Policjanci eskortowali rodzącą się Marysię

Policjanci eskortowali rodzącą się Marysię

Asp. sztab. Piotr Barszcz (z lewej) i sierż. sztab. Krzysztof Iwan cieszą się, że mogli pomóc w dotarciu na czas do szpitala kobiecie, która chwilę później urodziła córeczkę

BIAŁA PODLASKA Pędził ulicami miasta i przejechał na czerwonym świetle na ruchliwym skrzyżowaniu, bo jego żona zaczęła rodzić. Kierowcę zatrzymali policjanci, a gdy poznali powód jego brawurowej jazdy, eskortowali samochód pod sam SOR. Dzięki wsparciu funkcjonariuszy rodząca kobieta na czas dotarła do szpitala i już pod opieką personelu medycznego urodziła córkę.

O takich niecodziennych sytuacjach, podczas których koledzy z innych jednostek policji eskortowali samochód z rodzącą kobietą do szpitala, aspirant sztabowy Piotr Barszcz i sierżant sztabowy Krzysztof Iwan, funkcjonariusze z Komendy Miejskiej Policji w Białej Podlaskiej, dotychczas dowiadywali się z przekazów medialnych. I gdy w środę 10 lipca rozpoczynali służbę nie sądzili, że sami będą uczestniczyć w tak nietypowej akcji.

Przejechał na czerwonym świetle

Było około godziny 21.30, gdy podczas patrolowania radiowozem ulic miasta policjanci zauważyli w okolicach skrzyżowania ul. Zamkowej z Narutowicza, że kierowca mazdy, ignorując sygnalizację, z impetem przejechał przez ruchliwą krzyżówkę na czerwonym świetle.

- Dojeżdżaliśmy do skrzyżowania od strony ul. Warszawskiej i czekaliśmy na zmianę świateł dla naszego kierunku, gdy nagle od strony ul. Narutowicza z dużą prędkością przejechał samochód. Kierowca zobaczył nas i tak jakby troszeczkę zwolnił, ale dalej kontynuował jazdę. Mówię do kolegi: "Coś jest nie tak, albo kolejny pirat drogowy, albo pijany". Zawróciliśmy, włączyliśmy sygnały świetlne oraz dźwiękowe i pojechaliśmy za tym samochodem. Kierowca się zatrzymał na przystanku autobusowym na wysokości boiska sportowego liceum im. Kraszewskiego - opowiada asp. szt. Piotr Barszcz.

Policjanci zbliżyli się radiowozem do zaparkowanego w zatoce autobusowej auta, a dla bezpieczeństwa bacznie obserwowali zachowanie kierowcy mazdy.

- Kierowca otworzył drzwi, więc krzyknąłem: "Chyba będzie uciekać!". Byliśmy zatem gotowi do kontynuowania akcji - mówi sierż. sztab. Krzysztof Iwan.

Moja żona rodzi!

Na szczęście, jak się okazało, zastosowanie takich procedur przez policjantów tym razem nie było konieczne. Co więcej, kierowca miał bardzo dobre wytłumaczenie na to, że przed momentem rażąco naruszył przepisy ruchu drogowego. Do niebezpiecznego przejazdu zmusiły mężczyznę okoliczności, a konkretnie jego jeszcze nienarodzone dziecko, któremu akurat tego wieczoru bardzo spieszyło się z przyjściem na świat.

- Kierujący krzyknął: "Panowie, moja żona rodzi!". Podjechaliśmy do zaparkowanego auta i po konsultacji z dyżurnym naszej komendy postanowiliśmy udzielić mu eskorty. Krzyknąłem tylko do kierowcy: "Proszę jechać za nami - bezpiecznie i ostrożnie!". Włączyliśmy sygnały dźwiękowe oraz świetlne i ruszyliśmy, oczywiście, cały czas zachowując ostrożność, żeby komuś nie zrobić krzywdy. Eskortowaliśmy samochód Warszawską, Zamkową, Artyleryjską, Piłsudskiego, Grunwaldzką i Terebelską aż pod Szpitalny Oddział Ratunkowy. Kierowca wjechał pod same drzwi i dopiero tam zobaczyliśmy wysiadającą z samochodu trzymającą się za brzuch kobietę w ciąży. Widać było, że za chwilę będzie rodzić. Personel medyczny wybiegł i zaopiekował się panią - dodaje Barszcz.

Zestresowany przyszły ojciec w emocjach zostawił samochód z włączonym silnikiem na podjeździe do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego. Funkcjonariusze przestawili auto. - Zaniosłem temu panu kluczyki i zostawiliśmy numer telefonu, z prośbą o kontakt, bo chcieliśmy wiedzieć, czy urodzi się chłopczyk, czy dziewczynka. Świeżo upieczony ojciec później zadzwonił, podziękował nam za pilotowanie i nawet przesłał zdjęcie dziecka. Wiemy, że urodziła się dziewczynka Marysia - uśmiecha się asp. szt. Barszcz.

Czytaj więcej w papierowym i cyfrowym wydaniu tygodnika "Podlasiak" nr 28 od 16 lipca

Monika Pawluk

Dodaj komentarz

Komentarze

    Brak komentarzy