Odpalili dopiero po przerwie

Odpalili dopiero po przerwie
fot. Roman Laszuk

Na ligowych meczach piłkarzy ręcznych AZS-AWF nie można się nudzić. Nawet jak do Białej Podlaskiej przyjedzie najsłabszy w Lidze Centralnej zespół. Na szczęście każde ze spotkań w swojej hali kończą w tym sezonie zwycięstwem. Również w minioną sobotę z ostatnią w tabeli Warmią.

AZS-AWF Biała Podl. – WARMIA Olsztyn 34:26 (17:16).

AZS-AWF: Wiejak, Kwiatkowski – Maksymczuk (7), Tarasiuk (2), Niedzielenko (5), Szendzielorz (1), Stefaniec (5), Mazur, Kozycz (3), Kandora (5), Antoniak (3), Lewalski (1), Baranowski (1), Wojnecki (1).

Warmia: Makowski – Mucha (1), Pinda (1), Reichel (6), Stępień, Safiejko (2), Laskowski (2), Kohrs (2), Pawelec (3), Konkel, Sikorski (1), Zemełka (1), Malewski (7).

Sędziowie: P. Gruszczyński (W-wa) i D. Żak (Radom).

Kary: AZS-AWF – 8 min., Warmia – 12 min.

Po emocjonujących do ostatniej sekundy meczach z Olimpią Piekary Śląskie oraz Padwą Zamość wydawało się, że w konfrontacji z olsztynianami już tak nie będzie. I nie było, ale pierwsza połowa zupełnie tego nie zapowiadała. Głównie z powodu od dawna nie widzianej w stolicy Południowego Podlasia fatalnej gry bialczan w defensywie.

Jako pierwszy trafił Michał Sikorski, ale szybko wyrównał Daniel Szendzielorz. Za chwilę na gola Damiana Pawelca tym samym odpowiedział Kamil Kozycz i znów był remis. Kilka minut lepszej gry gospodarzy połączonej z udanymi interwencjami Emila Wiejaka spowodowało, że po rzucie Norberta Maksymczuka prowadzili oni 5:3, ale od wyniku 8:7, podobnie jak w poprzednich dwóch meczach, coś zacięło się w ich ofensywie i przez siedem minut piłka ani razu nie znalazła drogi do bramki chronionej przez Daniela Makowskiego. Wpływ na to miało także podwójne osłabienie akademików (dwuminutowe kary dla Kacpra Baranowskiego oraz Łukasza Kandory), co wykorzystali rywale i w 18. minucie wygrywali 8:11. Ich prowadzenie mogło być wyższe, na szczęście Wiejak wygrał pojedynki z Marcinem Laskowskim i Dawidem Reichelem.

Trzybramkowa przewaga gości utrzymywała się do 25. minuty i dopiero końcówka pierwszej połowy pokazała, że rywalizują drużyny z przeciwnych biegunów ligowej tabeli. Na parkiecie po raz pierwszy pojawił się Marcin Stefaniec i nasi szczypiorniści zaczęli grać szybciej oraz bardziej agresywnie. Szybko przełożyło się to na wynik. Kolejno trafili Dominik Antoniak, Filip Lewalski oraz trener Stefaniec i na tablicy pojawił się remis 15:15. A kiedy po wykorzystanym przez Marcina Malewskiego karnym jeszcze w ostatniej minucie pierwszej części meczu celnie rzucili Antoniak i Maksymczuk, a Wiejak obronił próbę Pawelca, do przerwy prowadzili gospodarze.

Do tego stopnia zmotywowało to bialczan, że goście pierwszego po niej gola zdobyli dopiero w 39. minucie. Celnie rzucił najskuteczniejszy w sobotę w zespole Warmii Malewski, tyle że wcześniej piłka w bramce jego ekipy zatrzepotała już czterokrotnie. Czas upływał a obraz gry nie zmieniał się. Akademicy weszli na właściwe tory, znajdujący się już wcześniej na nich Wiejak utrzymywał swój wysoki poziom, co skutkowało rosnącą przewagą AZS-u. A kiedy jego kolega Wiktor Kwiatkowski pojawił się na moment na boisku i obronił karnego Malewskiego, zaś Kozycz celnym  rzutem zakończył akcję, wzrosła ona do ośmiu goli (27:19).

To akademikom wystarczyło i od tego momentu piłka lądowała w siatce na zmianę – najpierw w bialskiej bramce, następnie w olsztyńskiej. A gdy Adam Konkel ostemplował słupek, to niedługo po tym, kiedy goście grali w osłabieniu i ich bramka była pusta, Wiejak do niej nie trafił. Szkoda, bo byłoby to piękne ukoronowanie jego skutecznej w ostatnim tegorocznym meczu gry. Na ligowe parkiety piłkarze ręczni wrócą dopiero po półtoramiesięcznej przerwie – w ostatnią sobotę stycznia.

Roman Laszuk  

Dodaj komentarz

Komentarze

    Brak komentarzy