Renkowski: Jesienią Podlasie będzie silniejsze niż wiosną

Renkowski: Jesienią Podlasie będzie silniejsze niż wiosną

Z Arturem Renkowskim, trenerem piłkarzy Podlasia Biała Podlaska, rozmawia Roman Laszuk

Kiedy rok temu rozpoczynał pan pracę w Podlasiu, przez piłkarską Polskę przetoczyła się informacja o najmłodszym w trzeciej lidze trenerze, który na początku sezonu stanie naprzeciwko najstarszego, czyli prowadzącego Wieczystą Kraków Franciszka Smudy. Stresowało to pana, czy prowokowało do myślenia – ja wam wszystkim pokażę?

– Stresu nie odczuwałem, bardziej odpowiedzialność. Byłem wówczas podekscytowany wizją budowy drużyny oraz klubu, bo na trzecioligowym poziomie trener odpowiada również za sprawy pozasportowe. Z nowym zarządem umówiłem się na projekt uwzględniający rozwój Podlasia, a więc klubu, który jest ważny dla lokalnej społeczności, i chciała ona czegoś więcej niż w poprzednich latach – lepszej gry i wyników, wyższej pozycji w tabeli. Tym bardziej że mieliśmy grać na pięknym, zmodernizowanym stadionie.

Początek nie był łatwy…

– Bardziej środek sezonu. Najważniejsze, że zrobiliśmy to, co najważniejsze w piłce, czyli osiągnęliśmy założone cele.

Mówiąc o początku, mam na myśli długie oczekiwanie na pierwsze u siebie zwycięstwo…

– Ta domowa niemoc była mocno frustrująca, bo robiliśmy wszystko, by wygrać. Oczywiście w piłce zdarzają się niechlubne serie wyjazdowe lub bez zdobytego gola, ale u nas pojawiła się ona po otwarciu stadionu. Na dodatek w kilku wydawałoby się już wygranych meczach traciliśmy gole w ostatnich minutach, jak z Koroną po indywidualnym błędzie, czy z Czarnymi, kiedy zbyt mocno cofnęliśmy się. Od początku pracy mówiłem jednak, że najlepszą wersję drużyny zobaczymy dopiero na wiosnę, i tak też się stało. Wiedziałem, że dwa miesiące zimowych przygotowań plus okienko transferowe to na tyle dużo, by gra wyglądała o wiele lepiej. A gdy do tego dojdzie obecne okienko, to drużyna w najbliższym sezonie powinna być już taka, jaką mam w swojej wyobraźni.

Nie da się ukryć, że dokonane zimą transfery i wypożyczenia znacząco podniosły jakość drużyny. Szczególnie, jeżeli chodzi o grę ofensywną. Jak szukaliście tak wartościowych zawodników jak Filip Arak, Wiktor Niewiarowski czy Damian Lepiarz ?

– Każdy transfer miał swoją historię. O Filipa Araka staraliśmy się już w listopadzie. Wiktor Niewiarowski przybył do nas jako wahadłowy, bo na takiej pozycji grał w pierwszej drużynie warszawskiej Polonii, ale na treningach okazało się, że profilowo idealnie pasuje do ataku. Z kolei pozyskanie znakomicie wyszkolonego technicznie Damiana Lepiarza, czyli klasycznej „dziewiątki”, było okazją wynikającą z wycofania się ŁKS Łagów z rozgrywek. Mimo że był stoperem, a napastnikiem został dwa-trzy lata temu, to ma on bardzo dobre zachowania, które jeszcze bardziej może rozwinąć, co też czynimy. Gdy do tego dodamy pozyskanych rok temu Jana Kozłowskiego i doświadczonego Mateusza Podstolaka oraz naszych zdolnych młodych wychowanków, nie powinno nikogo dziwić, że zespół zaczął osiągać coraz lepsze wyniki.

