W Terespolu pożegnano znanego regionalistę i rzeźbiarza

W Terespolu pożegnano znanego regionalistę i rzeźbiarza

TERESPOL O wydarzeniach rozgrywających się na naszych terenach opowiadał w sposób pozostawiający niezatarte wrażenie, a wychodzące spod jego dłuta rzeźby były znane w całej Polsce. Nie tylko terespolska społeczność, ale całe środowisko artystyczne regionu ze smutkiem przyjęło wiadomość o śmierci Jana Buczyły. Znany regionalista odszedł w wieku 99 lat.

– Był postacią nietuzinkową. Poznałem go w latach 90. Interesował się historią naszego regionu jeszcze sprzed wybuchu I wojny światowej i miał przy tym doskonałą pamięć. Sam był naocznym świadkiem wielu ważnych wydarzeń. Swoje wspomnienia spisywał, przez co powstały bardzo bogate i wartościowe rękopisy. Był człowiekiem ogromnie zdolnym i ciekawym. Zapamiętam go jako doskonałego gawędziarza – mówi Janusz Tarasiuk, wieloletni redaktor naczelny "Gońca Terespolskiego".

Jan Buczyło urodził się i mieszkał w Samowiczach. Tutaj uprawiał swój kawałek ziemi. W gospodarstwie używał niezmiennie od wielu lat tych samych narzędzi. Wzbudzały w nim sentyment i przypominały o różnych wydarzeniach z życia. Chętnie wracał do wspomnień i historii z nimi związanych. Żył tradycyjnie i bez wygód. W zgodzie z naturą.

Zasłynął jako rzeźbiarz. Sztuki rzeźbiarstwa nauczył się w wieku 75 lat. Rozkwit jego działalności artystycznej przypadł na okres wdowieństwa.

– Jego historia związana z tworzeniem rzeźb zaczęła się tak naprawdę, gdy owdowiał. Miał dwie możliwości. Albo pogrążyć się w samotności, albo czymś się zająć. Przejawiał zdolności manualne, więc zaczął dłubać w drewnie. Był znakomitym artystą – opowiada Tarasiuk.

O jego twórczości powstało wiele reportaży. – Jak żona po długim i ciężkim chorowaniu zmarła, a dzieci poszły w świat, zostałem sam. Żeby tę pustkę wypełnić, zacząłem dłubać w drewnie. Nigdzie się nie uczyłem ani nikt mnie nie uczył, nawet nie widziałem, jak ktoś to wykonuje. Tworzyłem ze swojego pomysłu, ze swojej wyobraźni. Mnie się wydaje, że jak człowiek ma ręce i oczy, to to, co widzi, powinien zrobić. Najtrudniejsze jest wykonanie szczegółów. Tu nie ma żadnego wzoru, tu trzeba swojej wyobraźni – opowiadał Jan Buczyło w materiale emitowanym w Magazynie Ekspresu Reporterów TVP 2 w 2001 roku.

Spod jego dłuta wyszło kilkaset rzeźb. W jego pracach powtarzał się motyw cierpienia, który przypominał mu o cierpieniu żony. To miłość do niej była inspiracją. Traktował ją jak wielki skarb, swoje największe szczęście. Gdy zmarła, sztuka zdawała się być receptą na samotność artysty. A jego rzeźby wędrowały po Polsce, ale także za granicę. Trafiły nawet do Ameryki i na Syberię.

W uznaniu za działalność artystyczną w 2012 roku otrzymał medal Zasłużony dla Powiatu Bialskiego. Jego wspomnienia były drukowane na łamach "Gońca Terespolskiego". – Notował wszystkie wydarzenia, których historię przekazywano mu ustnie. Na podstawie rękopisów powstały dwa opasłe tomy autorstwa dr Bożeny Józefów-Czerwińskiej. Pierwszy album zawiera zdjęcia, druga, 900-stronicowa książka opowiada historię jego rodu. Powstaje też trzeci tom. Był uznanym artystą. Napisano kilka książek o nim, a film o jego twórczości emitowany w programie TVP Małe Ojczyzny zajął pierwsze miejsce – mówi Krzysztof Tarasiuk, bliski przyjaciel Buczyły.

Na kilka dni przed śmiercią, gdy się spotkali, rzeźbiarz powiedział mu: "Wiesz, chyba już się pożegnamy". Jakby przeczuwał nadchodzący koniec. Spoczął na cmentarzu rzymskokatolickim w Terespolu.

Cały artykuł dostępny w papierowym i cyfrowym wydaniu tygodnika "Podlasiak" nr 31 od 30 lipca

Sylwia Bujak

Dodaj komentarz

Komentarze

    Brak komentarzy