Nadzieja pokona urazy, smutek i żal, czyli sztuka w przestrzeni parku Radziwiłłów

Nadzieja pokona urazy, smutek i żal, czyli sztuka w przestrzeni parku Radziwiłłów

Organizowany od 14 lat Park Sztuki to udana próba wyprowadzenia sztuki współczesnej z murów galerii w przestrzeń publiczną, jaką jest założenie zamkowo-parkowe Radziwiłłów w Białej Podlaskiej. W piątek 16 czerwca otwarto trzydniowe wydarzenie z udziałem szesnastu twórców, zaproszonych z różnych stron kraju.

Uroczystego otwarcia dokonał w amfiteatrze prezydent miasta Biała Podlaska Michał Litwiniuk, który wręczył artystom dyplomy i gadżety. Jak podkreśliła kierownik Galerii Podlaskiej Renata Sobczak, Park Sztuki ogłaszany jest corocznie w formie konkursu. W tym roku wpłynęło nań blisko 30 różnych projektów, a komisja artystyczna wybrała do realizacji 13. Instalacjom współczesnym towarzyszyły działania performerskie.

Sztuka współczesna wyraża się specyficznym językiem, bazując głównie na emocjach. Zgromadzona w parku widownia może reagować odmiennie od intencji autora. Dlatego zwróciłem się do zaproszonych twórców, aby wyjawili ideę towarzyszącą im w trakcie przygotowań do tych jakże nietypowych działań.

Spore zainteresowanie widzów wywołała instalacja Gabrieli Leśniok z Jawora pt. „Gryll, czyli mięsko zjedz, ziemniaczki zostaw”. Wiadomo, że większość rodaków kocha ogrodowe party z biesiadą przy suto zastawionym stole. Tłem instalacji Leśniok stała się rozłożona na trawie cerata w biało-niebieską kratkę. Trafiły na nią kolorowe talerze, półmiski, deseczki i tacki z wędzonymi szynkami, smażonymi stekami, bekonami i karkówkami w wyrazistych, zachęcających do spożycia kolorach. Sęk w tym, że mięsiwa wykonane zostały z form ceramicznych. Tylko dlatego, by wyrazić dezaprobatę wobec celebrowanego powszechnie przesytu, braku opamiętania i stylu życia nastawionego na konsumpcję. Artystka, z przekonania wegetarianka, nie spożywa mięsa, choć jest do tego stale namawiana.

Paulina Francuz z Pszczyny zaskoczyła widzów różnej wielkości grzybami, rozmieszczonymi w przestrzeni parku Radziwiłłowskiego. Ceramiczne grzyby zachwycały formą i kolorem. Umieściła je autorka z zamiarem podkreślenia szczególnej roli grzybów w ekosystemie. Jej zdaniem są one najważniejszymi formami na ziemi, użyźniającymi glebę i przyczyniającymi się do powstawania nowego życia. Rozkładające się grzyby tworzą w glebie siatkę umożliwiającą roślinom przekazywanie istotnych informacji genetycznych, energii i składników odżywczych. Ta niewidzialna siatka powiązań pozwala rozmawiać drzewom.

Interesującą instalację „Herb” wykonała Małgorzata Kaczmarska z Krakowa. Herb Trąby, nawiązujący do budowniczego bialskiego zamku księcia Aleksandra Ludwika Radziwiłła, został wycięty ręcznie w trawie i będzie czytelny, dopóki ona nie odrośnie. Kilka lat temu podobny herb Radziwiłłów, choć nieco większy przestrzennie, zaprezentowany został w parku z kawałków pobitych luster i cegieł.

Uczestniczący cyklicznie w Parku Sztuki międzyrzecki artysta Andrzej Męczyński uwielbia zaskakiwać widzów pomysłami i niecodziennymi skojarzeniami. W tym roku przygotował obiekt bez tytułu, pokazujący nieprzewidziane konsekwencje rozwoju cywilizacji. Jego instalacja w kształcie dziecięcych cymbałków nie nadaje się raczej do gry, gdyż wykonana została z fragmentów ostrych pił do cięcia drewna. Dzięki takiemu zabiegowi zmieniło się znaczenie dziecięcego instrumentu. Postęp cywilizacyjny zamienił je w przedmiot wysoce niebezpieczny.

