Kącik książkowy: Cykl 'Sekretów Białej' Agnieszki Panasiuk w komplecie

Kącik książkowy: Cykl 'Sekretów Białej' Agnieszki Panasiuk w komplecie

Niedawno nakładem Wydawnictwa Szara Godzina ukazał się czwarty, i ostatni, tom cyklu „Sekrety Białej” pióra Agnieszki Panasiuk. Bohaterką „Dworku” jest czwarta z przyjaciółek – Anka, zafascynowana historią Podlasia. Dzięki niej poznajemy tajemniczą pannę Norę i wędrujemy w przeszłość – w pierwsze lata niepodległej Polski.

Cykl „Sekrety Białej” tworzą powieści: „Kamienica”, „Leśniczówka”, „Chata” i „Dworek”, przedstawiające losy czterech przyjaciółek, czyli Doroty, Marysi, Zuzanny i Anki.

Anna kocha swój zawód, jednak współpraca z przełożoną układa się fatalnie. Bibliotekarka jest zmęczona i czuje się bezsilna. Dodatkowo wiszą nad nią groźba utraty domu i kłopoty ze spłatą kredytu, a spotkanie z bliskim niegdyś mężczyzną wprowadza zamęt do jej uporządkowanego życia.

Wielka pasja do historii i kultury Południowego Podlasia pozwala Ance uciec od codziennych problemów. Pewnego dnia przypadkiem wchodzi w posiadanie pożółkłych stronic z 1919 roku. Kim była tajemnicza redaktorka Nora? Czy fascynacja regionem pokona w bibliotekarce lęk przed przyszłością? I co najważniejsze – czy uda się jej pozamykać bolesne rozdziały, by w końcu przestać się bać miłości?

Agnieszka Panasiuk przywołuje w powieści pierwsze lata niepodległej Polski. Mieszkańcy po euforii wyzwolenia spod zaborów muszą zmierzyć się z nową sytuacją polityczno-społeczną i wojną z bolszewikami, kiedy to patriotyczna postawa społeczeństwa uchroni młode państwo przed upadkiem.

Recenzje książki „Dworek”:

Subiektywnie o książkach – Wioleta Sadowska: „Sekrety Białej” to jeden z lepszych cykli obyczajowo-historycznych, jakie udało mi się przeczytać w ostatnich latach. Zgodnie z tytułem cyklu, również w tej części pojawia się sekret, czyli ta warstwa powieści dotykająca historii Białej Podlaskiej. Tym razem zagadka przywołana za pomocą gazety „Przedświt” zabiera czytelnika do czasów niepodległej Polski, gdzie w kreującej się nowej sytuacji politycznej walczono z bolszewikami. Mocno zauważalnym w tej płaszczyźnie staje się wydźwięk patriotyczny, w tym miłość do Ojczyzny oraz budowanie tożsamości Polaków poprzez upowszechnianie czytelnictwa. Książkowy wątek związany z misją redaktorki Nory mocno intryguje i chwyta za serce. Cztery różne bohaterki, cztery różne miejsca i jedna Biała Podlaska z sekretami przeszłości, które z wielką uwagą i fascynacją chce się odkrywać. Odwiedzając „Kamienicę”, „Leśniczówkę”, „Chatę” i „Dworek” przekonacie się o tym, że przeszłość bardzo często konfrontuje się z teraźniejszością, pokazując, jak kręte potrafią być ludzkie losy.

Ewelkowe Czytanie: Agnieszka Panasiuk w ciekawy sposób przedstawiła losy Anny, wplatając w fabułę wątki historyczne. Kobieta musiała zmierzyć się ze swoją przeszłością, poznać, co jest dla niej najważniejsze, aby móc zawalczyć o siebie i swoje szczęście. Jeśli lubicie życiowe historie, przeplatane codziennymi problemami, z wątkiem historycznym w tle, jest to lektura dla Was.

