Nasze felietony: Własny punkt widzenia (24). Zasłona dymna Trumpa

Nasze felietony: Własny punkt widzenia (24). Zasłona dymna Trumpa

Prawicowe a rebours

Unia Europejska to według niektórych „znawców tematu” wyimaginowana wspólnota bez przyszłości, która jak Związek Sowiecki odbiera tożsamość i suwerenność krajom członkowskim. Na naszym podwórku ta ciasnota umysłowa, paździerz i populizm znajdują poklask, ale inne kraje (wszystkich 27 zintegrowanych pod unijną flagą) też mają swoich odszczepieńców, nacjonalistów i szowinistów narodowych, którzy nie wiedzieć czemu i z jakiej przyczyny dążą do izolacjonizmu i dezintegracji europejskiej Wspólnoty. Niedawne madryckie spotkanie prawicowców to sygnał dla zjednoczonej Europy, ostrzeżenie przed nadmierną liberalizacją życia publicznego, której konsekwencje stawiają pod znakiem zapytania pierwotne, utopijne cele Unii.

To, co jeszcze dziesięć lat temu było tchnieniem nowoczesnej myśli geopolitycznej, obecnie postrzegane jest jako idee fiks leśnych dziadków, ludzi, którzy nie nadążają za dynamiką przemian i potrzebą chwili. Rosja first, Ameryka first, Chiny first, to i Unia Europejska first! Tylko że taka deklaracja pada z ust ksenofobów i nacjonalistów, a im nie po drodze z Unią i jej wartościami. To jaką Unię oni sobie wykoncypowali? Każdy rój na swój strój. Większej głupoty i wyrachowania nie jestem w stanie sobie wyobrazić. To na czym niby miałaby polegać ta wspólnota? Czego chcą ci prawicowcy? Czy wyobrażacie sobie, aby kolorowy gloryfikował rasizm, gej – homofobię, pacyfista – wojnę, a wierzący – ateizm? Prawica właśnie tak podchodzi do Unii. Ta pokrętna logika populistów sprowadza się do negacji wspólnych wartości, stojących w kontrze do narodowej tożsamości, będącej spirytus movens ich ideologii.

Gloryfikują Trumpa, bo on chce uczynić Amerykę wielką (a jest to federacja pięćdziesięciu stanów). Nie dziwota – kto by nie chciał. Ale my żyjemy w EUROPIE i każde działanie przeciwko NASZEJ WSPÓLNOCIE uderza w każdego z NAS (obywatela i państwo)! Tak, niech wzorują się na Trumpie, niech poświecą swoje polityczne, partykularne interesy na rzecz Europy. Obecny układ geopolityczny zabrnął już tak daleko, że odwrotu nie ma. Tylko zdrajca albo dureń mógłby szukać innego sposobu na Stary Kontynent. Nie twierdzę, że ten projekt jest doskonały, ale jedynie słuszny, a jego ewaluacja ad hoc – obowiązkiem wszystkich państw. Tylko zjednoczona Europa będzie w stanie przeciwstawić się ekonomicznej i militarnej ekspansji światowych potęg. A każde silne państwo członkowskie, zogniskowane wokół wspólnej idei, stanowić będzie gwarancję jej niezachwianej pozycji w świecie. Europa first jak najbardziej, ale Europa skupiona wokół wspólnego celu. Europa jedności!

 

Trumpizacja świata

A miało być tak pięknie. Frenetyczne owacje na stojąco miały być wyrazem nadziei i zwiastunem zmian na lepsze. Tymczasem rzeczywistość okazała się bardziej nieprzewidywalna niźli wyobraźnia. Jaka rzeczywistość zaczyna rysować się przed nami? Czy jesteśmy na nią gotowi? Ameryka first – hasło kandydata na urząd prezydenta USA staje się faktem. Zaprzysiężony na urząd Donald Tramp, ciągle płynący na zwycięskiej fali populizmu, nie zmienia kursu i konsekwentnie zaczyna wcielać w życie wyborcze obietnice. „Nie namawiam, ale radzę, jeśli dziś otrzymam władzę…”. Brzechwa na tym skończył, na opowiadaniu bajek, ale Trump nie. On poszedł o krok dalej i począł wdrażać swoje mrzonki w życie.

