Nasze felietony: Własny punkt widzenia (19). Jaka susza, jak na południu powódź...!
„Złapał Kozak Tatarzyna…”, czyli o gospodarce wodnej
Niedawny nocny, a potem całodzienny parlamentarny spektakl, obserwowany przez wielu rodaków, był nie lada (nie powiem, że kulturalnym) wydarzeniem na narodowej scenie politycznej. Debata publiczna bardziej przypominała dom publiczny (z powodu atmosfery i knajackiego języka), a nie obrady Sejmu. A szło o kataklizm, jaki spadł na południowo-zachodnią Polskę, i jego skutki dla poszkodowanych.
Fakt, że tylko część kraju została bezpośrednio dotknięta powodzią, nie zmienia sytuacji, że konsekwencje gospodarcze odczuje całe społeczeństwo, ale o tym nikt się nie zająknął. Gospodarcze, to jedno, a polityczne, to drugie, i opozycji o to głównie szło, a to już inna para kaloszy. Wydawać by się mogło, że to nieszczęście, jakie dotknęło naszych rodaków, scementowało naród i przyczyniło się do narodowej zgody, wszak solidarność z pokrzywdzonymi to nasza cecha narodowa. Nic bardziej mylnego! Politycy to inny sort, a polaryzacja, jak oliwa, na wierzch wypływa.
Deficyt budżetowy na przyszły rok wynosić miał 289 miliardów, na co histerycznie zareagowała opozycja, i nie dziwota. Tyle kasy to ogromne obciążenie, czy stać państwo na taki ruch? – pytali zatroskani. A tu kolejny dramat i dodatkowe wydatki z budżetu. Czy aby na pewno dramat? Dla kogo? Rząd staje na głowie, aby zminimalizować skutki kataklizmu, ale to nie przysparza mu zwolenników, bo rana zbyt świeża. Za to opozycja jest w swoim żywiole, mnoży fake newsy, punktuje przeciwników politycznych i punktuje u pokrzywdzonych. To rząd odpowiada za finanse państwa, więc musi racjonalnie podchodzić do tematu, ale opozycja już nie. Opozycja może płynąć na fali, robić za dobrego wujka i zmieniać front. Rząd nie. Rząd musi stać na twardym gruncie.
Zapowiadane 23 miliardy na powodzian, według opozycji, to grosze są. Ona dałaby więcej, i w ogóle cały ten rząd do d…y jest! Takie głodne kawałki dobre są dla ciemnego ludu, ale nie dla obywatelskiego społeczeństwa. „Z pustego to i Salomon nie naleje”, ale nie w tym rzecz. Tu populizm i demagogia wzięły górę. Pisiory poczuły krew i ruszyły do ataku, aby zatopić politycznych przeciwników. Ten Tusk i cały jego rząd do bani jest! To banda nieudaczników i dyletantów! My wiedzielibyśmy, jak poradzić sobie z deszczem, rozciągnęlibyśmy parasol ochronny nad tym terenem i byłoby po sprawie, ani kropla by nie spadła! Zbiorniki retencyjne, poldery, to wymysły ekologów są, my zapobieglibyśmy tragedii u źródła! Wiadomo wszak, że deszcz pada z góry. Rozgonilibyśmy chmury, a nie łapali wodę w sito.
Osiem lat rządów zjednoczonej prawicy, a infrastruktura wodna jak przeciekała, tak przecieka. Ale to już wina Tuska! A on przecież tylko przejął schedę po poprzednikach, lecz o tym cicho sza. Zdaje się, że ten hejt i taka retoryka na dłuższą metę się nie obronią, bo mleko się rozlało i trzeba posprzątać. Ale na razie jak ta fala powodziowa rozlewa się po społeczeństwie i przekracza wszelkie bariery. Obecnie rząd koncentruje się na skutkach powodzi i ulżeniu poszkodowanym w biedzie, ale przyjdzie czas na refleksje i na rozliczenia. A wówczas sytuacja się odwróci. Bo to nie jest tak, że liczy się tylko dziś, tu i teraz. Na spokojnie trzeba będzie zbilansować zaszłości (bo infrastruktury wodnej nie buduje się w kilka miesięcy, tak to można doraźnie wały z piasku usypać) i jak najlepiej przygotować się na przyszłość, aby taka sytuacja nie powtórzyła się nigdy więcej!
Klimat czy pogoda?
