Nasze felietony: Własny punkt widzenia (33). O marnowaniu leków przez zdrowego człowieka, czyli każdy kij ma dwa końce
Ciemna strona Księżyca
Jesień, jak to jesień, to i owo przyniesie. Gdzieś powiało, popadało, jakby tego było mało, słońce zza chmur wychynęło i dopełniło dzieła. Najpierw lekka chrypka, później siąpić zaczęło i do rana ciało rozebrało. Podręczne medykamenty powinny załatwić sprawę – pomyślałem – wszak to tylko przeziębienie. Ząbek czosnku popity kufelkiem piwa grzanego z miodem, i po sprawie – tak to dotychczas działało. Ale nie tym razem. Sto rózeg na obnażony tors to nic w porównaniu z boleściami, jakie zacząłem odczuwać w wyniku przewiania.
Apteczka, podręczna, domowa apteczka – pomyślałem i zaraz zagoniłem domorosłą pielęgniarkę do jej zlustrowania.
– Lepiej mi było nie chorować! – pomyślałem, czując pismo nosem.
– Ty chcesz się tym leczyć?! – usłyszałem pytanie w formie wyrzutu. – Zmarnowałeś te wszystkie lekarstwa! One już do niczego się nie nadają. Takie marnotrawstwo!
– Nie nadają się? – zrobiłem niewinną minę. – Jeszcze nie tak dawno ratowały mi życie – przypomniałem sobie czasy ostatniego delitium.
– Ale to było… – samozwańcza pielęgniarka szukała w pamięci daty poprzedniej uzdrowicielskiej interwencji. – Termin ważności skończył się już dawno temu! – wypomniała mi z wyrzutem fakt, że czas przydatności do spożycia posiadanych przeze mnie leków zmitrężyłem na byciu zdrowym, ku uciesze własnej, jej, rodziny i znajomych.
– Wolałabyś, żebym faszerował się tymi wszystkimi pastylkami, kropelkami, pigułkami, zamiast cieszyć się życiem? – zapytałem podchwytliwie.
– Nooo wiesz, nieee o to chodzi… – widok jej zmieszanej miny był ostatnim optymistycznym akcentem przed wzbierającą falą gorączki i frustracji.
Rzecz w tym, że nie wiedziałem, o co właściwie chodzi, bowiem jako ofiara jesiennej szarugi byłem już lekko rozpalony, i w postępującej malignie zaczynało roić mi się w głowie. Zmarnowane medykamenty, też mi coś! Marnotrawstwo, czy raczej dobrodziejstwo… – coś mnie nyło i nie dawało spokoju. Wszak każdy wie, że lepiej być zdrowym i bogatym, niż chorym i biednym, więc o co te pretensje?
No i się zaczęło! Bez kontroli nad własnym umysłem, nie mogłem powstrzymać kłębiących się myśli, a nasuwające się wciąż i wciąż pytania, choć z gruntu irracjonalne, nie dawały spokoju. Czy gdyby strażakom zardzewiały sikawki, obwinialibyśmy ich o gnuśność, czy raczej chwalilibyśmy społeczeństwo, że takie roztropne i świadome jest, i przestrzega przepisy ppoż. A jak policjantom sparcieją pałki i zardzewieją pistolety w kaburach, to dostaną burę od przełożonych za niedopełnienie obowiązków, czy może pochwalą za skuteczną prewencję? A te wszystkie nuklearne pociski zalegające w arsenałach, które należy utylizować, bo ich czas gwarancji bezpieczeństwa już dawno minął – czy to też powód do zmartwień i dowód na marnotrawstwo militarnego potencjału, czy może raczej powód do dumy, że jednak przez tyle lat potrafiliśmy trzymać nerwy na wodzy i oprzeć się pokusie?
Może ludzkość czegoś wciąż nie rozumie, a może jednak czegoś się nauczyła? Zimny dreszcz wstrząsnął mym kruchym ciałem, i nie wiedziałem, czy to z powodu postępującej choroby, czy raczej strachu wywołanego przypływem świadomości, jakie straty mógłby ponieść rodzaj ludzki, gdyby wykorzystywał wszystko, co stworzył?
Zapewne nigdy nie uchronimy się przed chorobami, mutacjami, przed pożarami czy przestępstwami. Naiwnością byłoby wierzyć w świat bez wojen i jego ciemnej strony, bowiem każdy kij ma dwa końce, a świat ma swoje jasne i ciemne strony. Dlatego walka z postępem nie ma sensu, ale korzystać z wszelakich zdobyczy cywilizacji powinniśmy świadomie. A jak czasem coś się zmarnuje, to nie ma tego złego, co nie wyjdzie „na zdrowie”.
