Fajnie byłoby pozostać na pudle
Z Damianem Pankiem, trenerem czwartoligowych piłkarzy MOSiR Huraganu Międzyrzec Podlaski, rozmawia Roman Laszuk
Przed sezonem powiedział nam pan: „Jaka jest nasza siła, pokaże pięć pierwszych spotkań i każdy zdobyty w nich punkt będziemy szanować.” Po pięciu kolejkach okazało się, że zgromadziliście ich w sumie 10. Tylu się pan chyba nie spodziewał?
– Zaskoczyła mnie ta ilość, tak jak też cała runda jesienna. Oczywiście, na plus. Przed startem sezonu nie wiedziałem jaka jest siła czwartej ligi i jak sobie w niej poradzimy. Szybko okazało się, że spisujemy się w niej całkiem dobrze, o wiele lepiej niż myślałem.
Zaskoczenie wynikało zapewne też z tego, że kadra składała się głównie z zawodników, którzy zapewnili Huraganowi awans z klasy okręgowej, oraz że niemal każdy bialskopodlaski beniaminek miał wcześniej kłopoty w wyższej klasie rozgrywkowej…
– Rzeczywiście, mimo że od stycznia 2019 r. razem z Przemkiem Grajkiem rozpoczęliśmy budowę drużyny z myślą o czwartej lidze, to w podświadomości tkwiła niepewność – czy w niej podołamy. Kadra w 90 procentach pozostała ta sama, bo jesienią chcieliśmy zweryfikować tych, którzy przyczynili się do awansu, i zobaczyć czy będziemy rywalizowali z rywalami jak równy z równym. Pewny za to byłem, po pół roku treningowych zajęć, właściwego przygotowania fizycznego i motorycznego.
Po wspomnianych pięciu meczach, w dwóch następnych zdobyliście tylko jeden punkt, by za chwilę rozpocząć pierwszą w historii klubu serię siedmiu czwartoligowych zwycięstw z rzędu. Szok, niedowierzanie?
– Ogromna radość, bo mogłoby ich być nawet osiem, ale tuż przed tą serią w Rejowcu gospodarze wyrównali w doliczonym czasie. Mieliśmy szeroką kadrę a w drużynie niesionej dobrymi wynikami wszystko funkcjonowało tak jak należy. Dla mnie, jako trenera, najważniejsze było jednak to, że zwycięstwa nie były przypadkowe, prezentowaliśmy się od rywali o wiele lepiej. Bo w międzyczasie ciągle solidnie pracowaliśmy, przez co każdy wiedział, co ma robić na boisku i nic nie działo się na nim przypadkowo.
Pierwszą rundę zakończyliście remisem z silną Tomasovią, by tydzień później na otwarcie „wiosny” niespodziewanie przegrać u siebie z hrubieszowską Unią. Czy był to efekt zlekceważenia przeciwnika, którego wcześniej pokonaliście na wyjeździe aż 4:0, czy też nastąpiło jakieś przesilenie?
– Przesilenie na pewno nie. Długo analizowałem ostatnie spotkanie i wydaje mi się, że znam przyczynę porażki z Unią. Po prostu nie przygotowaliśmy się do tego meczu tak, jak należy. Dlaczego? Najpierw dotarła do nas informacja, że spotkanie nie zostanie rozegrane i u zawodników pojawiło się rozprężenie. Później źle podeszliśmy do meczu mentalnie, przez co gra przestała się zazębiać i wymknęła się spod kontroli. W efekcie 2019 rok zakończyliśmy spotkaniem, po którym można było mieć do nas pretensje. Również za to, że mimo gorszej w nim postawy i tak nie powinniśmy go przegrać.
Bardzo zaskoczyła mnie wysoka skuteczność zespołu. 46 goli to blisko trzy trafienia na mecz, na dodatek w sytuacji, gdy w jednym z pierwszych meczów kontuzję odniósł Kacper Waniowski i już później nie zagrał. Spodziewał się pan tego?
– Cieszę się, że pan to zauważył. Na szczęście, Kacper wyleczył już uraz i razem z innymi rozpocznie 13 stycznia przygotowania. A wracając do poprzedniej rundy, to rzeczywiście, mieliśmy dużo jakości w ofensywie. Spodziewałem się, że będziemy wypracowywali dużo sytuacji bramkowych, ale nie tego, że tak dużo z nich wykorzystamy. Objawieniem okazał się Igor Paczuski, klasą w sobie był Paweł Radziszewski, świetnie na początku rundy grali Hubert Łukanowski i Adam Wiraszka, niestety drugi z nich, po kontuzji w Lubartowie, końcówkę miał przeciętną. Duży wpływ na postawę napastników miała też wysoka jakość gry w defensywie. W pewnym momencie doszliśmy nawet do wniosku, że łatwiej nam grało się w czwartej lidze niż w okręgówce. W czwartej jest wyższa kultura grania, zespoły nie bronią się na dwudziestym metrze, o wiele lepszej jakości są też boiska. Mimo to wiosną nadal będziemy z pokorą podchodzić do każdego spotkania, bo nie uważamy, że już dokonaliśmy czegoś super. Rozliczyć nas będzie można za cały sezon a nie tylko za jedną rundę…
Ciąg dalszy w papierowym wydaniu tygodnika.
Komentarze
Brak komentarzy