Jest wyrok sądu w sprawie tragicznego wypadku na Kubikach. Czy kąpielisko zostanie zamknięte?

Jest wyrok sądu w sprawie tragicznego wypadku na Kubikach. Czy kąpielisko zostanie zamknięte?

Sąd uznał, że Andrzej P., współwłaściciel nieruchomości położonej przy kąpielisku Kubiki w Chotyłowie, nieumyślnie naraził dwuletnią dziewczynkę na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. I zasądził mu 5 tys. zł grzywny i 15 tys. zł zadośćuczynienia dla matki dziecka. Wyrok jest nieprawomocny.

Przypomnijmy, że chodzi o głośne wydarzenie, gdy do studzienki kanalizacyjnej niedaleko plaży w Kubikach 16 sierpnia ubiegłego roku wpadła dwuletnia dziewczynka. Tylko dzięki szybkiej interwencji matki, cudem uniknęła śmierci. Matka w ostatniej chwili złapała ją za włosy i wyciągnęła z szamba.

Werdykt sądu jednak bardzo odbiega od tego, czego domagało się oskarżenie. Prokurator Iwona Wróbel jako oskarżyciel publiczny żądała roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata, grzywny i zadośćuczynienia na rzecz poszkodowanej w wysokości 80 tys. zł. Według niej, zachowanie Andrzeja P. było bezmyślnym działaniem, które w efekcie doprowadziło do tragedii. Jak przekonywała, dopuścił on do użytkowania niezabezpieczonej studzienki niezgodnie z warunkami miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego oraz wbrew przepisom o warunkach technicznych, mimo iż miał świadomość zagrożenia, ponieważ wiedział, że otwór do niej często był pozbawiany zabezpieczenia i że może to kiedyś doprowadzić do tragedii.

Brak należytej staranności powodem nieszczęścia

Spędzająca razem z mamą popołudnie na kąpielisku Kubiki dwulatka wpadła do niezabezpieczonego bezodpływowego zbiornika ścieków 16 sierpnia. Dziewczynka wskutek zachłyśnięcia się treścią szamba trafiła z zapaleniem płuc do szpitala. Traumatyczne przeżycie pozostawiło ślady w jej psychice. Dziecko do dzisiaj odczuwa lęk związany z kąpielą, nie daje sobie uczesać włosów, gestem pokazuje, jak to się wydarzyło. – Najbardziej boję się o stan zdrowia córki w przyszłości. Nie wiadomo, czy bakteria znowu się nie uaktywni – mówiła na rozprawie 23 marca Katarzyna Kasjaniuk, która domagała się od Andrzeja P. 80 tys. zł zadośćuczynienia.

Sąd uznał, że oskarżony, wbrew twierdzeniu oskarżyciela publicznego, nieumyślnie naraził dziecko na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i ciężkiego uszczerbku na zdrowiu oraz nieumyślnie spowodował u małej dziewczynki obrażenia ciała.

– Działania podejmowane przez oskarżonego, czyli zabezpieczenie otworu betonowym głazem, kładzenie w tym miejscu opon i pachołków drogowych, wskazują na to, iż nie chciał dopuścić do tego typu zdarzenia. Oskarżony zaznaczał, że codziennie sprawdzał stan studzienki. Fakt kontrolowania i zabezpieczania otworu potwierdzali przesłuchiwani świadkowie i przypadkowi plażowicze. Jednak logika i doświadczenie życiowe oraz okoliczności wskazują, że nie dochował należytej staranności w tym przypadku. To był szczyt sezonu wakacyjnego, wiele osób korzystało z kąpieliska i oskarżony powinien mieć na uwadze, że może dojść do takiego zdarzenia, że ktoś nie zauważy studzienki, szczególnie, że miał sygnały, że osoby zabierały z tego terenu betonowe zabezpieczenie, kradzione były opony i pachołki. Mimo to nie wykonał w sposób trwały tego zabezpieczenia. Tłumaczenie, że w związku z planowaną rozbudową odkładał to w czasie, nie zasługuje na usprawiedliwienie – uzasadniała wyrok sędzia Katarzyna Pacek.