PS
Nobel już dawno temu doszedł do podobnych wniosków, Oppenheimer też… Kto wie, czy im w przeszłości nie przytrafiło się to, co mnie…?
Szansa na sukces
„Każdy człowiek ma prawo być głupi, ale niektórzy nadużywają tego przywileju”. Nie jest tajemnicą, że w koalicji iskrzy, ale po drugiej stronie granicy, w „państwie duńskim”, też źle się dzieje, co mnie akurat nie martwi, bowiem wizja powrotu do władzy Kaczyńskiego, z całą tą hałastrą i zgrają pasożytów, to dopiero byłby dopust boży.
Nie da się zaprzeczyć, że mijające dwa lata rządów Koalicji 15 października nie były pasmem sukcesów, bowiem jej egzotyczna konfiguracja nie gwarantowała stuprocentowej skuteczności w niwelowaniu piętrzących się problemów. Jednakowoż podejmowane próby świadczą o dobrej woli koalicjantów. Ideologiczny impas to główna przyczyna imposybilizmu sprawczego rządu w realizacji stu konkretów na sto dni, zaś konformizm polityczny i personalny jest jego zwieńczeniem.
Pogrzebane nadzieje związane z wyborami prezydenckimi dopełniły dzieła, co znacznie osłabiło dynamikę prac rządu. Zajadła ofensywa obecnej opozycji przeciwko rządzącym to nic innego, jak próba destabilizacji kraju, i tym samym przerwania kadencji parlamentu, w nadziei na odzyskanie przywództwa i zapobieżeniu dalszym rozliczeniom. Nieporadność w deprecjonowaniu dorobku ekonomicznego rządu zmusiła pis do szukania innych sposobów na jego dezawuowanie, a skoro cel uświęca środki, każdy sposób jest dobry.
Szukanie achillesowej pięty, tak jak szukanie mózgu w …, to pomysł zgubny dla poszukiwacza, czego dowodem było fiasko marszu przeciw nielegalnym imigrantom. A już próba uczynienia z Bąkiewicza męża opatrzności, to strzał w stopę. Na konsekwencje słów owego indywiduum nie trzeba było długo czekać, i mleko się rozlało, a może rzeczony napalm wypalił piętno?
Obrona dobrego imienia partii, oparta na zaprzeczeniu przynależności wspomnianego troglodyty do pis, to ten sam mechanizm, jak odcinanie się od Batyra, bo przynależeć i popierać pis, to zwykły obciach i głupota. Od rajdowca Mejzy trudno było się zdystansować, ale któż jest bez winy? Można być tolerancyjnym, można być wyrozumiałym, nawet trzeba, bowiem każdy zasługuje na drugą szansę, ale nie można być w nieskończoność głupim…
Jedyna strona medalu
Jest takie powiedzenie: „Jak się nie odwrócisz, dupa z tyłu”. Ci, którzy czytają moje felietony, mogą nabrać przekonania, że są one jednostronne politycznie. Że może ja jakiś fanatyk jestem. Nic bardziej mylnego! Fanatyk to ktoś, kto nie przyjmuje faktów i bierze wszystko na wiarę. Tymczasem ja przepuszczam informacje przez sito własnego umysłu, analizuję i syntetyzuję. Prawdą jest, że obstaję przy jednej opcji, ale to nie determinuje moich przekonań. To raczej inne ugrupowania nie spełniają moich oczekiwań.
Bo między czym a czym mam wybierać? Czy po drodze mi z pis? No nie! Czy po drodze mi z konfederacją? W żaden sposób! A może za Braunem opowiem się? Uchowaj Boże. Tak, jestem za Koalicją 15 października. A dlaczego? Bo Polska nie ma innej alternatywy. Nasze miejsce na Ziemi jest tu i teraz, a wszelkie uwarunkowania geopolityczne implikują naszą przyszłość. Nic nie poradzę na to, że dumny jestem z pozycji, jaką odgrywa mój kraj w polityce międzynarodowej, i nie jest to zasługą rządów zjednoczonej prawicy (ona zmarginalizowała naszą pozycję), tylko Koalicji 15 października.
Nie mam wpływu na stan umysłu Kaczyńskiego i jego wizji Rzeczypospolitej, nie chcę dzielić Polaków na lepszych i gorszych, bliżej mi do Tuska. Siódma „siła nabywcza” naszego paszportu to powód do dumy (180 krajów bez wizy). Wyprzedzamy takie potęgi, że ho, ho! Jeżeli nie chcę, żeby ktoś handlował polską wizą jak towarem na bazarze, to tylko z obawy przed utratą twarzy. Wjazd do Strefy Shengen to przywilej, dobrodziejstwo, a nie bilet w jedną stronę.
