Janów Podlaski: Aukcja bez rekordów, ale powyżej oczekiwań

fot. Monika Pawluk

Najwyższą cenę na licytacji osiągnęła gniada klacz Esmeraldia ze stadniny w Michałowie

W Stadninie Koni w Janowie Podlaskim w niedzielę 14 sierpnia po raz 53. odbyła się słynna aukcja Pride of Poland. Sprzedano 14 koni za 1 mln 596 tys. euro. Najwyższą cenę na licytacji – 400 tys. euro – osiągnęła klacz Esmeraldia ze stadniny w Michałowie.

Poganinka z Michałowa była wymieniana jako faworytka aukcji, jednak nie uzyskała najwyższej kwoty. Licytacja zakończyła się na 220 tys. euro

Podczas 53. aukcji Pride of Poland w Janowie Podlaskim sprzedano 14 koni, spośród 21 wystawionych przez stadniny państwowe w Janowie Podlaskim, Michałowie i Białce oraz hodowców prywatnych. Łącznie z licytacji uzyskano 1 mln 596 tys. euro.

– Jest to suma powyżej oczekiwań. Szacowaliśmy sprzedaż na 1-1,2 mln euro, a mamy praktycznie 1,6 mln euro. Jest to suma, która zadowala nas w zupełności. Jeżeli weźmiemy jeszcze pod uwagę to, że mamy obecnie kryzys spowodowany wojną, dwa lata covidu, to jest to bardzo duży sukces obecnej aukcji – mówi Andrzej Wójtowicz, pełnomocnik dyrektora Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa ds. hodowli koni.

Impreza odbywała się w innym miejscu, niż w poprzednich latach: na wprost liczącego 175 lat budynku Stajni Zegarowej. Licytacje koni prowadzone były przez pięć godzin. Za najwyższą cenę aukcji – 400 tys. euro – sprzedano 9-letnią gniadą

Zdarzały się sytuacje, że prezenterzy spuszczali konie z linki i dwa razy było to o tyle niebezpieczne, że konie pokazywały swój temperament i uciekały z wybiegu, tak jak podczas prezentacji Euzony z janowskiej stadniny

klacz Esmeraldię ze Stadniny Koni w Michałowie. Nabywcą jest kupiec z Francji, który na Pride of Poland wylicytował łącznie aż cztery konie.

– Ten kupiec licytował w imieniu dwóch podmiotów, dwa konie poszły do Szwajcarii i dwa do Francji. Czekamy 14 dni na zapłatę i odbiór koni. Jak za każdym razem, odbywa się to z pełnym zaufaniem dla klientów. Ponieważ aukcja opiera się na wspólnym zaufaniu na linii sprzedający i kupujący – tłumaczy Wójtowicz.

Duże emocje wzbudziły także licytacje janowskiej Euzony i michałowskiej Poganinki. Obie klacze, które uznawane były za faworytki aukcji, osiągnęły ceny 220 tys. euro. – Wszystko jest w rękach kupujących. Naszą gwiazdą wewnętrzną była klacz, która poszła za 400 tys. euro – podkreśla Monika Słowik, dyrektor stadniny koni w Michałowie.

Ogier Czaro – ulubieniec janowskiej publiczności – dopiero podczas drugiego wyjścia został sprzedany za 30 tys. euro do Wielkiej Brytanii

Sześć koni nie osiągnęło na licytacji zakładanej przez właścicieli ceny minimalnej i nie zostało sprzedanych.

Negocjacje z nabywcami trwały w niektórych przypadkach długo, zanim ostatecznie zdecydowali się oni na zakup konia. Aukcjonerzy musieli się sporo napracować przy sprzedaży. Jeden z ogierów, Czaro, aż dwa razy prezentował się na wybiegu, zanim zapadła decyzja o zakupie. Za pierwszym razem nie udało się bowiem uzyskać minimalnej, zadowalającej ceny. Dopiero przy drugim wyjściu koń z janowskiej stadniny został wylicytowany za 30 tys. euro przez nabywcę z Wielkiej Brytanii.

