Moje życie z VIP-em: Międzyrzec to nasze miejsce na ziemi

Moje życie z VIP-em:  Międzyrzec to nasze miejsce na ziemi

Z Zofią Żmijan, specjalistą medycyny rodzinnej, lekarzem szkolnym i pediatrą w Niepublicznym Zakładzie Opieki Zdrowotnej w Międzyrzecu Podlaskim, a prywatnie żoną posła Stanisława Żmijana rozmawia Monika Pawluk.

Mieszkańcy Międzyrzeca Podlaskiego znają i cenią panią za wieloletnią pracę lekarza. Dlaczego swoją drogę zawodową postanowiła związać pani właśnie z medycyną?

– Myślę, że drogi życiowe każdego człowieka wynikają z wielu uwarunkowań. Tak też było i w moim przypadku. Studia na medycynie na pewno były następstwem zbiegu wielu ważnych okoliczności. Pamiętam, że już w dzieciństwie bardzo chciałam się uczyć, dużo czytałam. Miałam szeroki dostęp do książek, ponieważ w naszym domu mama prowadziła wiejską bibliotekę. Osiągałam dobre wyniki w Szkole Podstawowej, a później w Liceum Ogólnokształcącym im. A.J. Czartoryskiego w Puławach. Ale moje chęci zdobywania wiedzy to jedno, a możliwości kształcenia to drugie. Bez determinacji rodziców moja nauka nie byłaby możliwa. Mimo niedostatku powojennego, żeby nie powiedzieć biedy, starali się zabezpieczać finanse na kształcenie swoich dzieci. Za tę postawę jestem im szczególnie wdzięczna. Myślę, że na wybór mojego zawodu miał także wpływ mój pobyt w szpitalu w wieku 12 lat, po poważnym wypadku na rowerze. To wtedy w mojej dziecięcej świadomości pojawiło się cierpienie i sens niesienia pomocy cierpiącym. Dzisiaj z perspektywy wielu lat myślę, że to dramatyczne dla mnie przeżycie nie było przypadkowe.

Proszę ocenić, z pozycji lekarza rodzinnego, stan polskiej służby zdrowia. Co stanowi największy obecnie problem, szczególnie w naszym regionie?

– Reforma polegająca na wyodrębnieniu podstawowej opieki zdrowotnej w mojej ocenie jest dobrym rozwiązaniem i statystyki wskazują, że pacjenci wysoko oceniają opiekę medyczną w postaci lekarza rodzinnego, lekarza pierwszego kontaktu. Na bardzo wysokim poziomie mamy w naszym kraju, także w naszym regionie, specjalistyczną opiekę medyczną, wyposażoną w sprzęt na poziomie europejskim i światowym. Mamy doskonałych lekarzy specjalistów. Problemem pozostaje dostępność pacjentów do specjalistycznej opieki medycznej, i tu upatruję pole do dalszych zmian.

W jakich okolicznościach poznała pani męża i czym wówczas panią ujął?

– Męża poznałam studiując medycynę w Lublinie, podczas jednego z posiłków na stołówce studenckiej. Ujął mnie starannym wyglądem, nadzwyczajnym optymizmem i poczuciem humoru. Studiował budownictwo na Politechnice Lubelskiej. Czas pokazał, że mądrość życiowa i odpowiedzialność to cechy, które zadecydowały, że stanęliśmy na ślubnym kobiercu i jesteśmy razem do dzisiaj.

Pan Stanisław urodził się w Tarnogrodzie i pracował w kilku miastach naszego województwa. Czasami, gdy w kontekście polityki dziennikarze pytają go, którą część regionu reprezentuje, zwykł odpowiadać, że „całą Lubelszczyznę”. Co zdecydowało o tym, że to właśnie Międzyrzec Podlaski stał się państwa miejscem na ziemi?

– Mąż jest inżynierem budownictwa drogowego. W 1989 roku, po pięciu latach pracy na stanowisku zastępcy dyrektora Rejonu Dróg Publicznych we Włodawie, otrzymał propozycję kierowanie Rejonem Dróg Publicznych w Międzyrzecu Podlaskim. W tym czasie mieliśmy już dwóch synów w wieku 4 i 7 lat. Żeby być razem, podjęłam pracę w szpitalu i przychodni w Międzyrzecu Podlaskim. Był to czas przełomu w naszym kraju, ludziom towarzyszył wielki optymizm. Rozpoczął się proces budowy w pełni demokratycznego państwa o gospodarce rynkowej. Włączyliśmy się w te procesy ze swoją wiedzą i młodzieńczą energią. W krótkim czasie odczuliśmy, że nie tylko jesteśmy akceptowani, ale mieliśmy wiele dowodów ciepłego i życzliwego przyjęcia. Dziś mogę powiedzieć, że Międzyrzec to nasze miejsce na ziemi.

Czy pani życie uległo zmianie w momencie, gdy mąż został posłem? Jak przyjęła pani jego decyzję dotyczącą kandydowania w wyborach do Sejmu?

– Decyzja ta była naturalną konsekwencją jego zaangażowania w życie publiczne miasta Międzyrzeca Podlaskiego i regionu lubelskiego. Jeżeli miałabym mówić o zmianie po objęciu przez męża mandatu posła, to sprowadziła się do zwiększonej liczby obowiązków domowych, które spadły na moje barki, w związku z jego wyjazdami do Warszawy. Szczególnie w czasie dwóch pierwszych kadencji, kiedy to łączył mandat posła z kierowaniem firmą drogową.