Jeżeli nie chcę, żeby ćpun, sutener, kibol był moim prezydentem, to chyba mam do tego prawo (i nie ja przypiąłem Batyrowi tę łatkę). Wizerunek mojego kandydata to ktoś zupełnie inny, ktoś z klasą. Jeżeli uważam, że efekt cieplarniany jest konsekwencją działań człowieka, to mam tego dowody na każdym kroku, i trudno temu zaprzeczyć. Jeżeli nie chcę, żeby mnie indoktrynowano, inwigilowano czy podsłuchiwano, to chyba jest to naturalny odruch obronny. Czemu mam wybierać między państwem wyznaniowym i rządami kleru, a państwem demokratycznym i rządami laickimi? Wszak Konstytucja jasno stanowi o naszym ustroju. Czemu mam wybierać między teologią a etyką, kiedy religia to mit, a etyka czy aksjologia to nauka. Czemu mam wybierać między postawą kibiców? (estetów – siatkówki czy lekkoatletyki – a bandą troglodytów, kibolami).
Wartości, które wyznaję, gwarantują mi Konstytucja i Koalicja 15 października, dlatego przy niej obstaję. Bowiem poprzedni prezydent traktował ją wybiórczo, czego skutki odczuwamy do dziś. Jeżeli Kaczyński, Morawiecki, Czarnek, Kantak, Braun Miler, Bosak i inni z tej samej gliny zagwarantują mi wolność słowa, wyznania, dostęp do rzetelnej informacji, do niezależnych sądów, oraz inne prawa wynikające wprost z Konstytucji, będę głosował na nich. Ale póki co zostanę przy swoich preferencjach.
Jeżeli jestem za proeuropejskim kursem Polski i sprzeciwiam się prorosyjskiej polityce prawicowych środowisk, to mogę być okrzyknięty zdrajcą, ale wolę „dyktat” Brukseli niż Moskwy. Jeżeli moja postawa nadal będzie kojarzyła się z fanatyzmem, niech tak będzie. Ale przypominam: klapek nie nosi się na oczach, a na stopach!
Dwudniowa uczta intelektualna (Burza mózgów czy zwykłe zaburzenia?)
Kongres programowy pis utrzymany w konwencji kulinarnej, według jego organizatorów, miał być ucztą intelektualną dla Polaków, a nawet czymś więcej – burzą mózgów. Ale, jak można było się spodziewać, wyszła z tego burza w szklance wody… Kto wie, czy gdyby nie zabrakło głównego składnika tej burzy, to i danie z ośrodkowego narządu układu nerwowego (móżdżek po polsku) mogłyby się udać, a tak wyszedł klops.
Ta kulinarna konwencja i serwowane na niej potrawy, dla wielu okazały się ciężkostrawne, dla innych trudne do przełknięcia, dla jeszcze innych toksyczne, a u zwykłych zjadaczy chleba wywołały torsje. Jad kiełbasiany, którym Kaczyński przyprawił kiełbasę wyborczą, okazał się dla wielu Polaków zabójczy. Chleb i igrzyska – takie danie firmowe zaserwował obywatelom „szef kuchni”: dla swoich chleb, wrogom igrzyska. I wcale nie chodziło mu o rozrywkę. Jego preferencje programowe to: służba zdrowia, obronność i portfele obywateli, które pokryją wszystkie koszty interwencjonizmu państwowego.
Jakaś tam kultura, edukacja, praworządność itd., to nietrafione dodatki do dania głównego: szampan do śledzia, mleko do ogórków kiszonych, lody do galarety… Kto to widział! Gesslerowa by to wszystko wywaliła do kosza! Słuchałem z niedowierzaniem bredni, jakie wygadywał Kaczyński na temat zagrożeń dla Polski, i zdjął mnie strach. Ten człowiek chce bronić Polski przed Brukselą, przed Niemcami i Francją, nie przed Moskwą! Cały świat widzi, gdzie bije źródło zagrożenia dla światowego pokoju, a już dla Polski w szczególności, a ten zajadły wróg Tuska i demokracji – nie widzi! Dla niego Żydzi, Ukraińcy, uchodźcy i Europejczycy jako tacy stanowią realne zagrożenie. Nie Putin i jego trolle.
