Zadecydowała piłkarska jakość. Orlęta pojechały po wygraną

Zadecydowała piłkarska jakość. Orlęta pojechały po wygraną

Z dużymi obawami jechał trener Damian Panek ze swoją drużyną na południe kraju. Największą dla niego niewiadomą było to, jak jego podopieczni operować będą piłką na normalnej murawie, z którą w okresie przygotowań mieli bardzo mało do czynienia. Poza tym doskonale pamiętał, jak w poprzednim sezonie Orlęta uległy na wyjeździe MKS-owi aż 2:6.

MKS Trzebinia – ORLĘTA-SPOMLEK Radzyń Podlaski  0:4  (0:3). 0:1 – Stanisławski (33),  0:2 – Puton (36),  0:3 – Stanisławski (41),  0:4 – Krawczyk (71).

MKS Trzebinia: Wróbel, Stokłosa (46 Chlebda), Ochman, Michalec, Jagła (87 Jarosz), Kowalik (72 Sochacki), Kłusek, Majcherczyk (59 Stanek), Świętek (66 Rogóż), Porębski, Sołtys.

Orlęta-Spomlek: Stężała, Ciborowski, Kiczuk, Zarzecki, Szymala, Kaganek (60 Rycaj), Kot (85 Brzosko), Krawczyk (76 Panufnik), Puton, Demianiuk, Stanisławski (72 Kalita).

Sędzia: P. Kantor (Dębica).

Kartka-żółta: Kaganek (Orlęta-Spomlek). 

Większą kulturę gry od początku na dobrze przygotowanym boisku prezentowali radzynianie. Częściej znajdowali się przy piłce, jednak trudno im było przedostać się pod trzebińską bramkę. Wynikało to głównie z wysokiego pressingu rywali, jak też z braku płynności akcji. Sytuacji bramkowych było więc jak na lekarstwo, a jedyny groźniejszy strzał oddał w 21. minucie z wolnego Cezary Demianiuk. Piłka przeleciała jednak nad poprzeczką. Swoją sytuację mieli również gospodarze. W obręb szesnastki wpadł Kacper Sołtys, minął obrońcę, ale niedokładnie zagrał do Kamila Kłuska. I gdy nic nie zapowiadało, że coś przed przerwą może się zmienić, piłkę przed polem karnym przyjął pozyskany z Radomiaka Szymon Stanisławski, przepchnął Mariusza Stokłosę i huknął tak, że zatrzymała się dopiero w siatce. Niedługo po tym błąd przy środkowej linii popełnił Stokłosa, zdobywca gola podał do Krystiana Putona, który zabrał się z piłką w pole karne, po czym uderzył w krótki róg. W tym momencie dopisało mu szczęście, ponieważ futbolówka odbiła się od słupka, przekroczyła linię bramkową i zrobiło się 0:2. To nie wszystko. Załamani takim obrotem sprawy gospodarze dopuścili jeszcze do utraty trzeciego gola. Po stracie Jakuba Ochmana po raz drugi trafił Stanisławski, któremu asystował Puton. Po przeciwnej stronie boiska szansę miał Krzysztof Michalec, lecz nie potrafił zmusić do kapitulacji Krzysztofa Stężały.

Drugi celny strzał trzebinianie oddali dziesięć minut po przerwie. Z wolnego dośrodkował Mateusz Majcherczyk, a minimalnie niecelnie uderzył głową Sołtys. Później gra siadła, nasz zespół szanował piłkę, by spotkanie zakończyć na zero z tyłu. Defensywny plan wykonali bez zarzutu, a w ofensywie dołożyli jeszcze jednego gola. Demianiuk podał do Piotra Krawczyka, po którego uderzeniu w tzw. krótki róg Tomasz Wróbel musiał po raz czwarty wyciągać piłkę z siatki.

– Jechaliśmy na mecz, aby go wygrać i mentalnie byliśmy na to przygotowani. Jeszcze bardziej uwierzyliśmy w możliwość sukcesu podczas rozgrzewki, kiedy zobaczyliśmy jak wspaniale przygotowana jest murawa. Dlatego od początku można było dostrzec, że jakość piłkarska i mądrość boiskowa piłkarzy jest po naszej stronie, szczególnie tych nowych, którzy mieli kontakt z wyższą ligą. Stąd zasłużone zwycięstwo i trzy punkty – mówił po meczu „Podlasiakowi” trener Panek.

Po raz trzeci z rzędu nie zagrali piłkarze Podlasia Biała Podlaska. Tym razem do gry nie nadawało się boisko w Krośnie i mecz naszej drużyny z tamtejszymi Karpatami zostało przełożone na 6 czerwca. Wolny termin bialczanie błyskawicznie zagospodarowali i pojechali do Sulejówka na sparing z trzecioligową Victorią. Zwyciężyli gospodarze 3:1, a honorowego dla Podlasia gola zdobył Jarosław Kosieradzki.

Dodaj komentarz

Komentarze

    Brak komentarzy