Pojazdy z drewna, czyli fantazja bez granic

Pojazdy z drewna, czyli fantazja bez granic

PASJONACI Mieszkaniec Białej Podlaskiej mógłby z powodzeniem być bohaterem książki o nietypowych wynalazcach albo trafić do Księgi Guinnessa. Wykonuje bowiem przedmioty użytkowe, o jakich nikomu się nie śniło.

Zdolności Sławomira Weremkowicza zna prawie cała Polska. Najpierw podziwiano go na Podlasiu, potem za sprawą popularnego programu telewizyjnego „MdM” uznano go za człowieka pozytywnie zakręconego. Wystawiał też swoje dzieła w warszawskim Muzeum Etnograficznym. Ciągle coś projektuje, udoskonala, wyznacza nowe happeningi. Takimi przecież są pokazy jego niecodziennych produkcji.

Słoneczny duet

Bialski konstruktor od prawie 17 lat tworzy nietypowe pojazdy z... drewna. Poświęca temu zajęciu moc czasu, ale efekty są imponujące. Wehikuł Czasu, Tyranozaur, Tryceratops i Stregosaurus zaskakiwały obserwatorów drobiazgowym doborem elementów. Żaden z dotychczasowych modeli nie może się równać z najnowszym dziełem Weremkowicza.

Pomysł zbudowania olbrzymiego wehikułu narodził się przed czterema laty, a urzeczywistnienie planów trwało w domowej pracowni dwa lata. Słoneczny duet to trójkołowiec wykonany z różnych gatunków drewna (buk, jesion i dąb). Przypomina uskrzydlonego dinozaura, bo szalonemu konstruktorowi (jak sam siebie nazywa) zawsze imponowały kopalne gady, a film Stevena Spielberga dodatkowo pobudził wyobraźnię. Słoneczny duet łączy w sobie trzy pojazdy: rower, samochód i helikopter. Stąd też zaskakujące widza detale – obracające się śmigło, centralny zegar Patek, tablica rejestracyjna BPA, dwa serca dzwonu z imionami dzieci Marin i Marta, bidon, gwizdawka oraz rogi muflona imitujące kierownicę. Wszystko zaś starannie wystrugane z drewna bez użycia choćby jednej metalowej śrubki.

Majster od dziecka

– W przeszłości nie zajmowałem się obróbką drewna – wyjaśnia pan Sławomir. – Nie bawiłem się też w konstruowanie mechanizmów poruszanych siłą mięśni. Miałem jednak sporo pomysłów, które z braku czasu były odkładane na później. Kiedy przeszedłem na emeryturę, powiedziałem sobie, że nadszedł czas realizacji wcześniejszych planów. Przez prawie rok nikogo nie wpuszczałem do warsztatu. Dopiero, gdy połączyłem wszystkie elementy i model ekologicznego roweru był gotowy do prób, pokazałem go siostrze, a później sąsiadom. Mało kto wierzył, że drewniane dzieło ruszy z miejsca. A jednak się udało.

Rowery pasjonowały go od dziecka. Chętnie przy nich majstrował, rozbierał na części, potem składał. Były to jednak egzemplarze zwyczajne, produkowane masowo w fabryce, z metalową ramą, zębatką i metalowymi mechanizmami. Na pomysł zbudowania odmiennego, pierwszego w kraju roweru, wpadł po rozstaniu się z ZPW Biawena, gdzie obsługiwał wózki mechaniczne. Postanowił wypełnić wolny czas czymś pożytecznym. Wtedy zajął się majsterkowaniem i kreśleniem planów.

Najpierw gromadził potrzebne drewno. Potem mozolnie je obrabiał na domowej tokarce, a trudniejsze elementy cyzelował dłutem. Tylko dzieci mogły przyglądać się, nad czym pracuje tata. Efektem ponad rocznej dłubaniny był dość wysoki rower wykonany w całości z drewna, nazwany wehikułem czasu.

Chcieć znaczy móc

Rower pana Sławomira, na który można wsiąść z pomocą dwóch osób, był po trosze dziełem sztuki. Kierownicę uformowaną na kształt poroża jelenia zdobiła oryginalna gwizdawka. Z tyłu konstruktor umieścił sygnalizator w kształcie dzwonu. Zamiast błotników wokół kół zwisały sopelki. Ciekawostką był fakt, że wehikułem pana Sławomira dało się jeździć po ulicy, choć wymagało to nieco wprawy i siły mięśni kierowcy.

Weremkowicz wielokrotnie udowadniał, że chcieć znaczy móc. Zrobił coś, o czym marzył od lat. Dwukrotnie pokazywał się w telewizji. Być może wkrótce uda się zgłosić dzieło do Księgi rekordów Guinnessa. Niezwykłość starań konstruktora na to zasługuje. Planuje już następne dwa rowery z drzew owocowych. Znając zapał twórcy, można być pewnym powodzenia zamiaru. Mieszkańcy Białej Podlaskiej podziwiają Weremkowicza za upór i wytrwałość? Komu chciałoby się robić podobne konstrukcje? Chyba tylko jemu.

Istvan Grabowski

Dodaj komentarz

Komentarze

    Brak komentarzy