Komiks o młodzieńczych latach matki. Bialski plastyk sięga do swoich korzeni

Komiks o młodzieńczych latach matki. Bialski plastyk sięga do swoich korzeni

Uzdolniony plastyk Mieczysław Skalimowski zostanie zapamiętany jako pomysłodawca i organizator happeningowych Parków Sztuki, ale także autor wielu udanych komiksów. Właśnie ukazało się jego najnowsze dzieło „Dzieniewicze”.

Komiks to mała historia w rysunku i zazwyczaj pracują nad nim dwie osoby: autor scenariusza i rysownik. W przypadku Skalimowskiego jest akurat inaczej. Od ponad dwudziestu lat sam wymyśla i rysuje postaci swoich książek. Ma do nich duży sentyment. – Pamiętam swój pierwszy komiks. W szkole podstawowej narysowałem ołówkiem historię nawiązującą do mojej ukochanej książki „Winnetou”. Potem odłożyłem pomysł rysunkowych historii, ale po ukończeniu studiów samoczynnie niejako powrócił – wspomina autor.

W szufladzie rysownika wciąż spoczywa wiele projektów, które czekają na lepsze czasy. Natomiast wydane zostały: „Wzdłuż Bugu”, „Biała Podlaska – historia miasta w komiksie”, „Spacerkiem po Białej Podlaskiej”, „Z Rzymu do Kodnia” i „Parafia Żeszczynka”.

– Najnowszy tom ma dla mnie szczególne znaczenie. W „Dzieniewiczach” zawarłem historię swojej mamy Anny Skalimowskiej z domu Kaczan. Stanowi ona fragment trudnych przeżyć, jakie podczas drugiej wojny światowej doświadczyli Polacy na Kresach. Dzieniewicze to wieś nad rzeką Świłocz, położona 50 km na południe od Grodna, a dziś tuż przy granicy polsko-białoruskiej. Tam urodziła się i mieszkała mama, którą w czasie wojny wywieziono na przymusowe roboty do Prus Wschodnich. Potem pracowała w sowieckim kołchozie koło Konigsberga. Szczęśliwie udało się jej powrócić w rodzinne strony – opowiada.

Pomysł książeczki dotyczącej korzeni autora dojrzewał kilka lat. Najpierw rysunki powstały w ołówku i niedokończone trafiły na długo do szuflady. Być może nigdy nie ukazałyby się drukiem, gdyby nie zachęta dzieci mieszkających na stałe w Wielkiej Brytanii. To dzięki nim autor powrócił do zarzuconego projektu i doprowadził go do końca. Samo rysowanie i wpisywanie w dymkach fabuły trwało około pół roku.

– Chcę tym komiksem zachęcić innych do gromadzenia dokumentów stanowiących barwne dzieje ich bliskich. W myśl hasła ks. Twardowskiego „spieszmy się kochać ludzi, zbyt wcześnie odchodzą”. Jestem przekonany, że tym wydawnictwem ocaliłem od zapomnienia ważną część historii mojej rodziny. Sprawiłem tym radość sobie i licznym członkom familii ze strony mamy i taty. Dziś wiem, że było warto – dodaje Skalimowski.

Czytelnicy, którzy mieli kontakt z najnowszym komiksem autora, wyrażają pozytywne opinie. Jak stwierdził profesjonalny autor wielu scenariuszy komiksowych Sławomir Zajączkowski, ten komiks uczy, że do pełni szczęścia potrzeba trzech rzeczy: kochającej się rodziny, modlitwy i przynależności do swego miejsca na ziemi.

Warto dodać, że bialski plastyk wydaje nie tylko samodzielne książki. Od dwóch lat często gości na łamach ogólnopolskiego magazynu „Komiks i my”, cieszącego się dużym powodzeniem wśród miłośników rysowanych historii. Należy do nich m.in. proboszcz parafii Żeszczynka ks. Robert Bartosik, który na 100-lecie parafii zdecydował się wydać historię w postaci komiksu. Dzięki Skalimowskiemu zamiar doczekał się realizacji, co bardzo ucieszyło tamtejszych parafian.

Dodaj komentarz

Komentarze

    Brak komentarzy