Ostatni z wymienionych, wskutek nieobecności kontuzjowanych najpierw Macieja Wojczuka, następnie Tomasza Andrzejuka, został nawet kapitanem drużyny…

– Bo to doświadczony zawodnik, wprost idealny do naszego zespołu. Jeśli młodzi widzą, że osoba, która ma około czterystu meczów w trzeciej lidze, na każdym treningu ciężko pracuje i ma pozytywne usposobienie, to sami starają się go naśladować. Na tego typu zawodnikach można budować drużynę.

Tym bardziej że wreszcie posiada ona tak doświadczone filary, jak Rafał Misztal, Arkadiusz Kot czy wspomniany Podstolak, od których takie bialskie talenty, jak Erwin Bahonko i Maciej Kurowski, mają się od kogo uczyć. Do tego pan zmierzał?

– Uważam, że obecnie posiadamy właściwe proporcje. Gdybyśmy bardziej poszli w młodość, to ciężej byłoby o pokazaną wiosną stabilizację formy. Oczywiście pojawiały się wahania, ale w sumie byliśmy na tyle mocni, że w ostatnich jedenastu meczach regularnie punktowaliśmy. W mojej drużynie nigdy nie zagra ktoś wyłącznie dlatego, że jest młodzieżowcem. Musi być dobry, jak Kurowski czy Bahonko. Wtedy na boisku wszyscy sami siebie napędzają, łatwiej o utrzymanie dyscypliny, bo o miejscu w składzie decydują wyłącznie aspekty sportowe.

A czy pan, jako młody trener, również czerpie z kogoś wzór?

– Oczywiście. W grudniu byłem na dwutygodniowym stażu u trenera Goncalo Feio w Motorze Lublin. Uważam, że w naszym kraju to topowy szkoleniowiec, i dużo z tego, co zobaczyłem, skorzystałem. Ponadto z polskich trenerów utożsamiam się z etosem byłego szkoleniowca Rakowa Częstochowa Marka Papszuna, Daniela Myśliwca ze Stali Rzeszów i Dawida Szulczka z Warty Poznań. Z zagranicznych szkoleniowców obserwuję Rubena Amorima ze Sportingu Lizbona, kilku z Bundesligi, czy też Matthiasa Jaissle z Salzburga.

Są tacy, co mówią, że jest pan za spokojny podczas meczu…

– Jest z tym różnie. Uważam, że rolą trenera w czasie meczu jest dawanie pewności zawodnikom, by na boisku mogli wyrażać wyłącznie siebie. Więcej emocji można u mnie dostrzec podczas treningów, wtedy widać mnie i słychać. Szczególnie w środy. Sam jeszcze niedawno grałem, więc doskonale wiem, co lubią zawodnicy i czego oczekują od trenera. Bo wyniki są odzwierciedleniem systematycznej pracy treningowej. Nie ma drogi na skróty. Jeżeli chce się zbudować coś długotrwałego, to tylko przez codzienną dyscyplinę.

Miniony sezon zapisał się w historii Podlasia jako trzeci, jeżeli chodzi o średnią zdobywanych w meczu punktów, a także drugi, jeżeli chodzi o skuteczność. Odczuwa pan z tego powodu satysfakcję?

– To zasługa wielu ludzi. Bezpośrednio za wyniki odpowiada drużyna, ale obok niej w klubie działa zarząd, który w ciągu ostatniego półtora roku wiele zrobił, aby było lepiej. Nie należy też zapominać o sponsorach, dzięki którym możemy funkcjonować, a przede wszystkim o mieście, na czele którego stoi lubiący piłkę nożną prezydent Michał Litwiniuk. Gdyby nie otrzymane z samorządu pieniądze, klub na pewno nie związałby końca z końcem. W styczniu mieliśmy spotkanie z panem prezydentem i obiecaliśmy, że za finansową pomoc odwdzięczymy się dobrą rundą rewanżową. Tak też się stało – w tabeli wiosny zajęliśmy drugie miejsce, jedynie za Stalą Stalowa Wola, sprawiając radość licznie przybywającym na nasze bialskie mecze kibicom, którym z całego serca dziękujemy za wsparcie.