Książki w eterze: „Sekrety Białej” to coś więcej niż powieść obyczajowa. To historia, której nie znajdziecie w szkolnych podręcznikach. To detale pozwalające zrozumieć ludzkie decyzje. To podróż do Białej Podlaskiej, którą kolejne wojny naznaczyły bolesnymi ranami. To fascynująca opowieść o młodej kobiecie, która pogubiona we własnym świecie nareszcie znajdzie upragniony spokój i bezpieczeństwo. To tradycje, które może odeszły w zapomnienie, ale ożywają na oczach czytelników i fascynują niepowtarzalnym urokiem.

 

Poniżej prezentujemy rozmowę z Agnieszką Panasiuk, autorką książek z cyklu „Sekrety Białej”:

Cykl „Sekrety Białej” łączy historia pani miasta i współczesne losy czterech przyjaciółek. Może pani w kilku słowach je przedstawić?

Czytelnicy poznali wszystkie przyjaciółki z Białej Podlaskiej już w pierwszej części cyklu „Sekrety Białej”, noszącej podtytuł „Kamienica”. Każdy tom poświęcony jest szczegółowo jednej z nich, a przy tym pozostałe nie znikają z kart powieści i w kolejnych częściach można się dowiedzieć, co u nich słychać. Każda z bohaterek jest inna, mają one zróżnicowane charaktery i życie każdej z nich potoczyło się odmiennie. Dorota i Anka po studiach wróciły do rodzinnego miasta, Zuza i Marysia wybrały życie w stolicy, ale i tak pod wpływem zbiegu wydarzeń wróciły do Białej Podlaskiej. Dorota to optymistka widząca świat tylko w jasnych barwach, ale zarazem racjonalistka. Obroniła egzamin notarialny i pracuje w renomowanej kancelarii. Anka, niepoprawna romantyczka, została bibliotekarką. Zuzanna zrobiła szybką karierę w branży architektonicznej i hedonistycznie korzystała z uroków życia, starając się zagłuszyć wyrzuty sumienia, a Marysia była samotną matką mierzącą się z niezdiagnozowaną chorobą synka i wrodzonymi kompleksami. Zdawałoby się, że niewiele je łączy, a jednak nie potrafiły zrezygnować z trwającej od podstawówki przyjaźni. Mam nadzieję, że Czytelnicy polubili optymistyczną i żywiołową Dorotę, bezczelnie szczerą Zuzannę, zahukaną Marysię, i kibicowali im w ich drodze po miłość, spełnienie i szczęście. Mam nadzieję, że podobną sympatią obdarzą Ankę, którą poznają bliżej w „Dworku”.

I tym sposobem dotarłyśmy do bohaterki czwartego tomu cyklu „Sekrety Białej”, czyli „Dworku”, do Anny. Anna do tej pory pozostawała w cieniu przyjaciółek i ich dramatów…

Anka jest najbardziej tajemnicza z grona przyjaciółek. Po studiach w Siedlcach wróciła do rodzinnego miasta i pracuje w wyuczonym zawodzie, jako pełna pasji i planów bibliotekarka. Marzy o stworzeniu działu informacji regionalnej z prawdziwego zdarzenia. W poprzednich tomach cyklu dała się poznać jako pasjonatka regionalnej przeszłości, gotowa na wszystko, by odkryć sekrety skrywane w mrokach dziejów. Potrafi zaskakiwać przyjaciółki różnymi ciekawostkami o tematyce historycznej czy odnoszącej się do dawnych obyczajów. Zwyczajne spotkania, spacery czy wycieczki rowerowe okrasza wykładami z historii, czym drażni Zuzę. Stara się też służyć swoją wiedzą i radami przyjaciółkom odkrywającym rodzinne historie. Bez jej wiedzy i możliwości w pozyskiwaniu informacji odtworzenie losów Estery Lewensztajn, Iny Wąsowiczówny i bohaterek „Chaty” zajęłoby kobietom znacznie więcej czasu i energii. Niemniej jej metody dochodzeniowe są niekiedy kontrowersyjne i wzbudzają słuszną niechęć przyjaciółek. Anka po prostu daje się ponieść na całego swojej pasji. Wtedy nie istnieją dla niej żadne granice.