Dyskutujecie w domu o polityce, czy unikacie tematów z nią związanych?

– Życie publiczne nigdy mi nie było obce, wobec tego dyskusje polityczne są naturalną konsekwencją naszych zainteresowań i naszej pracy zawodowej.

A może przed ważnymi głosowaniami mąż zasięga u pani rady, który wcisnąć guzik?

– Mąż niejednokrotnie zasięgał mojej opinii, szczególnie w sprawach społecznych, medycznych, i nie tylko w kontekście głosowań, ale także kiedy przygotowywał się do spotkań z mieszkańcami regionu, czy przed debatami w mediach. Ostateczna decyzja zawsze jednak należy do męża.

Pełnienie przez kogoś funkcji publicznej, zwłaszcza w przypadku polityków, zawsze wiąże się z podleganiem ocenie społecznej czy krytyce oponentów politycznych. Jak radzi sobie pani z tą stroną kariery męża?

– Wszyscy podlegamy ocenie, a osoby życia publicznego w sposób szczególny. Krytyka merytoryczna jest czymś społecznie pożądanym. Dzięki niej są szanse na wypracowywanie najlepszych rozwiązań.

Mąż zmęczony lub zdenerwowany wraca z Warszawy. Lepiej wówczas do niego się nie odzywać czy może wręcz przeciwnie – ciepłym słowem tonować emocje?

– Najlepszym sposobem na odreagowanie stresu jest ruch, niezależnie od pory roku. Napięcie staramy się odreagowywać aktywnością fizyczną. Latem często można spotkać nas na ścieżkach rowerowych wokół Międzyrzeca Podlaskiego, natomiast zimą chętnie wyjeżdżamy na narty.

Czy wizerunek polityczny różni się wiele od tego, jaki prywatnie jest pani mąż?

– W mojej ocenie mąż jest autentyczny w tym, co robi, wewnętrznie jest poukładany. Jego czyny idą w parze ze słowami, zarówno w przestrzeni publicznej, jak i w relacjach rodzinnych. Myślę, że jest prawdziwy w swojej działalności publicznej. Wyborcy obdarzyli go zaufaniem po raz piąty w wyborach do Sejmu.

Kto u państwa w domu jest szefem? Jak wygląda u was podział obowiązków? Czy małżonek pomaga pani w codziennych czynnościach, takich jak gotowanie, odkurzanie, sprzątanie?

– W naszym małżeństwie pielęgnujemy relacje partnerskie. Czy mąż pomaga w gotowaniu? Powiedziałabym, że mistrzem kuchni to on nie jest, ale w miarę możliwości chętnie angażuje się w inne prace domowe. Lubi porządek w domu, szczególnie w kuchni, więc w tych pracach chętnie mi pomaga.

Wychowaliście państwo dwóch dorosłych synów. Na przekazanie jakich wartości kładliście nacisk w procesie wychowania dzieci?

– Naszym synom staraliśmy się przekazać te wartości, które wszczepili w nas nasi rodzice. Szacunek dla innych ludzi, odpowiedzialność za słowa i czyny, pracowitość i rozwój intelektualny. Wyznajemy zasadę czynienia dobra, bo dobro zawsze wraca. Wiele zrobiliśmy, aby w swoim życiu nasi synowie hołdowali tej zasadzie.

Jak spędzają państwo święta i jak wyglądają przygotowania do tego okresu?

– Dbamy o to, abyśmy w święta byli razem z rodziną. Cieszymy się czasem spędzonym wspólnie z najbliższymi, szczególnie podczas wspólnych zabaw z wnukami. Oczywiście w święta Bożego Narodzenia za pośrednictwem św. Mikołaja obdarowujemy się prezentami. W ostatnie święta miło było usłyszeć z ust 8-letniej wnuczki, że dla niej największym skarbem jest rodzina. W przygotowaniach do świąt mamy utrwalony podział: ja wypełniam treścią święta, a więc stronę konsumpcyjną, natomiast mąż zajmuje się bardziej formą świąt, a więc oprawą, organizacją, zakupami, no i oczywiście wspólnym sprzątaniem.

Możecie państwo pochwalić się już także wnukami. Czy to one skupiają teraz większość państwa uwagi?

– Mamy dwoje wnucząt, które w sposób szczególny wypełniają nasz dom radością. Każdego roku wyjeżdżamy razem na ferie, zarówno te letnie, jak i zimowe. W lecie z reguły wyjeżdżamy w góry. W ubiegłym roku byliśmy razem w Kotlinie Kłodzkiej. Natomiast zimą na stoki narciarskie, wszyscy jesteśmy pasjonatami nart. W tym roku już byliśmy na stokach w Krynicy Górskiej i Białce Tatrzańskiej.

Czy przy tak licznych obowiązkach zawodowych nie ma problemu ze znalezieniem czasu na życie rodzinne? Jak spędzają państwo wolny czas, urlopy?

– Aktywność zawodowa i społeczna pochłania większość naszego czasu. Natomiast kiedy już jesteśmy razem, staramy się spędzać czas rekreacyjnie. Staramy się pielęgnować relacje z kulturą: teatr i koncert w Lublinie i Warszawie, a także wyjazdy wycieczkowe po Polsce. Od wielu lat realizujemy własny program, odwiedzanie najważniejszych miejsc kultu naszej wiary, ale też odkrywamy wciąż nowe, wypełniając nasze potrzeby duchowe.

Dodaj komentarz

Komentarze

    Brak komentarzy