Biała Podlaska ma mistrza świata!

Biała Podlaska ma mistrza świata!

Mateusz Dziekan pochodzi z Włodawy, lecz od studiów na AWF już pół życia spędził w Białej Podlaskiej i, jak mówi, w połowie czuje się rodowitym bialczaninem. I bardzo dobrze, bo w rozegranych w Słowenii mistrzostwach świata IBFF (Międzynarodowej Federacji Kulturystyki i Fitness) zdobył dla siebie oraz podlaskiego miasta dwa medale – złoty i srebrny. Drugi w parach mieszanych wspólnie z Małgorzatą Wiśniewską ze Stąporkowa.

Udział w najważniejszych tegorocznych zawodach Dziekan zapewnił sobie podczas Festiwalu Bodybuilding&Powerlifting w Siedlcach, w którym zwyciężył w kategorii debiuty open, mistrzostwach Polski do 180 cm oraz kategorii open (pisaliśmy o tym kilka tygodni temu). Formę ukształtował w swoim klubie Fitroom20 przy ul. Kościuszki, będącym małym studiem personalnym, zajmującym się wyłącznie pracą jeden na jeden z klientem. – Lata startów dały mi ogromne doświadczenie, jeśli chodzi o przygotowania i poznanie swojego ciała, stąd od dłuższego czasu przygotowuję się sam – mówi.

Problemy z koronawirusem

Tegoroczne przygotowania były jednak z powodu epidemii zupełnie nietypowe. – Pandemia zamknęła wszystko, także mój dostęp do profesjonalnego sprzętu. Trenowałem więc na czym mogłem i z pomocą tego, co miałem w domu. Tak naprawdę, kiedy po raz kolejny przekładali mi termin mistrzostw Polski, to sam nie wiedziałem, do czego dążę. Mimo to nie poddawałem się, bo miałem nadzieję, że jednak lockdown w końcu minie i jakieś zawody jednak się odbędą. Koniec końców nastąpiło to po czterech miesiącach poślizgu. Momentu, kiedy stanąłem w Siedlcach na deskach sceny kulturystycznej i w końcu mogłem pokazać to, na co pracowałem przez tyle miesięcy, nigdy nie zapomnę. Tym bardziej że zapewniłem sobie tam wyjazd na mistrzostwa świata – wspomina.

Niestety, w pewnym momencie udział bialskiego kulturysty w zawodach stanął pod znakiem zapytania. Na dwa dni przed wyjazdem okazało się bowiem, że uczestnicy mistrzostw świata zostaną wpuszczeni do Słowenii jedynie z negatywnymi wynikami testów na koronawirusa, i to wykonanymi na własny koszt. Część reprezentantów Polski zrezygnowało więc z podróży z powodów finansowych, inni z obawy o wynik, a jeszcze inni z braku możliwości tak szybkiego wykonania testu. W efekcie z powodu braku kompletu pasażerów wynajęty wcześniej autokar został odwołany.

Mimo tak dużych problemów Dziekan dotarł do Słowenii. – Zawdzięczam to życzliwym ludziom i sponsorom, dzięki którym udało mi się znaleźć potrzebne fundusze na wykonanie ekspresowych testów oraz na podróż – podkreśla mistrz świata. Chwali organizację oraz sprawny przebieg zawodów, gdyż kulturystyka do specyficzny sport, w którym ostatnie godziny przed startem najbardziej wpływają na sylwetkę, a to przekłada się na wynik. Zawodnicy nie czekali na swoje kategorie, dzięki czemu każdy mógł dobrze się przygotować przed sceną.

Doping żony

– Moja kategoria wymaga od startującego nienagannej symetrycznej sylwetki, która nie jest przesadzona i jest miła dla oka. Startujemy w spodenkach plażowych do kolan i mamy tak naprawdę cztery podstawowe pozy: przodem, bokiem i tyłem, aby zachwycić sędziów swoją osobą – relacjonuje pan Mateusz. – Czułem się dobrze przygotowany, ale każdy sędzia ocenia subiektywnie, wedle znanych mu kryteriów danej kategorii. Na szczęście w moim przypadku sędziowie byli niemalże jednogłośni i to mnie przyznali tytuł mistrza świata, równoznaczny z kartą Pro, która obliguje do stania się zawodowcem i startu w prestiżowych zawodach na całym świecie.

Gdy zapytaliśmy go, co zadecydowało o zwycięstwie, w odpowiedzi usłyszeliśmy: – Zostałem mistrzem, ponieważ nie było się do czego przyczepić. Dopracowałem każdy szczegół – od stroju, po odpowiedni brązer, a nawet fryzurę. Wiem, że to może śmieszne, ale sędziowie w mojej kategorii patrzą na całą prezencję, a nie tylko na mięśnie. Sylwetka, którą wypracowałem, była naprawdę moją życiową formą, i nie ukrywam, że byłem dumny, gdy widziałem siebie w lustrze na moment przed wyjściem na scenę. Oprócz tego dużo znaczyło wsparcie najbliższych, szczególnie mojej żony, która zawsze mi towarzyszy i zza sceny krzyczy, co mam poprawić na scenie. To naprawdę dużo pomaga i daje większą pewność siebie. A że dopingowali mnie także koledzy z kadry, wyluzowałem się i pokazałem z jak najlepszej strony i z uśmiechem na twarzy.

Gdyby nie sponsorzy…

Czy obecnie, jak zapowiadał wcześniej, zejdzie ze sceny jako niepokonany? – Taki mam zamiar, ale wiedząc o tym, że wielu ludzi motywuje się teraz moją osobą i moją pracą, to może dla nich jeszcze raz wszystkich zaskoczę? – mówi z uśmiechem.

Póki co za pośrednictwem „Podlasianina” serdecznie dziękuje wszystkim tym, którzy go wsparli. – Nie ukrywam, że nic by nie dała moja praca, gdyby nie sponsorzy i ich wsparcie finansowe. Dlatego dziękuję panu prezydentowi Michałowi Litwiniukowi, który wspierał mnie dobrym słowem i służył pomocą w każdym momencie, kiedy jej potrzebowałem. Ponadto spółce PEC za wsparcie finansowe, bez którego nie byłbym w stanie pojechać na mistrzostwa świata i reprezentować naszego kraju oraz miasta. Na wyróżnienie zasługuje również mój główny sponsor – Bial-Mich, który wspierał i wspiera mnie od początku mojej przygody ze sceną kulturystyczną. Mam nadzieję, że w tym roku udowodniłem, że warto było na mnie postawić.

Roman Laszuk

Dodaj komentarz

Komentarze

    Brak komentarzy