Prezentacja janowskiej Euzony, która została sprzedana za 220 tys. euro

– Gwiazdy kreują kupcy. Wystawiamy konie, które są świetnie przygotowane, natomiast kupcy swoimi postępowaniami aukcyjnymi wybierają tego konia, który im najbardziej „leży” w tym dniu. Ale 400 tys. euro to jest bardzo dobra cena na dzisiejsze czasy. Należy bić brawo. Klienci też kreują szybkość aukcji. Niekiedy przedstawiciele musieli przez telefon kontaktować się ze swoimi mocodawcami, co wydłużało aukcję – wyjaśnia Wójtowicz.

Stadnina Koni w Janowie Podlaskim sprzedała sześć koni za łączną kwotę 467 tys. euro. – Jestem zadowolony. Ten trud, który cała załoga miała przed sobą, zwieńczony jest sukcesem. Z tego się należy cieszyć. Jeżeli chodzi o wyniki janowskiej stadniny, jest zadowalający. Liczymy, że jeszcze podczas poniedziałkowej aukcji (Summer Sale) sprzedamy konie – mówił Lucjan Cichosz, prezes Stadniny Koni w Janowie Podlaskim.

Najwyższą cenę na licytacji osiągnęła gniada klacz Esmeraldia ze stadniny w Michałowie

Od 12 do 14 sierpnia na terenie Stadniny Koni w Janowie Podlaskim odbywał się także 44. Narodowy Pokaz Koni Arabskich Czystej Krwi. Komisja sędziowska w trakcie trzech dni oceniła w 17 klasach 120 zgłoszonych koni. Odbyło się sześć Czempionatów Polski, w trakcie których wyłoniono najlepsze konie.

Wśród klaczek rocznych prym wiodła Labonita (SK Michałów), ogierów rocznych – El Medar (SK Michałów), klaczy młodszych – El Medida (SK Michałów), ogierów młodszych – Nahil Al Khalediah (Polska AKF), klaczy starszych – El Esmera (SK Michałów) oraz ogierów starszych – Psyche Keret (SK Chrcynno – Pałac). Przyznano także nagrody specjalne. Tytuł Best in Show zdobyła michałowska El Esmera. Siwa klacz wygrała także Czempionat Polski klaczy starszych. Zdobyła również nagrody dodatkowe: tytuł Najpiękniejszej Klaczy Pokazu oraz nagrodę za najlepszy ruch.

Podczas aukcji na wybiegu doszło do dwóch nieprzewidzianych i groźnych sytuacji. Prezenterzy spuszczali konie z linki i dwa razy było to o tyle niebezpieczne, że spłoszone konie uciekły z wybiegu. – Bardzo niepokojący moment, który tutaj próbuje się przekuć w sukces, że tak miało być, to puszczanie koni luzem. Euzona wyrwała się prezenterowi. Był to moment bardzo niebezpieczny, bo wyrwała się z linką. Gdyby sobie nadepnęła (na linkę – red.), to mogło to się skończyć źle. Potem próbowano to zatuszować, ustawiając masztalerzy dookoła i puszczając konia w ruchu. Kolejna sytuacja dotyczyła Atakamy. Atakama przebiła się przez tłum zasłaniający jej wyjście i pobiegła w stronę stajni, w stronę swojego źrebaka. Wiem od ludzi, którzy tam mieli stoiska, że było to bardzo niebezpieczne – mówiła na antenie TVN24 Alina Sobieszek z magazynu „Araby Magazine”.

Zdaniem pełnomocnika dyrektora KOWR ds. hodowli koni, wszystko było pod kontrolą i opisane sytuacje nie wpłynęły na ocenę koni przez kupujących.

– To nie jest niebezpieczne, to jest standard. Koń to zwierzę wolnościowe. Prezenter chciał pokazać te konie w sposób bardziej efektowny i naturalny dla klientów, więc zdjął prezenterkę. A koń ma to do siebie, że chce uciec do stajni i próbuje uciec do stajni. Znalazł lukę pomiędzy osobami zabezpieczającymi wyjście i pobiegł na rozprężalnię. Po to ona jest, żeby w takim wypadku konie tam pobiegły, zawróciły, zostały złapane i przyszły z powrotem na wybieg. To jest coś, co nie budzi naszego niepokoju. Najważniejsze, żeby teren był zabezpieczony przed dostaniem się konia w miejsce, gdzie znajdują się osoby trzecie. Wszystko było pod kontrolą – tłumaczył Wójtowicz.

Monika Pawluk

zdjęcia Monika Pawluk