Przyjaciółki chętnie wspierają się na ramieniu Anny, ale nie potrafią lub nie mogą się jej odwdzięczyć tym samym, prawda?

Anka okazuje się dobrą słuchaczką i trafną komentatorką życia swoich znajomych. Z jej opiniami trudno się przyjaciółkom nie zgodzić. Zuza uważa nawet Ankę za domorosłego, niespełnionego psychologa. Natomiast przyjaciółki zdają się nie dostrzegać tego, że Anka jest małomówna, nie wspomina o sobie, zmieniając szybko temat rozmowy. Wydaje się im, że bibliotekarka uwielbia rozprawiać tylko o przeszłości. Jednak to pozory. Dorota, Marysia i Zuza doskonale zdają sobie sprawę, że przyjaciółka potrzebuje ich wsparcia, ale nie potrafią zaradzić skrytości Anki. Dla dobra przyjaźni nie naciskają na zwierzenia, licząc, że kobieta dojrzeje do szczerej rozmowy, zaufa im, tak jak one zaufały jej. Taka cicha obecność też jest ważna. Czekają na ten moment, kiedy otworzy się przed nimi. W „Dworku” Czytelnicy przekonają się, że w końcu uda się to Zuzannie, która nie zawsze subtelnie będzie „rozgrywać” Ankę emocjonalnie. Doprowadzi to do sytuacji, że w końcu bibliotekarka będzie mogła przekonać się o sile wsparcia, cichej obecności i przyjaźni.

Odskocznią od osobistych i rodzinnych problemów jest dla Anki pasja do Podlasia…

Spotkanie z Agnieszką Panasiuk w Filii nr 6 Miejskiej Biblioteki Publicznej, promujące „Chatę” (kwiecień br.), fot. MBP

Anka nosi w sobie dziecinne kompleksy, które ją ukształtowały i nadal wpływają na jej życie. Receptą na nie jest właśnie miłość do rodzinnej ziemi. W sumie nie wiadomo, kiedy i w jaki sposób narodziło się w niej to nietypowe hobby, które zawładnęło dziewczyną w zupełności. O przeszłości, tradycjach, obyczajach, o życiu zamieszkujących przed laty Południowe Podlasie ludzi i pozostawionych przez nich wytworach kultury materialnej, bibliotekarka może rozprawiać bez końca. Nigdy nie ma dosyć. Wyśmienicie czuje się wśród innych pracowników kultury, instruktorów miejscowych warsztatów tradycji i obyczaju, członków regionalnych stowarzyszeń. Stanowią oni jak gdyby jej drugą rodzinę. Ta pasja zdaje się pochłaniać całe zawodowe i prywatne życie bibliotekarki. Nic nie jest dla niej ważniejsze od poznawania tajemnic skrywanych przez podlaską ziemię. Do czasu… Nadejdzie taki moment, gdy Anka będzie musiała skonfrontować z rzeczywistością i na nowo ułożyć swoją hierarchię wartości.

Ale ta pasja nie spotyka się z uznaniem przełożonych w bibliotece, w której Anka pracuje, i kobietę ogarnia coraz większe znużenie…   

– Bezpośrednia przełożona bibliotekarki sprawia wrażenie osoby, która zrządzeniem losu znalazła się na niewłaściwym miejscu. Praca w bibliotece nie jest spełnieniem jej marzeń, nie rozumie charakteru tej instytucji. Podejmuje decyzje jak manager (którym de facto jest), nie przejmując się misją przyświecającą bibliotece. Wszystko przelicza na zysk. Wartość ekonomiczna jest dla niej najważniejsza, za to takie istotne aspekty jak promowanie czytelnictwa czy szerzenie oświaty regionalnej uważa za zbędne. Nie chce zrozumieć specyfiki swojej pracy, nie zamierza nawet poznać ani rozważyć kierujących podwładną motywów. Radosna pasja Anki, sugestywna krytyka jej decyzji działają na przełożoną frustrująco. Z kolei ta frustracja przekłada się na przedmiotowe traktowanie Anki, które miejscami nosi znamiona mobbingu. Myślę, że każdemu z nas zdarzyło się spotkać taką osobę tkwiącą w zawodzie, którego nie lubi, i uprzykrzającą pracę innych.