Niepowodzeniem zakończył się udział w rozgrywkach Pucharu Polski. Przetrawił już pan porażkę ze Startem w Krasnymstawie?

– Mecz ten na pewno będzie w nas tkwił do następnego roku, kiedy postaramy się odkuć za ostatnie niepowodzenie. Pucharowe rozgrywki rządzą się innymi prawami i nieprzypadkowo w wojewódzkim finale zmierzyły się dwie czwartoligowe drużyny. Start szybko zdobył z nami bramkę, cofnął się nisko i mieliśmy problem, by skruszyć taki mur. Tym bardziej że wyraźnie brakowało nam tego dnia szczęścia. Najbardziej boli, że nie udało się wzbogacić klubowej kasy o 40 tys. zł.

Blisko dziesięciu zawodników już przedłużyło kontrakty na następny sezon. Jak duże zmiany przewiduje pan w kadrze Podlasia?

– Kluczowych zawodników staramy się zatrzymać. Dwóch, czyli Erwin Bahonko i Wiktor Niewiarowski, pojedzie na testy, lecz bez względu na to, czy pozostaną u nas, czy też odejdą, wzmocnimy kadrę zawodnikiem ofensywnym oraz środkowym pomocnikiem. Powinno się także pojawić kilku innych wartościowych piłkarzy oraz kolejni nasi zdolni juniorzy, jak chociażby posiadający spory piłkarski potencjał Adrian Wnuk, który już nawet zdobył gola w meczu z Wieczystą i jest na dobrej drodze, aby pójść śladami Maćka Kurowskiego. Powiem krótko – drużyna w nowym sezonie na pewno będzie silniejsza niż ta z wiosny.

Kto odejdzie?

– Czterech lub pięciu zawodników, by w ten sposób mieć fundusze do podpisania kontraktów z nowymi. Podziękowaliśmy już Mateuszowi Chyle i Arturowi Balickiemu, a pozostałych dziś nie wymienię, bo o decyzji chcę ich poinformować jako pierwszy.

Zespół rezerw awansował do klasy okręgowej. Taki był plan?

– Oczywiście. Każda z trzecioligowych drużyn powinna posiadać silne zaplecze, by w razie potrzeby móc sięgnąć po znajdujących się w nim zawodników. W rezerwach mogą również grać z pierwszego zespołu ci, którzy w pewnych okresach nie mieszczą się w podstawowym składzie, by chociażby nie wypaść z meczowego rytmu. A klasa okręgowa to wyższy poziom, szczególnie dla młodych zawodników, pragnących spróbować swoich sił w dorosłej piłce.

Planując grać o coś więcej w nowym sezonie – według mnie trudniejszym chociażby ze względu na drugoligowych spadkowiczów – klubowy budżet musi być pełniejszy. Poradzicie sobie z tym?

– Uzyskane przez Podlasie piąte miejsce jest ponad stan, biorąc pod uwagę posiadane fundusze. W naszej grupie jesteśmy finansowym średniakiem. Dlatego wszyscy, którym zależy na dalszym rozwoju naszego klubu, powinni uczynić wszystko, by pojawili się nowi sponsorzy i w kasie przybywało pieniędzy. Najlepiej byłoby, aby klub pozyskał znaczącą firmę, która zechciałaby zostać naszym głównym sponsorem. Ale nie pogardzimy też mniejszymi kwotami od każdego, komu zależy na naszym rozwoju.

Cel na nowy sezon to…

– Zbudowaliśmy solidne fundamenty, jesteśmy ambitnymi ludźmi, zatem dobrze byłoby, aby za rok zająć wyższe miejsce, i w to będziemy celowali. Dużo zależeć jednak będzie od okienka transferowego oraz możliwości finansowych. Przygotowania rozpoczynamy 6 lipca, a w połowie pierwszej rundy będzie już widać, na co nas stać.

 

Dodaj komentarz

Komentarze

    Brak komentarzy