Do symbolu drzewa genealogicznego i dumy z posiadania arystokratycznych przodków nawiązała białoruska artystka Anna Siliwonczyk z Mińska. Jej instalacja „Niebieska krew” przedstawiona została w pomysłowej formie suchych korzeni zabarwionych na błękitną barwę. Zostały one zawieszone między drzewami, pod którymi znalazł się stos ziemi z wysuszonymi korzeniami na górze. Ziemia łączy je z trawą i symbolizuje związek przeszłości z teraźniejszością.

Niektóre obiekty konkursowe miały prowokować widza do gry wyobraźni, nie zawsze tożsamej z założeniem autora. Krystyna Przybyło z Poznania przygotowała zaskakującą instalację dźwiękową „Echo”, stanowiącą próbę odbudowy nieistniejącego zamku Radziwiłłów. W miarę zbliżania się widza do przestrzeni zamkowej, odzywały się dźwięki sprawiające poczucie istnienia różnych komnat pałacowych.

Natomiast Marc Ney z Krakowa zaproponował tajemniczy obiekt „Breath” (Oddech). Barwny znak w postaci kolorowych wstążek miał przywoływać skojarzenia ze strojami ludowymi różnych regionów, ukazywać ich różnice i pokrewieństwa w kodzie kulturowym. Powiewające na wietrze wstążki mogły kojarzyć się niektórym z regionalnym powiewem, choć niekoniecznie.

Na oryginalny pomysł podkreślenia więzi człowieka z naturą wpadła Karolina Pielak z Gdańska. Jej instalacja „Harmonia współbycia” polegała na umieszczeniu w przestrzeni parku kolorowych kawałków filcu, przypominających o korzeniach, żyłach i krwi ludzkiej. Autorka połączyła drzewa niebieskimi liniami, na których uczestnicy instalacji mogli umieszczać białe wstążeczki. Błękitne linie symbolizowały duchowe połączenie z naturą, zaś wstążki – prośby kierowane do drzew i wszechświata.

Sugestywną instalację umieściła w parku Małgorzata Wróbel-Kruczenkow z Białegostoku. Jej „Tożsamość genetyczna” miała być poszukiwaniem kodu genetycznego przedstawicielek trzech pokoleń i refleksją nad własną tożsamością. Pomocne okazały się papierowe kostki z wizerunkami babki, matki i córki, pochodzącymi z różnych momentów życia. Część kostek umieszczona została w przestrzeni parkowej i w miniakwariach. Zdaniem autorki, radziwiłłowska woda z fosy zamkowej stanowiła łącznik pomiędzy teraźniejszością a przyszłością.

Zabawny obiekt „Duszka krocząca” przygotowała krakowska artystka Kamila Stovrag. Jej przyjacielska ludziom i wrażliwa duszka w kolorze błękitu próbowała objąć życzliwym ramieniem spacerujących po parku widzów. Chętni mogli usiąść na rozłożonym obok duszki kocyku, aby zrelaksować się w cieniu pani z planety Duszek i przenieść się do wymarzonego świata.

Niezwykle sugestywne okazały się działania performerów.

Szczególne wrażenie wywołała antywojenna manifestacja „Nie Dobranoc” białoruskiej artystki Viktoryi Kaliadziuk. Pochłaniająca mnóstwo istnień wojna na Ukrainie skłoniła artystkę do symbolicznego uśpienia w sobie poczucia bólu, urazu i smutku. Uśpieniu służyć miało owinięcie się czymś nieprzyjemnym. Kaliadziuk zdecydowała się okręcać wokół siebie czerwoną nic z ciepłego kleju. W trakcie swego pokazu najpierw stała, potem siedziała, aż położyła się na trawie z kołysanką na ustach. Z czerwonego kokonu, jaki udało się jej stworzyć, mógł wykluć się w niedalekiej przyszłości barwny motyl, symbolizujący nadzieję.

Jedno jest pewne: trzydniowe starania artystów, mimo kapryśnej aury, nie pozostawiły wrażliwych na piękno widzów obojętnymi.

Istvan Grabowski

zdjęcia Istvan Grabowski

Dodaj komentarz

Komentarze

    Brak komentarzy