Ciekawa jestem, czy użyczyła pani Ance kilku swoich cech? Pani również jest zakochana w historii Podlasia i swojego rodzinnego miasta?

Tak, właśnie ta pasja do przeszłości Białej Podlaskiej i Południowego Podlasia jest wspólna dla mnie i dla mojej bohaterki Anki. To jedyna cecha, która nas łączy. Ja nie poświęcam i nie podporządkowuję całkowicie życia dla swoich pasji, i chyba nie potrafiłabym tak długo jak ona biernie i ze zrezygnowaniem funkcjonować w sferze zawodowej. Co ciekawe, na studiach historycznych nie przepadałam za przedmiotem „historia i kultura regionu”, uważałam go za nudny i mało interesujący, mimo że prowadził go wybitny profesor regionalista. Musiałam dojrzeć do tej miłości, odnaleźć w sobie pasję do odkrywania ciekawostek z przeszłości rodzinnej ziemi. Teraz noszę ją w sercu na stałe. Z Białą Podlaską związałam swoje całe życie. To moje miejsce na ziemi, mój dom. Tu się urodziłam, tutaj mieszkam i tutaj chcę pozostać. Nie wyobrażam sobie przenieść się gdzieś indziej. Południowe Podlasie inspiruje mnie do pisania, moja wyobraźnia ma tutaj duże pole do popisu.

Jakie są pani doświadczenia… Czy coraz więcej mieszkańców interesuje się historią Białej Podlaskiej i włącza się w inicjatywy służące zachowaniu jej przeszłości?

„Dworek” Agnieszka Panasiuk promowała – też w Filii nr 6 MBP – w czerwcu br., fot. MBP

Jak już wspomniałam, na studiach nie interesowała mnie historia regionalna. Po ich zakończeniu, szukając dla siebie miejsca w życiu zawodowym, trafiłam jako współpracownik do lokalnego tygodnika „Słowo Podlasia”. Ówczesny redaktor naczelny, ze względu na moje wykształcenie, powierzył mi zadanie tworzenia artykułów na tematy dotyczące historii czy tradycji naszego regionu. Rozpoczęłam od krótkiego epizodu umieszczonego w mojej pracy magisterskiej, odnoszącego się do najstarszej świątyni Białej Podlaskiej, a później w poszukiwaniu inspiracji i informacji do kolejnych artykułów udałam się do Działu Wiedzy o Regionie Miejskiej Biblioteki Publicznej. I przepadłam…

Tak powstał między innymi cykl „Bialskie księżne Radziwiłłowe” czy „Jak to dawniej świętowano”. Ja jestem tylko kolekcjonerem ciekawostek. Pracę badawczą, naukową zostawiam prawdziwym regionalistom, którym nie wystarcza zbieranie wiadomości, ale ich szczegółowe opracowanie. Takich pasjonatów jest wielu, swoje doświadczenia publikują na łamach miejscowych periodyków naukowych. Myślę, że aktualnie coraz więcej mieszkańców nie tylko mojego miasta i regionu zaczyna interesować się przeszłością najbliższej im okolicy. Uważam, że inicjatywy dotyczące zachowania pamięci o tradycjach, obyczajach czy wydarzeniach z przeszłości podejmowane są z sukcesem w całej Polsce, czy to przez istniejące od lat organizacje, czy nowe zrzeszenia, nawet takie jak koła gospodyń wiejskich.

