Rola starosty nie polega tylko na podpisywaniu umów, jak notariusz [WYWIAD]

Rola starosty nie polega tylko na podpisywaniu umów, jak notariusz [WYWIAD]

O inwestycjach powiatu, planowanej przeprowadzce starostwa i konflikcie z Polskim Związkiem Łowieckim, który swój finał znalazł w sądzie ze starostą bialskim Mariuszem Filipiukiem, rozmawiają Monika Pawluk i Jacek Korwin.

M.P.: Obejmując urząd starosty zapowiedział pan skierowanie powiatu na nowy tor rozwoju. W zarządzaniu powiatem rzeczywiście potrzebna była zmiana?

- Może nie będę tego oceniał, bo nie wypada mówić sam o sobie. Jeżeli radni taką decyzję podjęli, to pewnie taka zmiana była potrzebna. Jeżeli chodzi o ten właściwy tor, to myślę, że nawet tegoroczny czy ubiegłoroczny budżet powiatu były najlepszym tego przykładem. W tym roku kwota, jaką przeznaczyliśmy na zadanie inwestycyjne, wyniosła prawie 40 mln zł. Te kwoty pokazują, jak wiele przez te ostatnie dwa i pół roku udało się zrobić.

M.P.: Realizacja których zadań jest dla powiatu priorytetem?

- Bardzo się cieszę, że już udało nam się zrealizować, a w części są realizowane inwestycje drogowe. Drogi są chyba największą bolączką naszego powiatu. Wiadomo, pieniędzy ciągle brakuje, ale bardzo się cieszę, że dzięki bardzo dobrej współpracy z gminami udaje się wiele inwestycji drogowych zrealizować.

M.P.: Był i nadal jest problem z rozprzestrzeniającym się wirusem ASF i jego konsekwencjami dla hodowców trzody. To jedno z największych wyzwań z jakim przyszło się panu zmierzyć?

- Praktycznie od dwóch lat na terenie powiatu zmagamy się z afrykańskim pomorem świń. To była tragedia wielu naszych rolników, bo blisko 1300 gospodarstw, które produkowały najzdrowszą wieprzowinę, zostało zlikwidowanych. Panuje duży chaos. Ludzie nie wiedzą co dalej, bo mimo że otrzymali odszkodowania czy rekompensaty jest duży znak zapytania - co dalej z ich gospodarstwami. Ubolewam nad tym, że brakuje konkretnych programów, które wskazywałyby rolnikom, co mogliby robić w zamian za hodowlę trzody chlewnej.

M.P.: Skoro znajdujemy się przy temacie rolnictwa, to niedawno zarząd regionalny PiS zorganizował konferencję prasową na temat rządowego programu dla polskiej wsi. Przerodziła się ona w burzliwą dyskusję z rolnikami. Co sądzi pan o założeniach tego planu?

- Nie chciałbym się odnosić stricte do działań politycznych. Uważam, że na dole my, jako samorządowcy, powinniśmy unikać tego typu działań. Generalnie sądzę, że to było niepotrzebne. Ta konferencja wywołała wiele emocji wśród rolników. Bo praktycznie Prawo i Sprawiedliwość rządzi w kraju już dwa lata i teoretycznie rolnicy powinni odczuwać już efekty tych działań. A póki co, jak wspominałem wcześniej, blisko 1300 gospodarstw zlikwidowanych, sytuacja na rynku owoców miękkich jest wręcz tragiczna, więc wywoływanie w ogóle dyskusji na ten temat wśród rolników wzbudza bardzo wiele emocji i kontrowersji. Osobiście takiej konferencji pewnie bym nie zwołał, ale to była decyzja kolegów z Prawa i Sprawiedliwości.

J.K.: Często musi pan dawać odpór komentarzom, że rejon międzyrzecki jest przez pana faworyzowany?

- Nie zgadzam się z tymi insynuacjami. Przykładem niech będzie gmina Rossosz. Najmniejsza gmina w naszym powiecie i ile pieniędzy zostało tam zainwestowanych, dzięki bardzo dobrej współpracy wójta z powiatem. W 2016 r. odnowiliśmy nawierzchnię drogi Mokre-Podberwy za ponad 160 tys. zł. Rok później przebudowaliśmy drogi powiatowe z Rossosza na odcinkach: Romaszki, Bordziłłówka, Kozły, Dubica. zakupiliśmy też materiał na budowę chodnika na ul. Lubelskiej w Rossoszu, wzdłuż drogi powiatowej 1103L. A w trakcie realizacji jest także przebudowa kilometra drogi powiatowej Rossosz-Kozły. Sama wartość przetargu wyniosła tutaj ponad 300 tys. zł. Nie wiem nawet skąd ten pomysł się pojawił. Może ktoś ma żal, że kierujemy fundusze do szpitala powiatowego. Ale, niestety, powiat ma jeden szpital, który akurat jest zlokalizowany w Międzyrzecu Podlaskim. Z tego szpitala korzystają nie tylko mieszkańcy Drelowa, Międzyrzeca, ale mieszkańcy całego powiatu, a oddział rehabilitacji cieszy się takim powodzeniem, że nawet mamy pacjentów z Gdańska i ze Szczecina. Osobiście jestem bardzo zadowolony, że szpital tak pięknie się rozwija. Myślę, że we wrześniu będziemy podpisywać umowę na zakup tomografu komputerowego. I prawdopodobnie też we wrześniu umowę na uruchomienie Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego w Łózkach, który też powstaje na bazie naszego szpitala.

J.K. To już stało się tradycją, że powiat chętnie współfinansuje budowę dróg z gminami. Czy tak powinno być, że powiat owszem wybuduje drogę, ale jak gminy dołożą?

- Nie ma innej możliwości. Gdybyśmy nie wprowadzili takiej zasady, wiele dróg po prostu nie dałoby się wybudować, powstałoby ich dużo mniej. Są drogi, które nigdy nie powinny być drogami powiatowymi. Po likwidacji województwa zostały wrzucone do jednego worka i przekazane pod zarząd powiatowi. Jak można zarządzać siecią ponad tysiąca dróg? Z tego około dwustu to są drogi gruntowe. I tym sposobem droga w łąki, to droga powiatowa. Dlatego uważam, że ta formuła to błąd. Przykładem niech ponownie będzie gmina Rossosz, która chętnie partycypowała w kosztach i dlatego udało się tam wiele kilometrów zrobić. Czasami gminy przejmują od nas drogi. Oczywiście, my bardzo chętnie im je przekazujemy, ale z wieloma budujemy wspólnie inwestycje. I efekt tej współpracy jest widoczny, czego przykładem Rossosz.

Cały wywiad dostępny w papierowym i cyfrowym wydaniu Podlasiaka nr 22

 

Dodaj komentarz

Komentarze

    Brak komentarzy