Podlascy przedsiębiorcy : W swoim fiacie 125p woził garnitur, koszulę i krawat

Podlascy przedsiębiorcy : W swoim fiacie 125p woził garnitur, koszulę i krawat

Miał być lekarzem. Takie było pragnienie rodziców. Po ukończeniu I Liceum Ogólnokształcącego im. J.I. Kraszewskiego dostał się na medycynę. Jednak histopatologia i klimat prosektorium nie przypadły mu do gustu. Wrócił do Białej Podlaskiej. Był akurat 1968 rok. Trwała budowa alei Tysiąclecia z mostem na Krznie.

Przyglądał się jej, kiedy właśnie na wizytację postępu prac przyjechał inż. Henryk Szydłowski, dyrektor Rejonu Eksploatacji Dróg Publicznych. Absolwent Politechniki Lwowskiej, dystyngowany, elegancki pan, w garniturze, pod krawatem. Słychać było, jak instruuje i wydaje polecenia podwładnym. Młodego Leszka tak to zafascynowało, że postanowił poszukać szczęścia w tej branży. Akurat był pierwszy nabór na wydział drogowy Politechniki Lubelskiej, wtedy jeszcze Wyższej Szkoły Inżynierskiej.

Trafił w dobre serce

Jako młody inżynier wrócił do Białej. Koledzy ze studiów nie wróżyli mu świetlanej przyszłości w prowincjonalnym mieście. A on miał przeczucie, że wrócić warto. Bardzo chciał pracować w Rejonie Eksploatacji Dróg Publicznych, nie przypuszczając w najmniejszym stopniu, że kiedyś stanie się właścicielem tego przedsiębiorstwa. Okazało się, że miejsca dla nowego inżyniera tam nie ma. Na marginesie można wspomnieć, że firma mieściła się wtedy w starych, nieistniejących już koszarach wojskowych przy ul. Brzeskiej, gdzie przed wojną funkcjonował dom publiczny.

Trafił zatem do Powiatowego Zarządu Dróg Lokalnych, który miał siedzibę przy ul. Żeromskiego. Jego pierwszą budową była droga z Janowa Podlaskiego do Gnojna.

Kiedy w 1975 roku, w wyniku reformy administracyjnej powstało województwo bialskopodlaskie, z trzech małych firm drogowych: Powiatowego Zarządu Dróg w Łosicach oraz także Powiatowego Zarządu Dróg i Rejonu Eksploatacji Dróg Publicznych w Białej Podlaskiej, został utworzony Rejon Dróg Publicznych o randze wojewódzkiej. Leszek Horeglad, mając ledwie dwa lata stażu po studiach, został tam zastępcą dyrektora ds. budowy. A firma liczyła tysiąc pracowników.

– Trafiłem w dobre ręce – z uznaniem wspomina ówczesnego dyrektora tego przedsiębiorstwa Jerzego Pytkę, absolwenta Politechniki Gdańskiej. Był to, jak mówi, wymagający, ale i sprawiedliwy szef, znakomity organizator, który „nigdy nie zajmował się pierdołami”. – To był mój nauczyciel zarządzania w drogownictwie – podsumowuje tamte dzieje.

Trasa – moje dziecko

Na samym początku możliwości produkcyjne świeżo sformowanego przedsiębiorstwa sięgały co najwyżej 5 km budowy nowych dróg na rok. Pod koniec lat 90. było to już 20 km, o często wysokich parametrach. A duże wymagania dotyczyły chociażby modernizacji trasy E30. – Zakres tamtych prac był imponujący w odniesieniu do dzisiejszych czasów – mówi inż. Horeglad. Jak wspomina, 75 procent potencjału firmy zaangażowane było w budowę nowych dróg, w szczerym polu. Wtedy powstała podstawowa sieć łącząca gminy byłego województwa bialskopodlaskiego. Dzisiaj większość prac drogowych na naszym terenie polega na modernizacji istniejącej infrastruktury i w mniejszym stopniu budowie od podstaw nowych dróg.

Aż przyszły czasy „Solidarności”, a potem w latach 90., transformacja ustrojowa i wreszcie gospodarcza. – Zawołał mnie dyrektor, mój przełożony z ramienia okręgu i powiedział: Leszek, ty jesteś młody, przychodzą nowe czasy, ty sobie poradzisz, otwieraj swoją firmę. Kiedyś mi podziękujesz – opowiada po latach Horeglad.

Pracując jeszcze w Rejonie Dróg Publicznych utworzył jedną z pierwszych spółek drogowych w byłym województwie bialskopodlaskim: Przedsiębiorstwo Handlowo-Usługowe Budownictwa Trasa. Firma funkcjonuje wciąż z powodzeniem. – To takie moje dziecko – podkreśla Horeglad. Jak mówi, był w tym przedsiębiorstwie kierowcą ciężarówek, robotnikiem, majstrem i inżynierem na budowie.

Prezes i brygadzista w jednym

Któregoś razu na Południowe Podlasie zawitał Mieczysław Wilczek. Znany biznesmen, z politycznym doświadczeniem – był ministrem gospodarki w rządzie Mieczysława Rakowskiego, już w latach 1988-89 rozpoczął w Polsce zmiany prawne, mające na celu wprowadzenie gospodarki wolnorynkowej. Przyciągnął go utworzony właśnie Wolny Obszar Celny w Małaszewiczach. W kooperacji z Włochami postanowił wybudować tu słynne niegdyś zakłady mięsne Polish Farm Meat. Zaprosił Horeglada na rozmowę. Po niemal trzech godzinach zaproponował, by firma Trasa zrealizowała tę inwestycję.