Dla przykładu w moim mieście cyklicznie organizuje się konferencje naukowe dotyczące wybranego aspektu dziejów regionu. W 2023 roku okazją do takiego spotkania było stulecie powstania Podlaskiej Wytwórni Samolotów. Takim inicjatywom sprzyja fakt, że Biała Podlaska jest ośrodkiem akademickim z prężnie działającymi kołami naukowymi i studenckimi zespołami z repertuarem ludowych tańców podlaskich. Także przy miejskich czy gminnych instytucjach kultury działają różnego rodzaju koła czy stowarzyszenia zrzeszające pasjonatów przeszłości i tradycji. Najstarszym spośród nich jest Koło Bialczan. Aby jeszcze mocniej zaktywizować mieszkańców Podlasia, organizowane są również inicjatywy sprzyjające upamiętnianiu przeszłości. Dla mnie najciekawszą z nich jest konkurs „Znani i nieznani z Podlasia – biografie naszych babć i dziadków”, który doczekał się w tym roku czwartej edycji. Nagrodzone prace wydawane są w postaci pokonkursowego almanachu.

Anka lubi odwiedzać cmentarz parafialny w Białej Podlaskiej. Jest zauroczona 130-letnim nagrobkiem Feliksy z Darskich Korwin-Pawłowskiej…

Na cmentarzu parafialnym w Białej Podlaskiej, założonym na przełomie XVIII i XIX wieku przez władze zaboru austriackiego, znaleźć można zabytki sztuki sepulkralnej, pochodzące najczęściej z II połowy XIX wieku. Te unikatowe nagrobki są skupione wokół klasycystycznej kapliczki pw. Świętego Rocha, w najstarszej części nekropolii, tuż przy bramie wejściowej. Nie jest ich imponująco dużo, głównie ze względu na koszty ich powstania, przekraczające możliwości ubogiego podlaskiego społeczeństwa. W tamtym wieku cena murowanego nagrobka wynosiła od 1 rubla za łokieć materiału. Na takie wyrzeczenie stać było ziemian, inteligencję, przedsiębiorców czy przedstawicieli wolnych zawodów. Znaczna część społeczeństwa wybierała ziemne mogiły. Dlatego należy docenić te wytwory sepulkralnej sztuki rzeźbiarskiej, które ocalały do dnia dzisiejszego. Uważam, że takie inicjatywy jak coroczne kwesty na rzecz ratowania starych nagrobków są bardzo ważne.

Mam nadzieję, że prace renowacyjne obejmą kiedyś i nagrobek Feliksy z Darskich Korwin-Pawłowskiej, który tak urzekł Ankę, ale nie tylko Ankę. Mnie też od zawsze się podobał. W powieści jest opisany wiernie (oparta o kolumnę postać kobieca w zadumie stylizowana na starożytną Rzymiankę), przytoczyłam nawet wzruszające epitafium, które mu towarzyszy (W 22 wiośnie i życia rozkwicie życiem własnem dziecięcia opłaciłaś życie. Mąż, któremu szczęścia dałaś rok przy sobie łzami zlany ten kamień stawia na twym grobie). Niestety nie natrafiłam na bliższe informacje na temat pochowanej w nim kobiety. Dzięki pracownikom Działu Wiedzy o Regionie miejskiej biblioteki wiem tylko, że rodzina ta przebywała w Białej przejazdem. Mąż Feliksy pracował jako sekretarz w jednym z urzędów. Zapewne otrzymał awans i przeniósł się do innego, znaczniejszego rangą miasta, a może uczynił to pod wpływem żałoby. Możliwości jest wiele. Po obecności tej rodziny w moim mieście pozostał jedynie piękny nagrobek.

To nie pierwszy raz, kiedy ludzie pochowani na bialskiej nekropolii pojawiają się w pani książce, prawda?

Pisarka Agnieszka Panasiuk z dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej Renatą Szwed

Tak. Już w trylogii „Na Podlasiu” jako bohaterów epizodycznych wykorzystałam autentycznych mieszkańców Białej Podlaskiej, których imiona i nazwiska znałam właśnie z nagrobków cmentarza parafialnego. Tak na strony „Antonii”, „Cecylii” czy „Aleksandry” trafił doktor Dalecki, doktor Hebda, aptekarz Teodor Ostrowski i jego żona, Mossakowscy czy rodzina nauczyciela Stefana Dolińskiego. Zabrzmi to może dziwnie, ale zawsze lubiłam odwiedzać bialską nekropolię przy ulicy Janowskiej. Czasami skracałam sobie drogę z pracy do centrum miasta, przechodząc tamtędy, i mogłam dokładnie przyjrzeć się najstarszym nagrobkom, wzmiankom o spoczywających w nich osobach. Informacji o nich w literaturze naukowej nie było dużo, więc prawdę historyczną mieszałam z fikcją literacką. Tak samo postąpiłam z Feliksą. Jej piękny nagrobek wystarczył mojej wyobraźni, by wpleść wymyśloną historię rodziny Korwin-Pawłowskich w fabułę „Dworku”.