Sądzę, że nie będę odosobniony, kiedy powiem, że programy popularnonaukowe to nasze okno na świat, które przybliżają nam encyklopedyczną wiedzę o szerokim świecie, w jakim żyjemy. Nie ruszając się z kanapy możemy wybrać się w podróż nieznaną, przemierzać Ziemię wzdłuż i wszerz, z północy na południe i ze wschodu na zachód, poznawać florę i faunę oraz habitaty, jakie one tworzą na lądzie, w wodzie i w powietrzu. Cuda, jakie stworzyła natura, są tak unikalne, a ich struktura jest tak wrażliwa, że wierzyć się nie chce, aby cała ta misterna konstrukcja powstała bez ingerencji Wielkiego Architekta Wszechświata.
Biotop, biocenoza, ekosystem to środowiska, w których żyjemy, a ich piękno zależy od różnorakich naturalnych czynników. Oglądam, podziwiam i doceniam kunszt Stwórcy (musiała być to tęga głowa). I tak się zastanawiam, czemu w swej mądrości nie przewidział czynnika ludzkiego? Bo człowiek, choć stworzenie Boże, to wymknął Mu się spod kontroli i wybrał własną drogę rozwoju, a kosztując „jabłko Adama” przypieczętował swój los. Pożerając wspomniany owoc, zaczął pożerać własny ogon.
„Czyńcie sobie Ziemię poddaną” – rzekł Pan, nie zdając sobie sprawy ze skutków tej jakże hojnej propozycji. I wspiął się człowiek na wyżyny swego rozumu, na szczyty gór, gdzie odkrył ślady swej działalności. I zszedł w głębiny oceanów, i tam też ręka jego sięgnęła dna. I stanął na biegunach, gdzie bezkresna, lodowa pustynia, i nie omieszkał wetknąć swoich pięciu palców w naturalny porządek rzeczy. I w przestworzach, gdzie jeno ptaki i anioły mają swoje królestwo, też zaczął się panoszyć, a atmosferę, którą oddycha, do cna zatruł.
Wszystkie te działania człowieka (z których jesteśmy bądź co bądź dumni) czkawką nam się powoli odbijają, bo gdzie nie spojrzymy, wszędzie bieda. A to ziemia pustynnieje, a to rzeki wysychają, a to oceany się ocieplają, a to atmosfera coraz cięższa. A wszystko to ma bezpośredni wpływ na otaczające nas rośliny i zwierzęta (bez których nasza egzystencja jest niemożliwa). I kiedy tak oglądam te programy przyrodnicze i słyszę te smutne konstatacje: ten gatunek zniknął z powierzchni Ziemi, a ten na wymarciu, a ten skrajnie zagrożony!, to włos jeży mi się na głowie od tych apokaliptycznych przepowiedni o końcu świata. I zadaję sobie pytanie, czy nie ma przed tym ratunku?
Ano jest! Trzeba tylko zrozumieć i chcieć. Żeby nie popadać w skrajny pesymizm, przypomnę słowa jednego takiego „myśliciela”: „Wstaję rano, patrzę przez okno, zimno jak cholera! To czemu ci nawiedzeni ekolodzy wciąż trąbią w telewizji o ocieplaniu się klimatu?!”. Można? Można. A susza? Jaka susza, jak na południu powódź! To wszystko się kupy nie trzyma. To może i to, co pokazują w tych programach, i biją na alarm, to wszystko bujdy są? Już mi lepiej. Powiało optymizmem.
Protest song
„Nic naprawdę nic nie pomoże…”.
Nie pomogą pieśni, apele
I taniec na rurze
Jeśli to potrwa dłużej!
Deszcz spada na ziemię
Dobrodziejstwo?
Przekleństwo?
Woda!
Przeklinać wodę?!
Bluźnierstwo!
Chmurne niebo nad Serengeti
Pochyliło się nad spieczoną ziemią
Cieniem się położyło
Wiatrem wzdęło
Otwarły swe podwoje żywioły
Niech deszcz leci, niech pada
Niech ziemia nasiąka
Niech życie przywraca martwej naturze
Uśpionej
Niech żywie!
Pocałunek wilgotny namiętny
Złożony na spierzchnięte usta
Królewny – przebudzenie
Gra wstępna
Pierwszy haust
Pierwszy dotyk i kolejne pieszczoty
Pierwszy oddech
Szum w głowie
Wezbrana fala
Ratuj się kto może
Namiętność zalewa swą wylewnością
Zagarnia pola lasy łąki
Porywa pąki
Czarę goryczy przepełnia
Dobrodziejstwo czy szaleństwo?
Spadłam na was deszczem (czego chcecie jeszcze?)
Tańczycie między kroplami
Śpiewacie protest songi
„O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny…”.
A mnie jest szkoda lata…
Łzę uroniłam!
Pochmurna byłam!
Waldemar Golanko
Komentarze
Brak komentarzy