zapowiadał się spokojnie, jednak jego finał niesie skutki aż do dnia dzisiejszego. Ruszył wtedy wraz z innymi funkcjonariuszami na obławę. Celem było schwytanie groźnego przestępcy Józefa Koryckiego, który poszukiwany przez ówczesną milicję miał się dopuścić licznych rozbojów a nawet zabójstwa. Gdy namierzono go pod Międzyrzecem Podlaskim, rozpoczęła się cała akcja.

Ta nie do końca poszła jednak po myśli służb, doszło bowiem do postrzelenia dwóch funkcjonariuszy, w tym Wojciecha Raczuka. Z osiemnastu oddanych przez Koryckiego strzałów, sześć trafiło w niego. Podczas rozprawy w dniu 15 maja, opowiedział przed sądem: – Po przyjęciu kul, prosiłem Boga o chociaż dziesięć minut życia. Bałem się. Po wypadku byłem w szoku pourazowym, w stresie, dochodziłem do siebie w szpitalu w Lublinie, to tu uratowano mi życie. Najważniejsze było dla mnie moje zdrowie. Trzeba to przeżyć, żeby zrozumieć.

Po postrzale od groźnego przestępcy, Raczuk długi czas był w szpitalu, potem w sanatorium a na koniec - w marcu 1983 roku - komisja lekarska uznała go za niezdolnego do pracy. Po wypadku, decyzją zwierzchników, gdy jeszcze tliła się nadzieja, że może wrócić do służby, został przeniesiony do komisariatu w Łosicach, gdzie miał być zastępcą komendanta. Mimo dopełnienia formalności, rozkaz dotyczący przeniesienia, które miało być rekompensatą za udział w tak tragicznej w skutkach akcji oraz wpływać na wysokość czekającej go renty, nigdy nie został zrealizowany.

Fakt, że Raczuk nie przepracował ani dnia po przeniesieniu, potwierdził podczas rozprawy świadek Jerzy Kostecki. Emerytowany policjant pracował w tamtym okresie w referacie operacyjno-dochodzeniowym, znał dobrze przypadek Wojciecha Raczuka. – Po wypadku nie wrócił do służby, nie przepracował ani jednego dnia po przeniesieniu rozkazem naczelnika wydziału kryminalnego do komisariatu w Łosicach – zeznał.

Ogromne zainteresowanie sprawą

Podczas rozprawy w Sądzie Okręgowym w Lublinie, w której tygodnik "Podlasiak" uczestniczył jako jedyne czasopismo z południowego Podlasia, oprócz licznie zgromadzonych znajomych Raczuka z pracy, ogólnopolskich mediów, pojawił się także mecenas Jarosław Jagura z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Sędzia Ewa Gulska wyraziła zgodę na przedstawienie stanowiska fundacji w sprawie.

– Nie kwestionujemy tego, że państwo może dokonywać rozliczeń z przeszłością, z totalitarnymi reżimami. Jednak musi się to dokonywać z poszanowaniem standardów konstytucyjnych i międzynarodowych – przyznał. – Świadczenie pana Raczuka zostało obniżone o ponad 70 procent, został pozbawiony 2/3 swojej renty. Wcześniejsza ustawa obniżała świadczenia o około 20 procent w przypadku byłych funkcjonariuszy a więc różnica jest poważna. W naszej ocenie przy rozliczaniu byłej służby bezpieczeństwa, trzeba brać pod uwagę indywidualną sytuację każdego z funkcjonariuszy. W przypadku Wojciecha Raczuka nie pełnił on bowiem funkcji na stanowisku, które zostało uznane za godne potępienia i ukarania przez ustawodawcę – podkreślił.

Sąd nie odnosił się do tego, czy ustawa, która obniżyła pensje byłym funkcjonariuszom i która wzbudzała dużo wątpliwości, jest zgodna z Konstytucją czy też nie. Takie pytania kierowane były do Trybunału Konstytucyjnego, a zadał je Sąd Okręgowy w Warszawie, do którego wpływają skargi osób, którym obniżono uposażenia. Takich odwołań, według podawanych w sieci danych, mogło być nawet ponad 20 tysięcy.

Ustawa nie powinna go objąć

– Sąd nie widzi potrzeby odnoszenia się do niezgodności z Konstytucją ustawy z dnia 16 grudnia 2016 roku. Rozpoznanie tej sprawy i wydanie rozstrzygnięcia nie wymagało odniesienia się do zarzutów o niekonstytucyjności ustawy – mówiła sędzia Ewa Gulska.

Ogłaszając wyrok, przyznała natomiast, że w tej konkretnej sprawie ustawa w ogóle nie powinna być zastosowana.

Cały artykuł dostępny w papierowym i cyfrowym wydaniu tygodnika "Podlasiak" nr 21 od 21 maja

Justyna Dragan

Dodaj komentarz

Komentarze

    Brak komentarzy