Anka, przeglądając stare książki, natrafia na pożółkłe karty broszury „Przedświt Ziemi Bialskiej”, które przenoszą ją do 1919 roku. Co się wówczas działo w Białej?

To był bardzo trudny okres dla miasta i dla całego regionu. Teoretycznie wojna się skończyła, na mapy świata wróciła odrodzona Polska, społeczeństwo ogarnęło poczucie wolności i nastroje patriotyczne. W praktyce te ważne wydarzenia nie wyglądały wcale tak podniośle, jak w opisach z podręczników historii. Biała Podlaska odzyskała niepodległość dopiero 31 grudnia 1918 roku. Polska administracja państwowa na Południowym Podlasiu dopiero się tworzyła. Głównym polskim akcentem byli żołnierze 34 Pułku Piechoty. Moje miasto stało się jego siedzibą. Wschodnia granica naszego kraju nie istniała, należało ją dopiero wywalczyć. Tereny kresowe do lutego zajmowały okupacyjne wojska niemieckie. Władze tzw. Ober-Ostu nie respektowały postanowień polskich władz. Starały się utrzymać własny zarząd, faworyzując mniejszość ukraińską (obiecywali im utworzenie własnego państwa). Do połowy lutego 1919 roku dochodziło do starć z wojskami polskimi. Jedno z nich – bitwę pod Kobylanami, która stała się chrztem bojowy 34 Pułku – opisuję w „Dworku”. Jednocześnie prawie bez przerwy rozpoczęła się walka o wschodnią granicę naszego kraju, w której bialski Pułk uczestniczył. Czytelnicy będą mogli zapoznać się z jego szlakiem bojowym.

Trudno więc mówić, że na Południowym Podlasiu zapanował spokój. Społeczeństwo musiało się mierzyć nie tylko z działaniami wojskowymi, ale i z wszechogarniającą biedą i brakami. Wynikały one jeszcze z zastosowania przez armię carską taktyki spalonej ziemi, z rabunkowej gospodarki niemieckiego okupanta oraz powracających bieżeńców i napływu uciekinierów spod okupacji bolszewickiej. Pola z braku ziarna pozostawały nieobsiane, przemysł nie funkcjonował i mieszkańcy musieli się mierzyć z głodem, rozruchami wybuchającymi na tym tle oraz liczyć na solidarność innych regionów nowo odrodzonej Polski, które wspomagały swoimi darami komisje aprowizacyjne. Klęski naszej armii i ofensywa bolszewików spotęgowały te ponure nastroje, ale zarazem doprowadziły do społecznej mobilizacji i zjednoczenia. W planach front miał zatrzymać się na linii Bugu. Jak wiemy oparł się aż o Wisłę i rozproszył po zwycięskiej bitwie warszawskiej. Przez ponad tydzień moje miasto znajdowało się pod okupacją bolszewicką. Ziemia bialska i Południowe Podlasie stały się jednym z łownych teatrów działań wojennych. Żniwa 1920 roku ponownie nie doszły do skutku. Te tragiczne zdarzenia relacjonuje redaktorka Nora w „Przedświcie Ziemi Bialskiej”, który po latach trafia do rąk Anki. Wspomnę tylko, że sytuacja w Białej Podlaskiej i na Podlasiu unormowała się dopiero pod koniec 1920 roku, i od tamtej chwili możemy mówić o spokojnym rozwoju tych ziem i prawdziwej społecznej radości z odzyskania niepodległości.

