Lublin mnie wykołysał, ale mój dom jest w Międzyrzecu

Lublin mnie wykołysał, ale mój dom jest w Międzyrzecu

Ryszard Kornacki z jedną ze swoich książek

MIĘDZYRZEC PODLASKI - W Międzyrzecu przyjęto mnie przyjaźnie. Nigdy nie czułem się tutaj obcy. Zapuściłem w tym mieście swoje korzenie - mówi Ryszard Kornacki. Wybitny poeta, prozaik, publicysta, regionalista i pedagog, który kilkadziesiąt lat temu przeprowadził się do miasta nad Krzną i z nim związał swoje życie osobiste i zawodowe, w tym roku obchodzi już 60-lecie swojej pracy literackiej.  

Niewielki pokój w mieszkaniu w międzyrzeckim Domu Nauczyciela. To tutaj powstawały wiersze, aforyzmy i rodzą się pomysły na kolejne przedsięwzięcia literackie Ryszarda Kornackiego. Na ścianach nad biurkiem porozwieszane są rodzinne fotografie. Wśród nich wypatrzeć można też zdjęcia urodzonego w Międzyrzecu Podlaskim znanego z roli Zbyszka z Bogdańca w "Krzyżakach" Mieczysława Kalenika, wybitnej piosenkarki Sławy Przybylskiej i podróżniczki Elżbiety Dzikowskiej. Osób, z którymi miał okazję współpracować i przyjaźnić się międzyrzecki poeta.

W honorowym miejscu umieszczona została reprodukcja Lublina, miasta, w którym urodził się i wychował Kornacki. W pewnym momencie wzrok naszego rozmówcy przykuwa czarno-biała fotografia. - Moi rodzice, a ten chłopaczek z grzywką to ja. Moje rodzeństwo, mój brat lekarz. Niestety, zostałem już tylko ja. Wszyscy zmarli. Smutno - zamyśla się Kornacki.

Dzieciństwo na lubelskich uliczkach

Ryszard Kornacki urodził się 28 września 1940 r. w Lublinie w rodzinie nauczycielskiej. Kornaccy mieszkali w kamienicy przy ul. Królewskiej 11 na lubelskiej starówce. - W jednym wierszu napisałem, że wykołysał mnie Lublin. W domu było mnóstwo książek. Ojciec zapędzał nas, a było nas aż pięcioro, do czytania Sienkiewicza i Prusa. Nie raz kombinowaliśmy, ale zawsze w naszym domu była atmosfera książek i literatury - mówi Kornacki.

Wspomina zabawy i wędrówki po uliczkach i zakamarkach lubelskiego starego miasta. Jako 9-latek Kornacki był świadkiem wydarzeń z lipca 1949 r. określanych jako lubelski cud. Gdy na obrazie Matki Boskiej w katedrze lubelskiej wierni mieli zobaczyć łzy. Mimo, że władze PZPR starały się zatrzymać napływ pielgrzymów do Lublina, przed katedrą i niedaleko kamienicy, w której pan Ryszard mieszkał z rodzicami, gromadziły się tłumy.

- Był tragiczny wypadek. Fronton katedry był obstawiony rusztowaniami. Znalazł się jakiś drań, podejrzewam, że celowo to zrobiono, cegła poleciała w tłum i zginęła młoda dziewczyna. Ludzie w panice zaczęli się deptać, a nas rodzice zabierali, żebyśmy nie zginęli w tym tłumie. Wynosiliśmy wiadra z wodą, bo ludzie mdleli. Dopiero jako starszy chłopak zrozumiałem, że to władze tak traktowały takie zgromadzenia. To było jedno z największych przeżyć - opowiada.

