Muzealne wspomnienia żony regionalisty Jerzego Sroki

Muzealne wspomnienia żony regionalisty Jerzego Sroki

Do 27 stycznia w Muzeum Południowego Podlasia oglądać można ciekawą wystawę „Ojciec i syn” ze zbiorów nieżyjącego już wybitnego bialskiego regionalisty, publicysty i historyka Jerzego Sroki. W 22. rocznicę jego śmierci muzeum zorganizowało wieczór wspomnień, na którym żona Jerzego ujawniła nieznane sekrety z jego życia.

Jerzy Sroka był osobą niezwykle skrupulatną i pracowitą. Pozostawił po sobie bogate archiwum, które miało mu służyć do napisania kilku ważnych dla niego książek. Nagła śmierć pokrzyżowała te plany, ale gromadzone przez lata dokumenty pozostały i mogłyby stanowić kanwę niejednej publikacji. Nie spełniły się nadzieje na wydanie książki „Podlaskie skrzydła nad Anglią”, w której Sroka zamierzał przedstawić wojenne i powojenne dzieje pilotów z Białej Podlaskiej i okolic, którzy zestrzelili wiele niemieckich samolotów w bitwie na brytyjskim niebie. Utrzymywał z nimi stały kontakt, który zaowocował kilkakrotnymi wyjazdami do Anglii.

Jednym z bliskich znajomych bialskiego dziennikarza był Otto Maciąg, starszy brat profesora warszawskiej ASP Ludwika Maciąga, wyjątkowo uzdolniony plastycznie.

W gronie znajomych, z którymi utrzymywał stały kontakt, była też Lidia Próchnicka, wybitna aktorka wywodząca się z Białej Podlaskiej. Dziwnym splotem okoliczności opuściła Kraków, gdzie stale grała, i wyjechała do Paryża, a stamtąd do Chile. Po latach trafiła do Nowego Jorku i zdobyła rozgłos w Ameryce, jak niegdyś Helena Modrzejewska, pierwsza polska aktorka grająca po angielsku. Wielkim marzeniem podlaskiego autora była też trylogia dotycząca Armii Krajowej. Udało mu się jedynie wydać jeden tom zatytułowany „9. Podlaska Dywizja Piechoty AK”, a pozostałe dwa tomy nie ujrzały, niestety, światła dziennego.

Intrygujące wspomnienia Jadwigi Sroki, która do dziś zachowała fenomenalną pamięć, uzupełniane były archiwalnymi fotografiami, prezentowanymi po raz pierwszy. We wspomnieniowym spotkaniu uczestniczyło wiele osób, które znały dziennikarza osobiście i czytały jego artykuły publikowane niegdyś na łamach „Słowa Podlasia”. Nic zatem dziwnego, że pytano ją o szczegóły, jakie trudno znaleźć w bibliotekach czy archiwach regionalnych.

Stałe felietony Jerzego Sroki „Żeb to pomorek”, pisane podlaską gwarą, dały nazwę pawilonowi handlowemu PSS przy ul. Janowskiej. Podpisywał je bowiem imieniem Sawko. Mało kto z obecnych tam osób wiedział, że był on autorem wielu szopek noworocznych, a szczegóły do nich gromadził przez okrągły rok. Pasjonował się teatrem i operetką, doskonale śpiewał i recytował. Z miłości do sztuki trafił nawet do Teatru Ziemi Podlaskiej, pierwowzoru obecnego Teatru Słowa.

Wspominkowe spotkanie w muzeum, zakończone poczęstunkiem, spodobało się licznym miłośnikom przeszłości Białej Podlaskiej. Warto dodać, że ujawnione zbiory stanowią zaledwie skromną część archiwum Jerzego Sroki. Kto wie, może zagoszczą one na stałe w Muzeum Południowego Podlasia, a ich twórca doczeka się wreszcie ulicy swego imienia, na którą jako wybitny bialczanin autentycznie zasłużył.

Istvan Grabowski

Dodaj komentarz

Komentarze

    Brak komentarzy