Śledztwo w sprawie „Przedświtu Ziemi Bialskiej” i jego redaktorki Nory pochłania Ankę bez reszty…

Agnieszka Panasiuk wraz z kierownik Filii nr 6 MBP Krystyną Nowicką

Anka w końcu może doświadczyć emocji, jakie towarzyszyły jej przyjaciółkom w odkrywaniu sekretów, które los postawił na ich drodze. W końcu ma „swoją” tajemnicę do odkrycia i prowadzi śledztwo w „swojej” sprawie tak jak chce, bez żadnych niedomówień i ukrytych dowodów. Poszukiwanie informacji o „Przedświcie Ziemi Bialskiej” i jego redaktorce, kryjącej się pod pseudonimem „Nora”, stanowi dla niej odskocznię od problemów dnia codziennego. Tych kobiecie nie brakuje zgodnie z zasadą, że „nieszczęścia chodzą parami (stadami)”. W pracy zawodowej Ance coraz częściej nie udaje się znaleźć wspólnego języka z przełożoną, dodatkowo musi zajmować się nierozgarniętym praktykantem. W domu mierzy się z nonszalancją rodziny, która sprowadziła problemy finansowe i mieszkaniowe. Na jej życiową drogę ponownie wkracza mężczyzna, który przed laty stał się przyczyną jej największej porażki i nieszczęścia. No i jest Łukasz, któremu przestała wystarczać rola przyjaciela, pomocnika na każde skinienie. Mężczyzna chce o wiele więcej niż Anka może mu zaofiarować. Nic dziwnego, że kobieta ucieka w bezpieczny świat przeszłości i bez ograniczeń oddaje się prowadzonym badaniom historycznym. To świat, który jej nie rani, ani nie wymaga nadmiernego poświęcenia. Za to w pewnym momencie śledztwa bibliotekarka zorientuje się, że wydarzenia z życia panny Nory wpływają na podejmowane przez nią samą decyzje. Dodadzą Ance odwagi, pozwolą na dokonanie radykalnych kroków, a co za tym idzie zmienią jej życie.

Czy panna Nora jest postacią historyczną?

Nie. Eleonora – Nora – to bohaterka, która zrodziła się w mojej wyobraźni. Jest kobietą w pełni oddaną swojej pasji, czyli upowszechnianiu czytelnictwa. To taka energiczna osoba, która potrafi zarażać entuzjazmem w trudnych, przełomowych czasach, której wszędzie pełno. Nora działała w Polskiej Organizacji Wojskowej, była członkiem Polskiej Macierzy Szkolnej, założyła gazetę (wspomniany „Przedświt”), której celem była konsolidacja społeczeństwa na rozwoju Polski odrodzonej po I wojnie światowej, realizowała idee edukacji dostępnej dla wszystkich, marząc o powstaniu biblioteki powszechnej. To taka typowa społeczniczka, jakich wiele przewinęło się w okresie XX-lecia międzywojennego. Pierwszy światowy konflikt zburzył dotychczasowy podział ról, przyspieszył realizację postulatów lekceważonych wcześniej ruchów feministycznych i tym samym wprowadził nowe pojmowanie roli kobiety w społeczeństwie. Już nie była tylko ostoją życia rodzinnego, wychowanką dzieci czy opiekunką dzieł charytatywnych. Doceniono jej pozycję i wkład wniesiony w gospodarkę i społeczeństwo. Zauważono, że kobiety doskonale sobie radzą w trudnych czasach i nie poddają się rozpaczy, ale działają, gdy mężczyźni walczą na wojnie. Nora symbolizuje te wszystkie nowoczesne kobiety I połowy XX wieku, które zaczęły realizować siebie i swoje plany: poszły na studia, do pracy, broniły ojczyzny i dawały innym jak najwięcej drzemiącego w nich dobra.

Czy tytułowy dworek znajdziemy na współczesnym planie miasta?