Nawet Trump zrozumiał, że Putin to wcielone zło i trzeba je „egzorcyzmować”, a ten heretyk nic sobie z tego nie robi. Czym to tłumaczyć? Zapluty karzeł reakcji straszył naród Unią Europejską, utratą tożsamości i suwerenności – sic – chcą nam zabrać państwo! 127 paneli dyskusyjnych, którym przewodniczyli aparatczycy o podejrzanej reputacji i wątpliwej konduity. Pseudo ekonomiści i hochsztaplerzy doradzali, jak chronić pieniądze przed inflacją, a złodzieje – banki przed rabunkiem. Etatyści rozprawiali o kapitalistycznej ekonomii, a aferzyści o sprawnej absorpcji środków unijnych. Zaś populiści i propagandyści – o umiejętnym wykorzystaniu telewizji publicznej, jako instrumentu budującego świadomość narodową.
Brakowało tylko pijaków (choć może byli tacy w szeregach moderatorów), którzy deliberowaliby o poprawie bezpieczeństwa na drogach. No, trzeba przyznać, że uczta była przednia, dania pikantne, a ja ze swej strony muszę przyznać, że najadłem się wstydu! I trochę strachu.
PS
Równolegle do kulinarnej konwencji pis, odbywała się konwencja przekształceniowa PO. Jeden kraj, jedna kuchnia, dania z nazwy te same, ale smakują zgoła inaczej. Wszystko zależy od szefa kuchni.
Schadenfreude
Sam nie wiem, śmiać się czy płakać? Berkowicz z konfy przez roztargnienie – a może w trosce o dobro kraju, kto wie? – nie nabił na kasę dziewięciu artykułów w szwedzkiej firmie (390,00 zł), które odruchowo zapakował do torby. Mogę to zrozumieć, a jakże, pod warunkiem że założymy, iż w chwili zakupu towarów dotarła do niego druzgocąca wieść o przekręcie w Ministerstwie Rolnictwa na kwotę czterystu milionów złotych. Tłumaczenie mocno naciągane, ale prawdopodobne.
Dużo trudniej mają Telus i Romanowski, o Horale nie wspomnę. Ci dopiero mają zagwozdkę, czym uzasadnić sprzedaż za psie pieniądze działki inwestycyjnej, dokonaną w ostatnich dniach rządów zjednoczonej prawicy, aby to miało ręce i nogi. Zawieszony przez Kaczyńskiego rzeczony Telus, w tv republika próbował sprawę trywializować i relatywizować, uzależniając kontekst afery od podmiotu zakupującego wspomnianą działkę: – Gdyby działkę nabyła niemiecka firma, zapewne sprawy by nie było…
Horała z kolei, człowiek stojący po stronie CPK, żywotnie zainteresowany pozyskaniem newralgicznego dla inwestycji terenu, dowodził, że nie w tym rzecz, kto i kiedy sprzedał, lecz dlaczego sprawa wyszła tak późno, bo dopiero po dwóch latach od podpisania umowy. Gdzie były służby? – pytał. Sam zaś od wszystkiego umywa ręce, choć nie zrobił niczego, co by zapobiegło prywacie, a w ostateczności nie poinformował odpowiednich instytucji o niekorzystnym rozporządzeniu przez KOWR majątkiem narodowym. Znalazł też inne, kuriozalne wyjście z tego układu: wybudować port w innym miejscu. Działka nie zyska na wartości i po sprawie.
Jeszcze bardziej przewrotnie do niechlubnej transakcji odniósł się niejaki Matecki. Ten z kolei przytaczał inicjatywy firmy Dawtona: od lat wspiera działanie WOŚP, Campus Polska Przyszłości, finansowała kampanię Trzaskowskiego i reklamuje się w TVN, sugerując, że jeżeli ktoś zamieszany jest w uszczuplanie majątku narodowego, to nie kto inny, jak TUSK! Gliński przynajmniej obsobaczył aferzystów, ale jeśli sądzicie, że zająknął się o interesie państwa, o szkodach, jakie wyrządzili pazerni urzędnicy, to nic z tego. Jemu szło tylko o wizerunek partii. Tacy to patrioci.
PS
Ciekawe, jak Batyr zareaguje na niechlubny wyczyn swoich krypto akolitów. Jeszcze niedawno rugał KO za opieszałość w budowie CPK, a tu proszę, taki numer!
Nie sposób też pominąć zwolenników pis. Zastanawiam się, czy takie oszustwa wpłyną na postrzeganie przez nich rzeczywistości, czy jak kibole powiedzą: – „Nic się nie stało”? Przypominam – klapki nosimy na stopach, nie na oczach!