Sąd przyjął skruchę oskarżonego

Nie bez znaczenia dla wymiaru sprawiedliwości była postawa oskarżonego, który wyraził skruchę za to, co się wydarzyło. Zgodnie z decyzją Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego, dokonał rozbiórki zbiornika ścieków. – Sąd dostrzegł, że dla oskarżonego to było również ogromne przeżycie. Kilkakrotnie przepraszał pokrzywdzoną, od samego początku interesował się losem dziecka, wyrażał skruchę za swoje niedopatrzenie i zaniedbanie – dodała sędzia Pacek.

 Sąd uznał, że żądana kwota zadośćuczynienia w wysokości 80 tys. zł jest zbyt wygórowana. – Żądanie to zasługuje na uznanie jedynie w części, a mianowicie sąd zasądził na rzecz małoletniej pokrzywdzonej 15 tys. zł. Niewątpliwie było to dla niej traumatyczne przeżycie. Jednak okres pobytu w szpitalu i leczenia był stosunkowo krótki, aktualnie dziewczynka odzyskała pełne zdrowie. Ta kwota w dużym stopniu zrekompensuje ujemne następstwa tego zdarzenia – tłumaczyła sędzia.

Sankcje karne dotyczące ograniczenia wolności zostały zupełnie pominięte przez sąd. Wyrok nie jest prawomocny. Matka dwulatki może również dochodzić dodatkowych roszczeń w postępowaniu cywilnym.

– Złożyliśmy wniosek o pisemne uzasadnienie wyroku. Zadecydujemy, co dalej, gdy je otrzymamy. Wyrok jest jeszcze w obiegu, więc się nie uprawomocnił. Kwota odbiega od oczekiwań, dlatego zdecydujemy, czy będziemy dochodzić odszkodowania jeszcze w procesie karnym, czy w oddzielnym procesie cywilnym. Sąd zastosował inną kwalifikację czynu, przyjął nieumyślność i zastosował niższą sankcję kary grzywny. Delikatnie to potraktował – podsumował adwokat Przemysław Bałut, pełnomocnik matki dziewczynki.

Oskarżonego Andrzeja P. nie było na ogłoszeniu wyroku. Jego obrońca, adwokat Michał Maksymiuk, nie chciał komentować finału sprawy bez konsultacji z klientem.

Kąpielisko zostanie zamknięte?

Sprawa tragicznego wypadku na terenie kąpieliska Kubiki odbiła się szerokim echem w społeczeństwie. Zbiornik wodny jest bardzo popularny, zjeżdżają tu urlopowicze z całego powiatu. Oskarżony Andrzej P., który od czterech lat jest współwłaścicielem nieruchomości, po całym zajściu rozważa, czy nie zamknąć plaży.

– Czasami latem tu jest więcej osób niż na plaży we Władysławowie. To nasza wizytówka. Niestety ktoś w nocy odbezpieczył otwór do studzienki. Mimo iż parking jest wydzielony, ludzie podjeżdżają samochodami bliżej, pod sam bar, tam, gdzie nie powinny stawać. Zapanować nad młodzieżą nie jest łatwo. Współczujemy bardzo dziecku i matce, ale nie wyobrażamy sobie, żeby obiekt został zamknięty – mówi Ewa Lipowiecka, sołtys Chotyłowa.

Według wójta gminy Piszczac Kamila Kożuchowskiego, teren kąpieliska pod zarządem Andrzeja P. wiele zyskał. – Za czasów Rolniczej Spółki Produkcyjnej w Chotyłowie kąpielisko wyglądało bardzo dziko. Nie było plaży, brzeg był nieuregulowany, nie to co teraz. Gdy kupił to obecny właściciel, teren został oczyszczony, pojawiło się ogrodzenie i infrastruktura. Kubiki można określić jako perełkę, takich urokliwych miejsc jest niewiele. Gmina przez dwa lata dzierżawiła nieruchomość, jednak z powodów finansowo-organizacyjnych zrezygnowała z tego. Dlatego wielkim ukłonem właściciela w stosunku do społeczeństwa jest to, że w ogóle umożliwia ludziom korzystanie z kąpieliska i obiektów. Oczywiście wnioski trzeba wyciągnąć z całego zdarzenia, jeżeli jednak zostanie podjęta decyzja o zamknięciu terenu, na pewno przystąpimy do rozmów. Nie wyobrażam sobie sytuacji, żeby ludzie nie mogli korzystać z potencjału tego miejsca – mówi Kożuchowski.

Sylwia Bujak

Dodaj komentarz

Komentarze

    Brak komentarzy