Dzieje 34 pułku piechoty w latach 1919-1939 (1)

Dzieje 34 pułku piechoty w latach 1919-1939 (1)

15 grudnia 1918 r. Twierdza Dęblin, żołnierze 34 pp.

Powstanie i organizacja 34 pułku piechoty

8 maja przypadła 100. rocznica zwycięstwa 34 pułku piechoty pod Rzeczycą. Nadarza się więc doskonała okazja do przedstawienia historii pułku mocno związanego z Białą Podlaską w okresie międzywojennym. Dziś pierwszy odcinek cyklu, kolejne ukażą się wkrótce (obecnie do przeczytania w pełnej wersji tygodnika).

Powstanie Wojska Polskiego datuje się na 12 października 1918 r., kiedy przez Radę Regencyjną Królestwa Polskiego wydany został dekret zawierający formułę przysięgi stawiającej żołnierzom obowiązek dochowania wierności ojczyźnie i państwu polskiemu. Zgodnie z wydanym 17 listopada 1918 r. rozkazem Naczelnego Dowództwa Wojska Polskiego nastąpiła zasadnicza zmiana i przebudowa terenowych władz wojskowych. Zlikwidowano wówczas wszystkie terenowe inspektoraty lokalne i powołano 5 Dowództw Okręgów Generalnych (DOGen.), m.in. I DOGen. Warszawa z okręgami wojskowymi: warszawskim, siedleckim, ciechanowskim i łomżyńskim, II DOGen. Lublin z okręgami wojskowymi lubelskim i bialskopodlaskim.

Na wyzwolonych terenach Południowego Podlasia tworzenie Wojska Polskiego rozpoczęło się w listopadzie 1918 r. Ze względu na braki broni, wyposażenia oraz odpowiedniej kadry instruktorskiej jego formowanie przebiegało w trudnych warunkach. Większość żołnierzy służących w pułkach nosiła cywilne ubrania, a amunicję przechowywała w kieszeniach. Formowanie Wojska Polskiego część mieszkańców Południowego Podlasia przyjęła życzliwie, widząc w nim ważny element odradzania się państwa polskiego.

Zaczęło się w Dęblinie

Początki organizacji bialskiego pułku piechoty miały miejsce w Dęblinie, w pierwszych dniach listopada 1918 roku. Już pierwszego dnia tego miesiąca, z rozkazu polskich władz wojskowych, na czele niewielkiego oddziału 2 pułku piechoty przybył tam major Aleksander Jerzy Narbut-Łuczyński. Tegoż dnia zażądał on od komendanta twierdzy, majora wojsk austriackich – Nemansky’ego, wydania mu twierdzy Dęblin. Austriacy złożyli broń, oddając w ręce majora Narbut-Łuczyńskiego twierdzę ze wszystkimi magazynami, składami oraz zakładami wojskowymi.

Sam major tak wspominał tamte wydarzenia: „sprawa była o tyle skomplikowana, że mieliśmy do czynienia z dwoma garnizonami: niemieckim i austriackim, rozdzielonymi rzeką (Wieprzem). Opanowaniu garnizonu austriackiego sprzyjał mieszany skład narodowości tak wśród oficerów i szeregowych: Węgrzy, Czesi, Polacy oraz niska wartość bojowa landszturmistów. Niemców było mniej, ale za to trzeba było się liczyć z możliwością silniejszego oporu, a właśnie chcieliśmy opanować twierdzę bez walki. Opracowany plan działania przewidywał: ubezpieczenie twierdzy przy pomocy silnych placówek oficerskich przed spodziewaną interwencją niepożądanych elementów z zewnątrz, uchwycenie centrali telefonicznej z przerwaniem komunikacji zewnętrznej i wewnętrznej (między obu garnizonami twierdzy), rozbrojenie posterunków i opanowanie magazynów austriackich, napad zbrojny na załogę niemiecką – wszystko w ciągu jednej nocy. Wszystko odbyło się zgodnie z planem bez rozlewu krwi wobec braku oporu […]. Kpt. Rokita rozprawił się z Niemcami. Obezwładniony przed wartownią posterunek nie zdążył użyć broni ani zaalarmować warty. Zaskoczenie było tak kompletne, że grające w karty pogotowie nie zorientowało się, że z wartowni znikły karabiny. Reszta załogi, jak i funkcjonariusze administracji mieszkający poza koszarami, nie stawiali oporu.”

