Nasze felietony: Własny punkt widzenia (3). Szarańcza, co obsiadła ten kraj
Czasem tak trzeba
Życie to bezustanny ruch, ciągła zmiana, i to jest w nim piękne. Dlatego trzeba brać je za rogi, cieszyć się nim każdego dnia i nie zabijać czasu, bo to jego domena. Często słyszymy stwierdzenie: gdybym mógł cofnąć czas… Na przeszłość nie mamy wpływu, chyba że jak u Orwella, „kto rządzi teraźniejszością, ma wpływ na przeszłość”. Ale że niby co? Historia się nie liczy, nie było faktów. Czy tylko chytrze zmienione przez krętaczy inaczej są sprzedawane? (Swoją drogą, frymarczenie historią to wyjątkowa niegodziwość).
W miejscu, w którym teraz jesteśmy, możemy odkłamać historię, ale wielu się boi, bo jest niewygodna! Zatem uwaga na przyszłość, bo żeby nie wstydzić się przeszłości, w teraźniejszości należy zachować większą rozwagę i powściągliwość w działaniu. Prawo moralne, o którym mówił Kant, nie jest wydmuszką, filozoficznym idee fiks. To kompas, którym można i należy się kierować, aby dojść do celu!
Ten argument nie dotyczy szubrawców, wszak oni idą w innym kierunku, jakby pod prąd w stosunku do ogólnie przyjętych norm moralnych, ale są bardziej skuteczni w działaniu. Skoro „nic dwa razy się nie zdarza”, nie popełniajmy błędów, bo później trudno wyjść z tarapatów! Ponoć do trzech razy sztuka, a dwa razy już było. Czy zatem przysłowie „Mądry Polak po szkodzie” nic nie znaczy?
Coś tam wspominałem o przeszłości, że niby nie da jej się zmienić. Zmienić nie, ale wrócić do niej okazuje się, że można, wystarczy się uwstecznić! Zastanawiam się jeno, czy warto do niej wracać, azali historia nasza jest takim pasmem sukcesów?! Przyszłość, choć nieznana, jest chyba bardziej przewidywalna i optymistyczna dla naszego kraju, pod jednym wszak warunkiem, że mieć będziemy umysły otwarte. Wystarczy wsłuchać się w głos sumienia i hasła, jakimi karmią nas politycy. To ani nie boli, ani nic nie kosztuje, jednakowoż służy naszej świadomości i może przynieść dużo dobrego.
Jeżeli ktoś obiecuje mi gruszki na wierzbie i „… mięs wszelakich wybór wielki…”, to jako homo sapiens czuję się lekceważony, żeby nie powiedzieć, traktowany protekcjonalnie. Złodziejstwa nie ma, nepotyzmu nie ma, buty i arogancji nie ma, rozdawnictwa też nie ma, to co jest?! Zagmatwana przeszłość i zaklinanie rzeczywistości! Za to inni wróżą nam świetlaną przyszłość i dobrobyt, krainę mlekiem i miodem płynącą, bez obcych i odmieńców oraz z rajem podatkowym, w którym nie będzie złodziejskiej skarbówki – „jak mnie tylko wybierzecie”.
Szczwane lisy Witalisy opowiadają nam bajki, zaś jeden celuje w kłamstwie (za które został napiętnowany) i nie cofnie się przed niczym, aby dopiąć swego. On to śmie z mównicy obrzucać swego przeciwnika politycznego epitetami: że Judasz, że kłamca, że wichrzyciel…! Czas dokonać oceny i zmian, które dadzą nam nadzieję lubo cofniemy się w rozwoju. Tylko że nie odmłodniejemy, a skostniejemy!
Nie tylko mądry
Oglądałem transmisję z Memoriału Kamili Skolimowskiej (Cykl Diamentowej Ligi) i taki byłem dumny z osiągnięć naszych sportowców, i ogólnie z organizacji i frekwencji. Tak wygląda Europa! Duma rozpierała mnie! Nie wiem, czy to było na pokaz, ale wizytówka kraju wspaniała. I zaraz taka refleksja – czy nie można tak zawsze?! Na stadionie każdy z każdym rywalizuje, ale nikt nikomu nogi nie podstawia! „Kalos kagathos”, czyli połączenie piękna i dobra – antyczna grecka maksyma, a aktualna jak nigdy wcześniej. To była licencja poetica, a teraz proza.
Są „intelektualiści”, którzy traktują sport jak piąte koło u wozu, bowiem na lekcjach wuefu byli ciency i teraz się odgryzają. Cykliści i „dwa pedały” to jest nieszczęście naszych czasów, ale czy na pewno?!
Miałem pisać o sporcie, ale bądź tu człowieku mądry, kiedy nawet pośród sportowców trafiają się barany – (czarne owce). Putin zorganizował Igrzyska, Łukaszenka może zorganizować morskie regaty, a my – zawody w himalajskiej wspinaczce i spływ dorzeczem Orinoko.
Może wiersz jakiś napiszę
I zaproszę na stadion
Gdzie tłumy
Tego nie opiszę
Bo ciarki.
I biega Ewa
I igra Świątek
I emocji tyle, że przez chwilę
Świat cały,
Cała proza przestaje być
Istnieć
Kalos kagathos
Ranę jak się odniesie
To ona się zabliźni
Ale, żeby stracić głowę
Dla pic(s)u..?!
Pan łzy roni rzęsiste
Dałem wam znak pojednania
To żaden nepotyzm
Żona to nie rodzina, można by rzec. Zięć, teść, śwagier też nie. To żadne koligacje, a zwykli ludzie, którzy tylko przez przypadek znaleźli się na listach wyborczych Konfederacji. Brak mi słów na takie dictum, ale cóż, co nie jest zabronione jest dozwolone, tylko czy przyzwoite?
Co w tym złego, że rodzinnie idzie się do wyborów. To nawet ładnie wygląda na zdjęciach w tabloidach. Pytanie tylko, czy jest to udział czynny, czy bierny? Komuś coś się pomyliło. Co innego jest głosować, a co innego kandydować! Dawno temu chyba Sikorski powiedział: „jak szarańcza obsiedliście ten kraj”. Już Samoobrona spraktykowała taki wariant, i jak to się skończyło? Nie, żebym ubolewał nad losem rodzin samoobrońców, ale Polski szkoda.
Nie wiem, jak jest w Korei, na Białorusi czy w Rosji, i nic mnie to nie obchodzi, ale w naszym kraju stosować takie praktyki nie przystoi! Polityka jest brudna, to każdy wie, ale ta nasza jest g…..na. Te dyrdymały, które dzisiaj opowiadał Bosak, że niby Konfederacja to jakaś alternatywa jest, równoważnik, języczek u wagi! Przecież to duby smalone są! Już ten narcyz Hołownia nie plecie takich bzdur na swoich kazaniach. Może i szkoda, bo wierni słuchają.
Jak zdobyć poklask – miską ryżu! Jedni obiecują plusy, ultraprawicowcy widzą w tym minusy, ale karuzela się kręci. Czy to tylko ja jestem taki kostyczny, czy są jeszcze inni, którzy patrząc na scenę polityczną naszego kraju, widzą kabaret? Żona to nie rodzina, i tego będą się trzymać. To z czego składa się podstawowa komórka społeczna?! Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia!
Ręka siną barwą kuta
Krzyż dzierżąca w dłoni
Kładzie się cieniem na tęczy
Ponura rzeczywistość katolickiego kraju
Wiersz, to taki skrót
„Do miejsc do których warto dojść…”.
Chyba zajmę się prozą.
Waldemar Golanko
Komentarze
Brak komentarzy