Nasze felietony: Własny punkt widzenia (20). Wychowanie fizyczne zamiast religii?

Nasze felietony: Własny punkt widzenia (20). Wychowanie fizyczne zamiast religii?

W zdrowym ciele zdrowy duch

Każdy zainteresowany choćby i w niewielkim stopniu sprawnością fizyczną dzieci i młodzieży dostrzega powolny, lecz systematycznie postępujący spadek ogólnej motoryki młodego pokolenia oraz jego słabnącą fascynację kulturą fizyczną. Ale dlaczego?! – należy zadać sobie fundamentalne pytanie. Co się stało z pokoleniem dziadków? Ludzi, których jedyną rozrywką były zabawy na świeżym powietrzu i sport, okno na świat.

To my, sześćdziesięciolatkowie i pięćdziesięciolatkowie, popełniliśmy kardynalny błąd w procesie wychowania naszej progenitury. To my po 1989 roku zachłysnęliśmy się wolnością, przejrzeliśmy na oczy, zobaczyliśmy więcej, dotarła do nas nowoczesność, postęp techniki, wzrost stopy życiowej. Dlatego przez chwilę zaniedbaliśmy tę „plebejską” rozrywkę. Komputery, gry wideo, telefony wyparły z naszej świadomości naturalną potrzebę ruchu i poszliśmy na łatwiznę.

Zamiast iść sprawdzoną, utartą ścieżką, i tylko ostrożnie dozować zdobycze techniki, my poszliśmy na całość. Z boisk szkolnych i placów zabaw zniknęły sfory rozkrzyczanych dzieciaków, bo to nie honor dla rodziców było, aby jego dziecko wylewało pot na boisku i tarzało się w błocie. Na pewno nie mają PlayStation i komputera, a to wstyd dla rodzin! – słyszało się uszczypliwe komentarze.

Obnosić się z ubóstwem nikt nie chciał, dlatego dzieci siedziały po domach i grały. Zachodni styl życia uderzył do głowy, wyjazdy zagraniczne, używki i imprezy były na porządku dziennym i nocnym. To stało się modne. Prestiż sportu i wychowania fizycznego zszedł na psy, do czego swoje pięć groszy dołożyli rodzice i nauczyciele. Dobrze się stało, że w końcu okrzepliśmy i ten destrukcyjny trend mamy już za sobą, a środowiska naukowe pochyliły się nad problemem.

Skoro problem został zdefiniowany i diagnoza (społeczna, psychologiczna, oświatowa) postawiona, należy rozpocząć kurację – wrócić do korzeni. Trudno jest się przyznać do błędów i uderzyć w piersi, ale, jak powiadają, „co nas nie zabije, to nas wzmocni”, czego najlepszym przykładem są ostatnie Igrzyska Olimpijskie. Co spieprzyli dziadkowie, nasi synowie i córy naprawią, a my prosimy o zrozumienie. Religia w szkołach ma być zredukowana do jednej godziny. Co szkodzi tę drugą wykorzystać na lekcję wychowania fizycznego? W zdrowym ciele zdrowy duch – obopólna korzyść.

 

Zawieźć i zawieść

Droga do Roskoszy nie była prosta

Samochodem, rowerem, autostopem

Gwiezdnym rydwanem – nad ranem

Czasem wpław i na piechotę

Tam i z powrotem

 

Do rozkoszy droga była bardziej skomplikowana

Nie ta sama

Bywało że się żabę cmoknęło

Arcy-dzieło

 

Wydeptane ścieżki

I wspomnienia które o nie dbały

Zzuły sandały

Zwariowały

Zawirowały

Karuzela

Wczoraj – to nie teraz

Pogubiłem się na prostej drodze

Wybrałem w prawo – ślepa uliczka

Wybrałem w lewo – pod prąd

Bariery Bóg wie skąd

 

Za siódmą górą

Za siódmą rzeką

Blisko

A daleko!

 

Droga z Roskoszy do rozkoszy

To nie to samo

Co z rozkoszy do Roskoszy!