Ameryka first, ale świat to nie tylko Ameryka. Światowa gospodarka w dużej mierze uzależniona jest od ekonomii USA, ale to tylko jej wycinek, i działa w dwie strony. A co z resztą planety? (retorsje mogą być bolesne dla każdego z uczestników sporu). Stawiać brzegowe warunki całemu światu, to przejaw nieposkromionej arogancji, której nikt nie zaakceptuje. Wojna celna, wojna ekologiczna, wojna terytorialna… – to tylko pierwsze symptomy wojny globalnej!

Nieudolne próby (za wszelką cenę) zażegnywania wojennych konfliktów w Strefie Gazy i w Ukrainie, mające prowadzić do pokoju, to fikcja. Chwilowe, fasadowe zwycięstwo trampowskiej dyplomacji, bez uwzględnienia żywotnych interesów zaatakowanych stron (oddanie zajętych ziem Rosji, nie dla NATO oraz UE, i brak gwarancji bezpieczeństwa – propozycją dla Ukrainy, a rugowanie Palestyńczyków z ich terenów – optymistyczną wersją dla krajów Lewantu), to szczytowe osiągnięcia amerykańskich rozjemców. Trzeba nam więcej takich rewizjonistycznych rozwiązań, a za niedługo cała planeta stanie w ogniu.

Jednostronne zerwanie Traktatu Klimatycznego, powrót do karbonizacji i te nieszczęsne, plastikowe słomki, to kierunek, w jakim ma pójść światowa polityka klimatyczna… Skutki ocieplania atmosfery i związana z tym polityka migracyjna też mają swoje konsekwencje, wyrażające się wzmożoną deportacją nielegalnych rezydentów i ich relokacją. Widmo przejęcia Grenlandii czy federalizacja Kanady, to z pozoru odległe kwestie, ale nie nieprawdopodobne (mamy jeszcze dwa neutralne kontynenty, Arktyka i Antarktyka, czemu o nie by nie zawalczyć?). Cień kładący się na trzeciej planecie od Słońca przybiera złowieszczy kształt Trumpa, a idąc pod rękę z Putinem, raczej podgrzewa atmosferę, aniżeli ją chłodzi.

 

Symultana śmierci

Jak by nie patrzeć, dopiął swego, postawił świat na głowie, w którym wszystkie traktaty, umowy, porozumienia itd. przestały obowiązywać. Fiasko światowej demokratyzacji polityki i dyplomacji jest oczywiste i wielce dotkliwe dla jej apologetów oraz beneficjentów. Czyżby to był początek końca bezpiecznego świata? Tyle zachodu, tyle jego wartości, co na papierze, a barbarzyńcy mają swój własny kodeks moralny, który służy im do tworzenia alternatywnej rzeczywistości, opartej na argumentach siły, nie zaś sile argumentów. Zasiać niepokój i doprowadzić do podziałów. „Divide et impera”, to stara metoda, która sprawdza się jak żadna inna. Bastiony demokracji, czyli UE oraz NATO, w chwili próby stały się niewydolne, a ich wpływ na światowy porządek, tak jak innych międzynarodowych instytucji: ONZ czy Międzynarodowego Trybunału Karnego – fikcyjne. W tej sytuacji nie dziwota, że kraje, których dotyczą wyroki, noty, zakazy czy embarga, lekceważą je, bowiem ich skutki prawne nie przekładają się na praktyczne dolegliwości.

