Rolnicze powstanie w centrum miasta
MIĘDZYRZEC PODLASKI Blokady dróg, kilkadziesiąt rolniczych ciągników w centrum Międzyrzeca Podlaskiego i „wieńce zdrady” – tak we wtorek 6 października przebiegał protest rolników z powiatu bialskiego przeciwko tzw. Piątce Kaczyńskiego. Podlascy gospodarze nie zgadzają się na ograniczenia w hodowli zwierząt futerkowych czy uboju rytualnym, które wprowadzi ta ustawa. Czy wieś, która tak chętnie głosowała w ostatnich wyborach na kandydata z PiS, zaczyna się budzić przeciwko rządzącym?
Nowelizacja ustawy, przeciwko której protestują rolnicy, m.in. zakazuje hodowli zwierząt na futra czy ogranicza ubój rytualny. Wprowadza też rekompensaty za straty dla przedsiębiorców rolnych, wprowadzając zaledwie roczny okres na dostosowanie się do nowych przepisów.
We wtorek akcja protestacyjna rolników odbywała się w całym kraju. Włączyli się w nią hodowcy z powiatu bialskiego. Na naszych terenach już dawno nie było takiego rolniczego zrywu. W geście protestu hodowcy bydła, drobiu i zbóż przejechali traktorami z miejscowości Manie fragmentem drogi krajowej numer 2 do centrum Międzyrzeca Podlaskiego, aby tam złożyć wieńce pod biurami poselskimi tych podlaskich parlamentarzystów, którzy głosowali za ustawą. – Zmierzamy traktorami pod biura naszych posłów, którzy nas zwyczajnie okłamali w temacie ustawy o zwierzętach, która z ochroną zwierząt ma niewiele wspólnego. Wprowadzenie tej ustawy wpłynie na załamanie eksportu wołowiny i drobiu, co będzie miało bardzo poważne skutki społeczne i gospodarcze. Mamy przecież rodziny i musimy z czegoś żyć – mówi Adam Olszewski z OPZZ Rolników.
Nieprzypadkowo na miejsce zbiorki rolnicy wybrali Manie. W tej wsi było najwięcej ognisk ASF. Trzy lata temu wybito tutaj całe hodowle trzody chlewnej, a ich właściciele z dnia na dzień stracili dorobek życia. – Wtedy tym ludziom zaoferowano przekwalifikowanie się na bydło. Teraz już nie wiadomo na co się przekwalifikować, ponieważ pozostałe działy gospodarcze w rolnictwie praktycznie pozbawione są perspektyw. A Polska bez eksportu ginie. Trochę mnie dziwi podejście rządu w tej sprawie, który deklaruje się jako specjaliści w ekonomii. Premier Morawiecki potrafi liczyć, w Sejmie jest wielu specjalistów, a nawet senator Bierecki z naszego okręgu też jest bardzo obeznany w liczbach. Wyniki strat eksportu powinny być dla nich proste do wyliczenia. A przez tę ustawę jest ewidentnie niszczony byt polskiego rolnika i mówimy temu stanowczo nie – dodaje Olszewski.
W ostatnich latach mieszkańcy wsi z powiatu bialskiego w kolejnych wyborach bardzo chętnie głosowali na PiS, zachwalając m.in. programy socjalne. Dzisiaj wielu z tych wyborców czuje się przez te partie oszukanych. Bo ustawa nie uderzy tylko w fermy futerkowe, ale również w hodowców bydła i drobiu. – Nasze towary są przecież wysyłane na cały świat. A jako rolnik jestem zaszczuty i wewnętrznie zabity tym, co się dzisiaj dzieje. Przecież my na tych terenach zaczynaliśmy w latach dziewięćdziesiątych od czterech krówek, dziesięciu świń i konia. Tak wyglądały nasze gospodarstwa. Przebranżawialiśmy się na różne sposoby, szukaliśmy różnych wyjść, żeby ta produkcja nam się opłaciła. Wszystko, co mamy, zawdzięczamy naszej ciężkiej pracy – stwierdza Marek Sulima, hodowca indyków z gminy Międzyrzec Podlaski i radny powiatu bialskiego.
Przez 10 lat pracował w Niemczech, żeby dorobić na gospodarstwo i utrzymanie rodziny. Boi się, że z powodu działań rządzących i kolejnych ograniczeń w hodowli nakładanych na rolników, może czekać go kolejna emigracja za pracą. – Moje dzieci i ja będziemy musieli wyjeżdżać za granice, żeby znowu dorobić. Czemu nie tu? Ja się pytam mojej kochanej Polski? Bo jaki naród niszczy swoich żywicieli? To jest niepojęte. Apeluję do rolników. Wychodźcie, bo niedługo nie będzie was wszystkich. Jak zniszczą producentów żywności, to nie dadzą sobie rady i ci, którzy produkują zboże, owoce i warzywa – uważa Sulima.
Kamil Łaski wraz z rodzicami prowadzi gospodarstwo w Łyniewie pod Wisznicami. Młody rolnik jeszcze studiuje, ale swoje życie związał z pracą na roli. Przyjechał we wtorek do Międzyrzeca, aby wraz z innymi rolnikami wyrazić swoje niezadowolenie wobec planów wprowadzenia ustawy. – Zaczynaliśmy 13 lat temu hodować indyki, i w tej chwili nie wiemy, na co się przebranżowić. Mamy kredyty jak każdy. Jak nam zakażą hodowli, to co mamy robić? Przecież na wszystko zapracowaliśmy ciężko własnymi rękami. Mamy wyjechać, żeby godnie żyć? Nie wyobrażam sobie wsi, która nic nie produkuje, bo co wtedy będziemy jedli? Nie ma Polski bez wsi, to jest nasza tradycja – podkreśla rolnik.
Więcej na ten temat w aktualnym – papierowym i cyfrowym wydaniu „Podlasianina” na eprasa.pl
ABY OBEJRZEĆ GALERIĘ ZDJĘĆ KLIKNIJ TUTAJ>>>>
Monika Pawluk
Komentarze
Brak komentarzy