Drugi oddech
Krótka chwila zwątpienia w swoich działaczy to była chwila prawdy, to był niekontrolowany, atawistyczny. Ludzka reakcja na niegodziwości, jakich dopuścili się współplemieńcy wobec współobywateli, frymarcząc państwowymi gruntami. Ale z tym koniec! Zawieszanie członków własnego ugrupowania to ostateczność, to przyznanie się do błędu, to przyznanie racji przeciwnikowi, to wreszcie podkopywanie ideologicznych fundamentów partii, które są niepodważalne! A w tym przypadku takie przesłanki nie zaszły.
Bóg, Honor, Ojczyzna. Czy ktoś, kto hołduje takim wartościom, mógłby dopuścić się świadomie przestępstwa? Narazić na szwank dobre imię partii, narazić na szwank jej członków, zachwiać jej podstawami? Nie, nie, i jeszcze raz nie! Te wszystkie oszczerstwa, pomówienia, dyfamacje i kalumnie to spisek przeciw opozycji, to nagonka na szczerych patriotów, których jedyną przewiną jest przynależność do ugrupowania, które jako jedyne może powstrzymać proces depolonizacji kraju!
Tożsamość narodowa to: historia, język, tradycje, religia. To są fundamenty naszej państwowości, o których nie możemy zapominać. A każdy, kto przeciw nim występuje, jest wichrzycielem i sługusem obcych mocarstw, zwłaszcza Niemiec i Francji, sterowanych przez Brukselę! Wyciąganie, niczym królików z kapelusza, coraz to nowych afer, to przejaw skrajnej nieodpowiedzialności, której konsekwencją może być utrata suwerenności naszego państwa.
Czym jest sprzedaż kilku działek z narodowego majątku dla Obajtka czy Wielgomasa? Niczym, w porównaniu z aferą Nowaka czy ośmiorniczkami! Czym jest rzekoma deforma sądownictwa w porównaniu z demolką wymiaru sprawiedliwości przez niejakiego Żurka?! – niczym, zwykłym zabiegiem kosmetycznym. Czym jest wyprowadzanie pieniędzy z RARS, w porównaniu z umową na Karakale? Niczym, zwykłą transakcją handlową, na której skorzystali potrzebujący. Czym dalej jest wyprowadzanie środków z Funduszu Sprawiedliwości, w porównaniu z aferą w KPO? Niczym, burzą w szklance wody!
A te wszystkie bezpodstawne ataki personalne na prominentnych członków pis, na Romanowskiego, Obajtka, Mateckiego, Kamińskiego czy Wąsika i innych? Czym są? – polityczną hucpą, zemstą i niczym więcej! Ot, taka bezczelna kradzież w IKEI, to jest materiał na pierwsze strony gazet, nie zaś działania rządu zjednoczonej prawicy, którego jedynym celem było wzmocnienie władzy i likwidacja wrogów politycznych.
Po wnikliwym przeanalizowaniu zarzutów, jakie stawia rząd Koalicji 15 października wobec rządów zjednoczonej prawicy, należy postawić wielki znak zapytania – kto ma więcej za uszami? Znaku równości w żaden sposób nie można tu postawić, bowiem prawica rządziła osiem lat, zaś Koalicja 15 października rządzi tylko dwa. Szanse są nierówne. Dlatego siłą rzeczy suma przekrętów nie może się bilansować.
Ostatnia głośna afera o sprzedaży działki Dawtonie to niby z pozoru machlojka, a w rzeczywistości niefrasobliwość Koalicji. To ona zwlekała z nagłośnieniem sprawy. Gdyby nie to, winni już dawno ponieśliby karę. Za opieszałość odpowiada nie kto inny, jak Tusk, i po trosze Trzaskowski, bo był beneficjentem środków od Wielgomasa, co stawia go znacznie wyżej w gronie podejrzanych, aniżeli Telusa czy Romanowskiego. Nieprawdą jest, że wymienieni panowie mieli coś wspólnego ze sprzedażą działki za psie pieniądze. Ta transakcja została przeprowadzona zgodnie z literą prawa, dlatego cały przekręt nie może być traktowany jako przestępstwo, bowiem według słów niejakiego Horały, przeprowadzony był zgodnie z przepisami! A według prawa, co nie jest zakazane, jest dozwolone.
Na zakończenie. Skoro już wszystko zostało wyjaśnione, trzeba będzie przeprosić wszystkich zamieszanych w pseudo afery urzędników, przywrócić im dobre imię, ponownie przyjąć w szeregi członków partii i życzyć jeszcze bardziej trafionych pomysłów.
Waldemar Golanko
Zobacz też poprzedni odcinek felietonów pana Waldemara:



Komentarze
Brak komentarzy