Spotkanie poprowadził Sebastian Wieczerza

Tak, w Białej Podlaskiej istnieje budynek, który stał się dla mnie pierwowzorem dworku, chociaż trudno go uznać za typowy wzorzec architektoniczny tego typu budowli. Jest nawet położony przy ulicy Warszawskiej i jego fasada nie różni się znacznie od tej opisanej w powieści. Nie ma tylko tak rozległego ogrodu. To po prostu zwykły murowany dom z początków XX wieku, aktualnie zaniedbany i niezamieszkały, a przez to tajemniczy. Postanowiłam obdarzyć go ciekawą historią.

Jak wspominała pani we wcześniejszych wywiadach, w „Sekretach Białej” sięgała pani do wydarzeń z historii Białej Podlaskiej, które są niemal zupełnie nieznane lub o których zapomniano. Mogłaby nam je pani przypomnieć?

Nazwa całej serii „Sekrety Białej” wywodzi się od tego, że przemycone przeze mnie w poszczególnych tomach powieści wiadomości historyczne nie są powszechnie znane, toną w mroku domysłów, insynuacji, z powodu braków w dokumentacji, które nie pozwalają na przeprowadzenie solidnych badań naukowych, oraz rozgrywały się w moim rodzinnym mieście i jego okolicach. Te trudności pobudziły moją wyobraźnię do działania. Tak postanowiłam opisać każdy, wplatając je we współczesne, obyczajowe wątki. Stąd też w „Kamienicy” Czytelnicy mogli przekonać się o istnieniu gett dla ludności żydowskiej także w małych miasteczkach, takich jak Biała Podlaska, i poznali panujące w nich realia. W drugiej części, „Leśniczówce”, przytoczyłam wątek hitlerowskich obozów dla jeńców włoskich, rozsianych po 1943 roku na wschodzie naszego kraju. Wspomogłam go dodatkowo informacjami o walkach partyzanckich, wyzwoleniu miasta spod okupacji niemieckiej i pierwszych miesiącach funkcjonowania nowej władzy ludowej. W „Chacie” można przeczytać o wydarzeniu z 1915 roku, jakim było bieżeństwo, czyli przymusowa ewakuacja ludności prawosławnej (ale nie tylko) z zaboru rosyjskiego w głąb Rosji po przerwaniu frontu przez wojska niemiecko-austriackie i losach osób poddanych tej akcji. „Chata” to też powieść o wydarzeniach, jakie rozgrywały się na Południowym Podlasiu w trakcie I wojny światowej. O tym, co nastąpiło po jej zakończeniu, oraz o wojnie polsko-bolszewickiej i jej następstwach opowiada ostatnia część cyklu, czyli „Dworek”.

Pracuje pani nad kolejną książką?

Po zakończeniu prac nad „Sekretami Białej” zrobiłam sobie przerwę od pisania, a że nie potrafię już żyć bez niego, była ona doprawdy krótka. Przeprowadziłam już research i przygotowałam ogólny plan nowej powieści, którą zaczęłam pisać w połowie stycznia. Mam obecnie ukończone siedem rozdziałów (koniec marca 2024 r.). Akcja książki oczywiście niezmiennie toczy się w Białej Podlaskiej i jej okolicach, tym razem w pierwszych latach XX wieku. Tło historyczne stanowią wydarzenia związane z rewolucją 1905 roku i kształtowaniem się klasy robotniczej. Tę opowieść chciałabym pisać niespiesznie, spokojnie delektując się chwilami spędzonymi z moimi nowymi bohaterami, i tym, jak pokierują oni moim piórem.

Dziękuję za rozmowę.

Magda Kaczyńska

źródło: Szaragodzina.pl

zdjęcia Wydawnictwo Szara Godzina FB, Miejska Biblioteka Publiczna w Białej Podlaskiej – mbp.org.pl

 

Przeczytaj też o innej polecanej książce z Wydawnictwa Szara Godzina:

Kącik książkowy: Po tamtej stronie rzeki – dramatyczne losy mieszkańców Podlasia

Kącik książkowy: Po tamtej stronie rzeki – dramatyczne losy mieszkańców Podlasia

 

 

 

Dodaj komentarz

Komentarze

    Brak komentarzy