Jednocześnie rozpoczęło się rozbrajanie okupantów niemieckich w całym kraju. Do Dęblina masowo zaczęli napływać ochotnicy. W większych i mniejszych osadach i miasteczkach całego kraju tworzyły się samorzutnie oddziały Wojska Polskiego. Po opanowaniu dęblińskiej twierdzy mjr Narbut-Łuczyński wydał rozkaz o przejęciu w niej władzy przez Wojsko Polskie. Jednocześnie, ze względu na brak szeregowców w załodze polskiej, wezwał zaprzyjaźnionych Węgrów i Słowaków, aby zgodzili się pełnić służbę wewnętrzną do czasu repatriacji ich do krajów ojczystych. Za spełnienie tego apelu major Łuczyński obiecywał zgodę na wywiezienie do ojczyzny ich prywatnego majątku. Z największym entuzjazmem przyjęli ten apel Węgrzy, których delegacja złożona z pięciu oficerów przybyła do majora Narbuta-Łuczyńskiego z wyrazami podziękowania za humanitarne ich potraktowanie. Niestety, na apel głusi pozostali Czesi, których zainteresowania skupiły się na okradaniu magazynów wojskowych. Przyłapani na gorącym uczynku zapłacili za ten haniebny proceder internowaniem oraz utratą prawa zabrania majątku osobistego ponad ustaloną karną normę 25 kg na osobę.

Najpierw nr 4, później 34

W takich warunkach major Narbut-Łuczyński przystąpił do organizacji pułku piechoty, który otrzymał numer 4. Początkowo powstał tylko jeden batalion pod dowództwem kapitana Ludwika Bittnera. Rozkazem Sztabu Generalnego Wojska Polskiego w Warszawie z 7 grudnia 1918 r. 4 pułk piechoty przemianowano na 34 pułk piechoty, a na jego dowódcę zatwierdzony został mjr Narbut-Łuczyński. Pułk organizowano z oddziału 2 pułku piechoty Polskiej Siły Zbrojnej, członków POW i zwerbowanych ochotników z Podlasia. Kadrę oficerską i podoficerską stanowili przeważnie uczestnicy kursu dla oficerów z rozwiązanych polskich formacji wojskowych z Rosji, część zaś rekrutowała się spośród oficerów legionowych – instruktorów kursu w Zajezierzu koło Dęblina. Z kursu tego Dowództwo Okręgu Generalnego Lublin przydzieliło do nowo tworzonego pułku 36 oficerów.

Pierwszą jednostką organizowanego 34 pułku piechoty była kompania pod dowództwem kapitana Rokity, którą jeszcze przed napływem ochotników oficer ten stworzył z żołnierzy, których już posiadał (ordynansi oficerscy, obsługa obozu i personel administracyjny). Zadaniem tego oddziału było reprezentowanie Wojska Polskiego wobec Niemców, jako, że przez Dęblin miały przejeżdżać transporty ewakuowanych z Rosji do ojczyzny wojsk niemieckich. Rozkazem dowództwa warszawskiego dęblińska twierdza została wyznaczona jako pierwszy na tej linii punkt zdawczo-odbiorczy niemieckiego sprzętu wojennego. Wobec faktu, że niemieccy dowódcy na ogół nie chcieli składać broni przed ochotnikami, na dęblińskim peronie ich składy „witała” kompania kpt. Rokity, przed którą Niemcy wydawali sprzęt bez zastrzeżeń.