Horeglad był na tej budowie nie tylko prezesem swej firmy, ale częściej brygadzistą. Na co dzień chodził w waciaku i gumofilcach, w swoim fiacie 125p woził garnitur, koszulę i krawat. Kiedy pojawiał się Wilczek, musiał być elegancki, jak przystało na prezesa. Kiedy tamten odjeżdżał, przebierał się z powrotem w ubranie robocze. Pamięta, jak na którejś odprawie były minister roztaczał wizje rozwoju swej firmy w Małaszewiczach. Sukces miał być wielki. – Jak stanę na swoim portfelu, to cała Polska będzie mnie widziała – powiedział.

Prywatyzacja i pomoc syna

Wraz z rokiem 2000 przyszła możliwość prywatyzacji firm. Horeglad cierpliwie czekał na swój moment. I tak się stało. Ekipa, która wcześniej chciała sprywatyzować Przedsiębiorstwo Robót Drogowych, nie zdołała tego dokonać. Jemu się udało. Objął 40 procent akcji, stał się inwestorem strategicznym. Został przewodniczącym rady nadzorczej. Dyrektorem był inżynier Tadeusz Małaj, kolega ze studiów, mieszkaniec Lublina. Obu przyświecała idea, by najpierw firmę rozwinąć i dosprzętowić. Przez kolejne lata wszystkie zarobione pieniądze były inwestowane w rozwój przedsiębiorstwa (maszyny, urządzenia, nowe technologie), tak by dziś uczynić PRD jedną z wiodących firm drogowych we wschodniej Polsce. Od sześciu lat, po odejściu Małaja na emeryturę, Horeglad jest prezesem zarządu.

W roku 2014 do Leszka Horeglada dołączył syn Piotr, który po 12 latach pracy w korporacjach postanowił wrócić z Warszawy. – Boleję, że nie jest czystym drogowcem – mówi ojciec z żartobliwym uśmiechem. Piotr ukończył handel zagraniczny. Jest pierwszym i najważniejszym zastępcą. Teraz ojciec stopniowo przekazuje mu stery i zadania.

W 2017 roku powstaje Grupa Horeglad. Marka handlowa scalająca wszystkie spółki Leszka i Piotra Horegladów. W skład Grupy wchodzi Przedsiębiorstwo Robót Drogowych SA z Wytwórnią Betonów w Sielczyku i Wytwórnią Mas Bitumicznych w Woskrzenicach Dużych. Drugim filarem jest Przedsiębiorstwo Handlowo-Usługowe Budownictwa Trasa Sp. z o. o. w Białej Podlaskiej, z Terminalem Przeładunkowo-Składowym Aleksandra w Małaszewiczach oraz Hurtownią Farb i Lakierów w Białej Podlaskiej. Trzecie jest Przedsiębiorstwo Handlu Zagranicznego i Budownictwa Horpol, też z siedzibą w Białej Podlaskiej, zajmujące się głównie obsługą transportową spółek z Grupy. I jest jeszcze spółka jawna Allesta Horeglad, prowadząca kompleksowe usługi księgowe dla firm, zajmująca się doradztwem podatkowym, rozliczeniami z ZUS itp.

Brak ochrony polskich firm

Grupa ocenia swoje moce przerobowe na około 200 mln złotych rocznie. – Ale cóż z tego? – pyta retorycznie prezes Horeglad. – Cieszymy się, kiedy możemy uzbierać w ciągu roku zleceń na jedną czwartą tego.

Dlatego starają się wchodzić na inne kierunki działalności. Przykładem może być stacja obsługi samochodów czy też produkcja betonu cementowego o najwyższych parametrach. Wszystko poparte certyfikatami na materiały i technologię.

PRD SA skupia się na budowaniu własnej marki, unikając współpracy z dużymi firmami w ramach podwykonawstwa. Wynika to ze złych doświadczeń z czasu realizacji autostrady A2. Koncentruje się na inwestycjach realizowanych w promieniu 100 km, jako główny wykonawca. Prezes Horeglad ubolewa, iż mimo tego, że wiele się o tym mówi, nie ma ochrony polskich przedsiębiorców w kraju, i to we wszystkich branżach. Ma na myśli zbyt duże przetargi, które dla firmy tej wielkości jak jego, są nie do zdobycia. Ot chociażby budowa drogi wojewódzkiej z Parczewa do Lubartowa. Robotę wziął Strabag, austriackie konsorcjum ostro działające w Polsce. A wystarczyło podzielić inwestycję na 3-4 odcinki i już byłoby to do udźwignięcia dla firm macierzystych z Białej, Parczewa, Lubartowa, które i tak najprawdopodobniej, jeśli się zdecydują, będą mogły być podwykonawcami.

Cały reportaż przeczytasz w elektronicznym wydaniu Podlasiaka nr 5 >>

Jerzy Trudzik

Dodaj komentarz

Komentarze

    Brak komentarzy