Choć zdarłem bambosze…

 

Smutna konstatacja

Po roku od wyborów z 15 października okazuje się, że zwycięstwo w nich było najłatwiejszą rzeczą wobec wyzwań, jakie postawiło pis przed ochrzczoną tym zaszczytnym mianem Koalicją. Liczba pułapek prawnych zastawionych przez zjednoczoną prawicę na przejmujących stery rządów demokratów, okazała się barierą trudną do pokonania metodami powszechnie uważanymi za praworządne. Dlatego ci wciąż borykają się z ich skutkami i końca nie widać.

Nic zatem dziwnego, że proces przywracania praworządności ślimaczy się, i wywołuje falę niezadowolenia pośród zdesperowanych, zawiedzionych niepomyślnym obrotem spraw wyborców. Przejąć władzę to jedno, spełniać przedwyborcze obietnice to drugie, ale najtrudniejszym w procesie rządzenia jest utrzymanie poziomu zaufania społecznego do proponowanej wizji państwa. Zwłaszcza kiedy sami koalicjanci mają z tym problem (różne punkty widzenia na palące kraj problemy).

Zagmatwane sytuacje prawne w najważniejszych organach państwowych i instytucjach sprawiają, że próby ich uporządkowania tylko pogłębiają chaos prawny, co wywołuje kolejne reperkusje. Szczwani poprzednicy obecnej koalicji doskonale zaplanowali (kilka ruchów naprzód) partię szachów, jaką rozgrywali w czasie swoich ośmioletnich rządów. Dlatego teraz mają na planszy o wiele więcej figur, które pozornie robią im przewagę, a najważniejszą jest hetman, głowa państwa. Cofam głowa. To nie jest głowa, to jest prezydent (niby synonimy, ale jednak nie!), figurant, który wziął na siebie główny ciężar rozgrywki, stając się jej filarem.

Bez akceptacji antydemokratycznych zmian, potwierdzonych prezydenckimi podpisami na stosownych dokumentach, całe to przedsięwzięcie diabli by wzięli, a grzech pierworodny nie miałoby przystępu do praworządności. Takoż na odwrót, obecna świadoma odmowa sygnatury na wprowadzanych reformach jest oznaką niepisanej umowy destrukcji w dziele naprawy państwa. Zaburzenie aksjonormatywnego systemu społecznego doprowadziło do jego anomii, z czego skwapliwie usiłuje korzystać niejaki prezes, twórca owego stanu, i na jego fundamentach, a gruzach dotychczas obowiązującego systemu, zapragnął zbudować nowy, oparty na własnych normach (Nadmieniam, iż te normy to: religijne, moralne, obyczajowe i prawne).

Rada Stanu (cokolwiek by to miało być, bo Trybunał Konstytucyjny sami zdewastowali) byłaby ciałem nadzorczym, działającym na zlecenie przyszłej partii rządzącej, składającej się z członków ją popierających. Już sam pomysł powołania czegoś takiego mrozi krew w żyłach. Ale jedno jest pocieszające: przyznanie się prezesa do łamania prawa. „Gdy zmieni się władza, a głęboko wierzę, że tak się stanie, trzeba będzie stworzyć system, który nie będzie tak łatwy do podważenia” – mówił.

Czy to nie jest jasna deklaracja przewrotu? Przy obecnym prawie, do zmiany Konstytucji potrzeba 2/3 głosów, w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów. A to otwiera furtkę… Jest też inny sposób na zawieszenie praw obywatelskich – wprowadzenie stanu nadzwyczajnego! Art. 228. pkt. 1, a powody się znajdą. Wszak obecna Konstytucja jest niedoskonała, a nie można budować przyszłości państwa na tak niepewnych fundamentach…

Czy to nie jest wystarczający powód? – powiedzą. I temu właśnie należy zapobiec. Mija rok rządów Koalicji 15 X (to taka rozgrzewka), pozostały jeszcze trzy. Ile dało się zrobić? Jedni powiedzą, że dużo, drudzy, że mało albo nic, bo tylko pogłębił się chaos prawny. I to jest właśnie to, na co liczyli pisiory. Może i w wewnętrznej polityce wciąż wrze, ale w zewnętrznej odzyskaliśmy prestiż i staliśmy się ponownie ważnym graczem na arenie międzynarodowe. A to już coś!

 

Waldemar Golanko

 

 

 

Dodaj komentarz

Komentarze

    Brak komentarzy