Aby ułatwić pracę organizacyjną, dowódca pułku utworzył 15 grudnia 1918 r. batalion etapowy nr 34 dla służby garnizonowej i wartowniczej w dęblińskiej twierdzy. Poza tym stworzył jednocześnie trzy półbataliony piechoty o pełnej kadrze oficerskiej, które w przyszłości zamierzał rozwinąć w pełne bataliony. Na przeszkodzie utworzenia batalionów stanęły działania wojenne, w jakich od początku znalazła się młoda państwowość polska. Dowództwo Okręgu Generalnego (DOG) Lublin zażądało pod koniec grudnia, aby 34 pp natychmiast wystawił przynajmniej jeden pełny batalion – w celu wsparcia frontu lwowskiego. Major Narbut-Łuczyński czynił jednak wszystko, aby doprowadzić organizację pułku do końca. Udało mu się więc niejako „wykupić” przed wysłaniem swego batalionu do Galicji Wschodniej za cenę kompletu umundurowania dla całego batalionu. W związku jednak z potrzebami DOG Lublin, z oficerów III półbatalionu i szeregowych żołnierzy z innych półbatalionów major Narbut-Łuczyński zorganizował III batalion 34 pułku piechoty pod dowództwem kapitana Stanisława Bebenkowskiego.

Z Dęblina do Białej Podlaskiej

31 grudnia 1918 r. III batalion wyruszył z Dęblina do Białej Podlaskiej, opuszczanej właśnie przez Niemców ewakuujących się do Brześcia. Podczas pobytu III batalionu w Białej Podlaskiej I i II półbataliony zostały uzupełnione przez licznie napływających do nich ochotników i członków POW, głównie z powiatu bialskiego. W tym czasie 34 pułk piechoty czerpał umundurowanie i uzbrojenie z zapasów twierdzy dęblińskiej. Oddziały pułku otrzymały karabiny włoskie i austriackie. Umundurowanie i ekwipunek były jednolite – niemieckie.

Zespolenie oddziałów i ludzi następowało powoli. Początkowo żołnierze przywiązywali się do społeczności batalionowych, a następnie pułku. Atmosferę panującą wówczas w batalionach oddają wspomnienia mjr. Stanisława Sienkiewicza: „Żyliśmy wówczas baonami, tworząc zwarte, niemal bratnie środowiska, różniące się jednak między sobą pewną odrębnością oddziałową. Pojęcie „pułku” w życiu codziennym nie odgrywało początkowo tego znaczenia, jakie zaistniało w końcowych momentach wojny lub w okresie powojennym. „Pułk” reprezentował nas na zewnątrz. Z wyhaftowanej na naramiennikach cyfry „34” szczyciliśmy się z dumą, przynajmniej napoleońskich wiarusów. Wewnętrzne życie z jego troskami, nadziejami i tymi, tak częstymi przejawami radości życia skoncentrowało się jednak w baonach […]. Skończyły się bowiem tułaczki po różnych, a nieraz obcych frontach. Zeszliśmy się wszyscy w jednych szeregach, co napełniało nas przedziwnym a nieznanym dotychczas uczuciem dumy żołnierskiej […] .”

Od 7 do 14 stycznia 1919 r. pułk stopniowo odtransportowano do garnizonu w Białej Podlaskiej, gdzie powstała Grupa Operacyjna obrony Podlasia pod dowództwem gen. Antoniego Listowskiego. Po przybyciu i rozkwaterowaniu się w Białej Podlaskiej 34 pp pełnił służbę na linii demarkacyjnej niemiecko-polskiej, przebiegającej wówczas po osi Kodeń – Chotyłów – Pratulin. Major Narbut-Łuczyński dążył do jak najszybszego wyszkolenia oddziałów pułku, stojących w odwodzie. Napływ ochotników ciągle jeszcze był dość znaczny. Przybywały nawet całe oddziały, jak np. zorganizowana przez ppor. Władysława Pazderskiego w Międzyrzecu Podlaskim kompania piechoty złożona z młodzieży – członków „Samoobrony” POW. W Międzyrzecu Podl. dokończył też organizacji 7 kompanii 34 pp por. Kazimierz Galiński. Powoli półbataliony uzupełniały się i rozwijały w bataliony. I batalionem dowodził kapitan Ludwik Bittner, a II – kapitan Stanisław Bebenkowski. W tym początkowym okresie pobytu 34 pułku piechoty w garnizonie bialskim zajmował on tzw. „Czerwone Koszary” przy ulicy Brzeskiej. (cdn)

dr Paweł Borek

Dodaj komentarz

Komentarze

    Brak komentarzy