Biała Podlaska: Słynny polski tenor przed sądem

Biała Podlaska: Słynny polski tenor przed sądem

Przed Sądem Rejonowym w Białej Podlaskiej odbyła się rozprawa przeciwko znanemu tenorowi Markowi T., który w styczniu ubiegłego roku przez pomyłkę dostał przelew z Bialskiego Centrum Kultury. Do dziś nie chce oddać 4,5 tys. zł, które miały trafić do innego tenora, Witolda Matulki. - Te pieniądze należały mi się jako rekompensata za dojazd na koncert w Białej Podlaskiej - przyznał. Z tym, że w Białej wystąpił... 8 miesięcy wcześniej.

Marek T. przyjechał do Białej Podlaskiej z koncertem w 2017 roku. Wystąpił przed bialską publicznością z okazji Dnia Matki, za co otrzymał wynagrodzenie w wysokości ponad 16 tys. zł. Jak mówił 18 lipca przed sądem, negocjacje w sprawie honorarium rozpoczęły się już w grudniu 2016 roku. Ich efektem był projekt umowy, z którym zarówno BCK jak i menadżer artysty się zapoznali.

Podczas rozprawy Marek T. mówił, że przed koncertem strony uzgodniły warunki a w dniu występu mieli się wymienić oryginałami umowy wraz z podpisami. Żona artysty, która jest też jego menadżerem, przyznała jednak, że było takie zamieszanie i pośpiech, że ostatecznie nie doszło do tego.

Utrzymywała też, że wcześniejsze ustalenia były takie, że oprócz umowy, artysta otrzyma też 4555 zł jako zwrot kosztów dojazdu do Białej, mieszkają bowiem z żoną w Brukseli. Ze względu na sytuację finansową BCK, miało dojść do uzgodnienia, że pieniądze zostaną przelane w styczniu 2018 r.

Aneksu do umowy, który zawierałby wpis dotyczący rozliczenia transportu, jednak nie podpisali. – Pracownica BCK stwierdziła, że to niepotrzebne, że oni już wszystko mają. Zrozumiałam, że już mamy to ustalone. Przekazałam faktury do zapłacenia – mówiła przed sądem, wcześniej składając przysięgę, Barbara T.

Przed sądem zeznawała też wspomniana pracownica BCK, która odpowiadała za sporządzenie umowy i jej realizację. Przyznała, że wszystkie koszty występu muszą być zapisane w umowie, by mogły być rozliczone. – W innym przypadku księgowa nie przyjęłaby takich dokumentów. Takie działania nie są w Bialskim Centrum Kultury praktykowane – odpierała zarzuty Marta Cholewińska, pracownica BCK. Dodała też, że rozmów o zwrocie kosztów dojazdu nie było a wszystkie koszty związane z występem zawarte były w umowie. Podczas rozprawy zeznawała także księgowa BCK, która opowiedziała o okolicznościach dokonania przelewu.

Czytaj cały artykuł w papierowym i cyfrowym wydaniu tygodnika "Podlasiak" nr 30 od 23 lipca

Justyna Dragan

Dodaj komentarz

Komentarze

    Brak komentarzy