Wspólne wartości to podstawa zgodnej współpracy, jednakowoż, kiedy komuś uda się wbić w klin między partnerów i doprowadzić do rozdarcia, wówczas ich interesy stają się rozbieżne. A jeszcze gorzej dzieje się, kiedy zatrute ziarna padną na podatny grunt. Wówczas o złe owoce najłatwiej, czego mamy dowód w relacjach transatlantyckich oraz wewnątrzunijnych. Powojenne status quo przestało obowiązywać i do głosu doszły siły rewizjonistyczne oraz pazerność, które nie zważając na konsekwencje lokalne i globalne, usiłują zaprowadzić nowy światowy ład. Kiedy z ust prezydenta supermocarstwa słyszymy parafrazę słów „boga wojny” – Ten, kto ratuje swój kraj, nie narusza żadnego prawa – które brzmią jak usprawiedliwianie zbrodni, powinniśmy zrozumieć, że stało się najgorsze, i zacząć kontratakować. Jak wyglądały rządy Napoleona, wszyscy wiemy. Czy zatem mamy szykować się na podobny scenariusz? Jak na razie Putin rozgrywa swą symultanę po mistrzowsku, i chociaż nie jest szachowym arcymistrzem, to na wielu planszach pionki i figury przestawia według własnej strategii, nie doznając od przeciwników przeszkody.

 

Lepiej mądrze milczeć, niż głupio mówić!

„Trudno jest znaleźć słowa, kiedy chce się coś mądrego powiedzieć” – Schopenhauer. Nie dziwota, bo mądrze to mówił Marian Turski, który ważył słowa, kiedy chciał coś powiedzieć, ale są też tacy, którym wystarczy mówić, aby coś powiedzieć, nawet wtedy, kiedy nie ma się nic mądrego do powiedzenia. Słowa Trampa o sytuacji w Ukrainie zapewne zszokowały niejednego, ciekawe, jaka będzie reakcja świata? Po trzech latach krwawych walk dowiadujemy się, że to Ukraina sprowokowała agresję Moskwy na swoje terytorium, bowiem nie potrafiła dogadać się z potężniejszym sąsiadem i przyjąć jego warunków!

Ze słów prezydenta USA – „strażnika” demokratycznego świata – płynie jasny przekaz: nie trzeba było wkurzać niedźwiedzia i robić mu wbrew! (co na takie dictum mają powiedzieć Litwa, Łotwa czy Estonia?). Jeszcze raz przytoczę ulubioną sentencję tego pana: „Ten, kto ratuje swój kraj, nie narusza żadnego prawa”. Dzisiejsze słowa prof. R. Kuźniara o przywódcy Stanów Zjednoczonych (nieprzewidywalny socjopata, egocentryk i narcyz), wyraźnie kreślą sylwetką człowieka, z którym mamy do czynienia. To takiej osobowości obecna opozycja (zjednoczona prawica) biła owacyjne brawa po ogłoszeniu wyników wyborów i skandowała jego nazwisko, licząc na wsparcie i przełom w stosunkach… I co teraz?

W Polsce nie znalazł się żaden odważny polityk pisu, który skrytykowałby postawę swojego idola. Okazuje się, że solidarność z Ukrainą była tylko czczą gadaniną, bowiem polityka wewnętrzna jest ważniejsza od międzynarodowej. Chciałbym zwrócić uwagę na jeden fakt: NIE BĘDZIE ŻADNEJ POLITYKI WEWNĘTRZNEJ (KRAJOWEJ), NIE BĘDZIE ŻADNEJ POLITYKI ZEWNĘTRZNEJ (MIĘDZYNARODOWEJ), kiedy znajdziemy się pod butem Moskwy! Skoro można odwrócić się od Ukrainy, dlaczego nie od nas, skoro żadne traktaty nie obowiązują, a liczy się biznes. Rosja wielka jest, ma czym kupić biznesmena. Dlatego porzucić należy wewnętrzne swady i myśleć koncyliacyjnie o Ojczyźnie, bo wkrótce, przy takim wsparciu sojuszników, kłótnia o władzę w Polsce może stać się bezprzedmiotowa.

 

Upside down

Dobrze jest czasem zajrzeć w głąb siebie, zwolnić myśli i zastanowić się nad sobą i otoczeniem. Wystarczy zmienić optykę patrzenia, i wszystko to, co jeszcze do niedawna wydawało się nam szare i mroczne, zacznie nabierać kolorów. Do tego potrzebny jest pryzmat, takie cudeńko, które rozszczepia fale świetlne i ze światła niewidzialnego wydobywa kolory. Takoż stało się ze mną. Ponura rzeczywistość, jaka maluje się przed Europą za rządów Trumpa, nagle nabrała kolorytu, bowiem oświeciło mnie. No bo jakże to, taki biznesmen, taki polityk, taki strateg, taki mąż stanu dałby się ograć jakiemuś komunistycznemu aparatczykowi?

