Chodzę i patrzę: Festiwal Kłamstw [FELIETON]

Chodzę i patrzę: Festiwal Kłamstw [FELIETON]

Co by było, gdybyśmy nagle wszyscy w jednym momencie przestali kłamać? I książki już o tym pisano, i filmy kręcono – większość zalicza się do thrillerów. Naukowcy zbadali, że między pierwszą kawą w pracy a powrotem do domu mamy już tak nakłamane, że gdyby to kłamstwo zamienić na pierze, byłaby spora poduszka. A są to kłamstwa „podręczne”. Nawet nad nimi nie panujemy.

Festiwal kłamstw i kłamstewek powoli się kończy. Teraz jeszcze tylko wielki finał i już. Ale zanim to nastąpi, jeszcze przez parę dni będziemy zmuszeni patrzeć na wizerunki Pinokiów, które są wszędzie. Wszędzie. Festiwal Kłamstw to niesamowity czas, gdy to, co na co dzień jest uważane za naganne, zyskuje status Jedynej Prawdy. To takie przesunięte w czasie prima aprilis. Właściwie nawet jak się ktoś potem upomni o spełnienie jakiejś obiecanki, to i tak nie ma to żadnego znaczenia. Bo kto przy zdrowych zmysłach wierzy w realność tego, co się tam chlapnęło podczas Festiwalu Kłamstw?

Najzabawniejsze (najsmutniejsze) są uzasadnienia, dlaczego popieramy Pinokia. „Bo jest ładny” – mówi starsza pani spacerująca z jamnikiem. „Bo tak ładnie mówi” – dodaje jej koleżanka. O konkretach panie nie chcą rozmawiać. Czy zgłębiły temat? Nie od tego jest Festiwal Kłamstw. Nie od intelektualnego wysiłku. Jedna strona udaje, że lubi publiczność, a publiczność udaje, że w to wierzy. W czasie Festiwalu Kłamstw można też bezkarnie właściwie zrekompensować sobie wszystkie żale. Słońce za mocno świeci, sąsiadka denerwuje, samochód za szybko jedzie – każdy Pinokio obieca, że to załatwi. A my czujemy się tacy ukochani i zadbani.

Niedawno stłukłam dzbanuszek gliniany, co go na warsztatach w przedszkolu ulepił mój syn. I żeby mu nie było przykro, wybłagałam u pani przedszkolanki zastępczy. Oddała swój własny, trochę większy. Bystre oko malucha wypatrzy każda różnicę. Pytam go ostrożnie po południu, czy dzbanuszek się trochę zmienił. „Tak mamusiu. Urósł. Od miłości”. Gdyby dzbanuszki lepione w czasie Festiwalu Kłamstw od tego właśnie rosły… Ale w tym czasie rosną tylko nosy Pinokiów, czego i tak nie zobaczymy, bo pudry, podkłady i photoshopy są coraz lepsze.

Ale co by nam przyszło z tego, że Pinokio przestałby kłamać? Niekłamiących tak naprawdę nikt nie lubi. „Ładnie wyglądam?” – „Nieładnie” – odpowie szczera koleżanka. I po co nam ona? My się nastaraliśmy, a ona w sekundę burzy naszą wizję siebie. Gdyby Pinokio nie kłamał, i nasze kłamstewka wyszłyby szybko na jaw. Gdy koleżanka nie kłamie, trzeba się przebrać dla lepszego samopoczucia. Festiwalu Kłamstw nie byłoby, gdyby publiczność nie chciała w nim uczestniczyć. Nie byłoby Pinokia, gdyby nie było odbiorców bajki.

Gabriela Kuc-Stefaniuk

Dodaj komentarz

Komentarze

    Brak komentarzy