Mit Starego Miasta i związany z najwybitniejszym lubelskim poetą Józefem Czechowiczem, a także twórczość Franciszki Arnstainowej i Józefa Łobodowskiego sprawiły, że już jako nastolatek Kornacki zaczął silnie interesować się poezją. Pierwsze wierszyki pisał dla koleżanek i kolegów z podwórka. Później przychodziły poważniejsze tematy. - Tradycja czechowiczowska zaszczepiła się w moim sercu. Lublin był dla mnie najpiękniejszy i do dziś jest najpiękniejszy. Po latach wydałem taką książeczkę "Lublin z pamięci i snu", z ilustracjami i wierszami wybranymi z różnych tomików. Do Lublina ciągle tęsknię - przyznaje poeta.

Zapuścił korzenie w Międzyrzecu

W Lublinie był też debiut literacki Kornackiego. W 1959 r., gdy był jeszcze uczniem II LO im. Jana Zamoyskiego, na łamach "Kultury i życia" ukazał się pierwszy wiersz młodego poety pt. Moment. Po studiach polonistycznych w UMCS rozpoczął pracę nauczyciela w Szkole Podstawowej nr 3. Nie na długo, gdyż w 1962 r. na stałe przeniósł się do Międzyrzeca Podlaskiego. Na Południowe Podlasie przyjechał za miłością, do przyszłej żony Krystyny.

- W 1962 roku pobraliśmy się. A spotkaliśmy się w studium nauczycielskim w Lublinie. Z ciekawością jechałem na Podlasie. Trasa nie bardzo mi się podobała. Teraz, jadąc do Lublina, jedzie się jak po stole, a kiedyś kocie łby, zatłoczone autobusy i niesamowite historie. Kiedyś można było w autobusie palić i nie wolno było okien otworzyć. Ale krajobraz przecudny. Zielono i równo, inaczej niż w Lublinie, który położony jest na pagórkach - stwierdza Kornacki.

Z czasem Międzyrzec stał się bliski sercu twórcy. W 1970 r. w "Roczniku Międzyrzeckim", wydawanym przez Towarzystwo Przyjaciół Nauk w Międzyrzecu Podlaskim, którego jest członkiem, opublikowanych zostało kilkanaście wierszy poety.

- W Międzyrzecu przyjęto mnie przyjaźnie. Nigdy nie czułem się tutaj obcy. Tak zapuściłem tutaj swoje korzenie, że wyjeżdżam do Lublina, bo go kocham i lubię, ale cały czas myślę, kiedy mam autobus powrotny. Wracam i w Międzyrzecu czuję się bardzo dobrze - przyznaje. - Mam tu rodzinę. Choć już wszyscy wyfrunęli, została żona i córka, bo syn mieszka we Wrocławiu. Jestem już pradziadkiem, mam prawnuka i prawnuczkę. Dzieci i wnuki przyjeżdżają do Międzyrzeca, szczególnie w czerwcu, ponieważ wtedy organizujemy zjazdy rodzinne.

Ucieka od fikcji literackiej

Od 1977 r. Kornacki jest członkiem Związku Literatów Polskich w Lublinie. Należał do Klubu Literackiego Zamek, Nauczycielskiego Klubu Literackiego im. J. Czechowicza oraz Korespondencyjnego Klubu Młodych Pisarzy. Teksty poetyckie, prozatorskie i publicystyczne jego autorstwa publikowane były w wielu czasopismach, na antenie Polskiego Radia i TVP. Jest laureatem ponad 20 ogólnopolskich konkursów literackich. Jego wiersze tłumaczono na angielski, rosyjski, białoruski, serbski, macedoński, rumuński i ukraiński. Stały się też tworzywem spektakli teatralnych w reżyserii Jana Krzyżanowskiego, męża Sławy Przybylskiej. Wystawiane były w na scenach teatrów w Warszawie, Szczawnicy i Gorzowie Wielkopolskim.

Cały reportaż dostępny w papierowym i cyfrowym wydaniu tygodnika "Podlasiak" nr 21 od 21 maja

Monika Pawluk

Dodaj komentarz

Komentarze

    Brak komentarzy