Pomyślałem sobie – trzeba wierzyć w ludzi, tych małych i tych wielkich. Skoro 350 milionów Amerykanów wybrało Trampa, a to nie są idioci, wszak demokrację wyssali z mlekiem matki, to musi w tym coś być. Musi coś być w tym człowieku, który przekonał do siebie tak światłe społeczeństwo. Tam nawet kolorowi głosowali na rasistę, a członkowie LGBT na homofoba! Skoro tak się stało, to ten człowiek musi coś w sobie mieć, jakąś charyzmę, która predestynuje go do rzeczy wielkich. Dlatego ludzie mu zaufali, często poświęcając własne przekonania. To my, Europejczycy, nic nie rozumiemy, nie widzimy tego geniuszu, jakim obdarzony jest D. Tramp.

Kiedy zaczął podejmować decyzje – zgoda, że kontrowersyjne i niepopularne, czasem straszne – świat zamarł. Z wyjątkiem Moskali. Ci przecierali oczy ze zdumienia, ale całkiem z innego powodu. Fala komentarzy, jaka przetoczyła się przez media, nie pozostawiała suchej nitki na prezydencie. Tymczasem to nie tak, szok miał dopiero nastąpić. Najbardziej paląca sprawa, jaką jest wojna w Ukrainie, a bardziej sposób jej zakończenia, nabrała tempa. I tu ujawnił się geniusz rzeczonego podmiotu. To on zerwał z dotychczasowym ostracyzmem i izolacją, i zaprosił Putina do rozmów. To on upokorzył UE na oczach całego świata. Wreszcie to on oskarżył Ukrainę o wywołanie globalnego konfliktu!

A po co to wszystko? Ano po to, by zmylić przeciwnika. Zamydlić mu oczy i uderzyć z zaskoczenia. Przecież taki umysł nie popełnia błędów. Jego każdy krok jest wyważony i przemyślany. On robi zasłonę dymną, aby w odpowiedniej chwili zaatakować w najmniej spodziewanym momencie i miejscu. No bo jakim naiwniakiem trzeba by było być, aby uwierzyć w dobre intencje Kremla? No tylko skończony kretyn by w to uwierzył, a my mamy do czynienia z geniuszem. No bo kto by dał wiarę, że słabszy zaatakował silniejszego – co tam silniejszego, militarną potęgę, przed którą drżą mocarstwa? Tylko oszołom, który nie ma zielonego pojęcia o geopolityce i dyplomacji. A tego zarzucić prezydentowi nie możemy. On ma to wszystko w jednym paluszku. I wreszcie, kto narażałby na szwank i wystawiał na próbę pakty i traktaty, które zapewniały bezpieczeństwo i dobrobyt państwu, któremu przewodzi, i jego partnerom? No przecież nie biznesmen, który na robieniu interesów zęby zjadł.

Łącząc te wszystkie fakty i przymioty prezydenta Trumpa, nie sposób jest nie wyciągnąć jedynie słusznych wniosków płynący z tych pozornie nieprzemyślanych decyzji – te wszystkie działania to zasłona dymna, która ma uśpić czujność Putina. A kiedy wyczuje jego słabość, kiedy ten mu zaufa i uwierzy w głupotę przeciwnika, on zaatakuje ze zdwojoną siłą, dowodząc tym samym swego politycznego geniuszu! Świecie, śpij spokojnie, Europo, śpij spokojnie, Polsko, śpij spokojnie, Ukraino…, z tobą to akurat jest kłopot, ale dobry duch czuwa nad tobą i mąż opatrzności. Bądź dobrej myśli.

Waldemar Golanko

 

Zobacz też poprzedni odcinek felietonów pana Waldemara:

Nasze felietony: Własny punkt widzenia (23). Ping pong remedium na zamach stanu

 

 

 

 

Dodaj komentarz

Komentarze

    Brak komentarzy